Suzanne Evans - Machiavelli dla mam
Gdy kilka lat temu zagłębiałam się w lekturę "Księcia" przez myśl by mi nie przeszło, żeby jego przemyślenia przełożyć na grunt wychowawczy. Być może zabrakło mi wtedy wyobraźni, a może po prostu w moim księstwie panował większy spokój niż w domu autorki. Czy Machiavelli pomógł jej w rodzicielskim trudzie?
Kiedy w rodzinie jest czworo dzieci, łatwo o problemy. W momencie gdy dwoje z nich jest z poprzednich małżeństw a jedno ze wspólnych dzieci ma zespół Downa, łatwo o kataklizmy. Zapomniałabym - wszystkie pociechy są poniżej ósmego roku życia. Pewnego dnia przemęczona, zestresowana i niedająca sobie rady matka sięga po dzieło florentczyka sprzed pięciu wieków, rady dotyczące skutecznego zarządzania władcy swoim ludem i ziemią. Zafascynowana lekturą postanawia potraktować swój dom jako księstwo, którym będzie zarządzać na podstawie książki. Z jakim skutkiem?
"Bo jeśli przyjąć, że nie ma jednego, idealnego sposobu na życie, to nie ma też idealnej metody wychowania i najlepszego zbioru zasad, które miałyby nas w tym wspomagać". (s. 196)Eksperyment jaki przeprowadziła autorka w swoim domu może nieco szokować biorąc pod uwagę fakt, że "machiaveliczny" i słynne "cel uświęca środki" średnio pasują do słowa "wychowanie". Ale nawet jeśli za pierwszym razem coś wyda nam się absurdalne, czy nie warto przyjrzeć się temu bliżej? Czy stawianie granic, unikanie zbytniej szczodrości, troska o przychylność ludu/dzieci, ustalanie zasad współżycia to złe pomysły? Chciałoby się rzec, że jeśli coś wydaje się głupie, ale działa, to nie jest głupie. Sama w trakcie lektury byłam zaskoczona jak wiele z tych zasad zarządzania księstwem przy niewielkiej modyfikacji pokrywa się z pedagogiką, i jak wiele z nich podziałało w praktyce. Jednak nie zawsze było różowo. Jak wynika z relacji matki trzeba umiejętnie, z dużym wyczuciem i jeszcze większą konsekwencją się do takich eksperymentów zabierać.
Przy takiej gromadzie dzieci, gdzie pasierb i własna córka spędzają też czas w domu drugiego z rodziców, a chora córka ma specjalne potrzeby wychowawcze ciężko nie tyle coś ustalić, ale właśnie tych ustaleń przestrzegać. Tak łączona rodzina i wszystkie idące za tym konsekwencje stanowiły dla matki dodatkowe wyzwanie. Suzanne miała głowę na karku i nie oczekiwała spektakularnych efektów od razu, dodatkowo modyfikowała wyczytane rady do zasad życia rodzinnego (i imponująco pogłębiała wiedzę o samym Machiavellim, który wyraźnie jej imponował). Z kolei mi autorka zaimponowała opisaniem tych gorszych chwil eksperymentu, chwil bardzo trudnych i bolesnych, oraz podejmowanych decyzji stawiających ją w złym świetle. Dzięki temu poradnik znacznie nabiera autentyczności. Dodatkową zaletą jest jego lekki, dowcipny język i krótkie rozdziały dotyczące konkretnej kwestii wprowadzanej do rodzinnego życia.
Czy zastosowałabym tę książkę w praktyce? Ciężko mi powiedzieć. Przede wszystkim nie zawsze zgadzałam się z poglądami autorki - na przykład uważam, że dzieci nie są z natury nieposłuszne i do posłuszeństwa nie motywuje ich głównie strach przed karą. Mam też inny model wychowania dziecka, nie stawiam się na pozycji władcy. Między mną a córką panują bardziej partnerskie relacje przy oczywistym zachowaniu proporcji co do ostatecznie podejmowanych decyzji. Z tym że mam tylko jedno dziecko (więc co ja tam wiem;p). Kiedy w domu grasuje szalona gromada, takie podejście jak moje może się po prostu nie sprawdzić. Wtedy warto zastanowić się nad przekształceniem domu w księstwo i mianować się władcą, z pewnością nawet surowsze domowe rządy będą lepsze od anarchii. A że lepiej uczyć się na cudzych błędach, ta książka będzie wtedy jak znalazł.
Autor: Suzanne Evans
Tytuł: Machiavelli dla mam. Jak skutecznie rządzić domowym księstwem.
Wydawnictwo: Bukowy Las
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 214
Gatunek: poradnik
Autor: Suzanne Evans
Tytuł: Machiavelli dla mam. Jak skutecznie rządzić domowym księstwem.
Wydawnictwo: Bukowy Las
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 214
Gatunek: poradnik
Ciekawa propozycja podejmująca intrygujący temat, aczkolwiek tak jak piszesz - eksperyment dość odważny. W domu również mam tylko jedno dziecko, ale często zjeżdża się kuzynostwo syna, więc wtedy jest więcej do ogarnięcia :)
OdpowiedzUsuńKiedy masz najazd, trzeba silnych rządów:)
UsuńNo cóż, muszę przyznać, że bez wątpienia jest to dość intrygujący tytuł, jednakże nie wiem, czy leży on w kręgach moich zainteresowań, więc raczej w najbliższym czasie nie sięgnę po niego :)
OdpowiedzUsuńRozumiem:)
UsuńA ja chętnie zapoznam się z tą książką, czasem dla kilku dobrych pomysłów warto takie publikacje chwytać, zwłaszcza kiedy w domu dwa budujące swoją tożsamość i niezależność nastolatki. ;)
OdpowiedzUsuńWarto skonfrontować swój punkt widzenia:)
UsuńTo prawda. :)
UsuńMoże kiedyś. Na razie chyba ta książka nie jest dla mnie :)
OdpowiedzUsuńRozumiem:)
UsuńNie mam dzieci, więc trudno mi teoretyzować, ale chyba nie chciałabym być taką panią i władczynią, dbającą o to, żeby dzieci były posłuszne ze strachu przed karą. Wydaje mi się, że lepiej tłumaczyć i rozmawiać niż karać, ale w sytuacji autorki książki możliwe, że miałabym inne zdanie. Na tę chwilę Twoje podejście do wychowania jest mi bliższe :)
OdpowiedzUsuńMnie też się wydaje, że rozmowa i tłumaczenie są lepszym wyjściem. Ale kiedy ma się jedno dziecko i można mu poświęcić swój wolny czas, to inna sytuacja kiedy tych dzieci jest czworo, w tym dziecko z zespołem Downa. Doba ma tylko 24 godziny (autorka do tego pracowała zawodowo w domu, mąż często wyjeżdżał w delegacje).
UsuńTak, to zmienia perspektywę, podziwiam, że autorka w ogóle jest w stanie normalnie funkcjonować przy takim natłoku obowiązków.
UsuńNie dziwię się, że mama czwórki dzieci ,,chwytała się" różnych sposobów na poprawę relacji w domu. Książkę mogłabym z ciekawości przeczytać.
OdpowiedzUsuńTeż się jej nie dziwię:)
UsuńKim tak naprawdę jest autorka? Mam ochotę zrecenzować tę książkę pod kątem jakże trafnych "tez" autorki. Jej tezy, które przywołałaś na końcu, mogłyby się sprawdzić w średniowieczu, kiedy to psychika ludzka była "odrobinę" inna.
OdpowiedzUsuńAutorka jest bodajże doktorantką historii, prawniczką i chyba dziennikarką. Jej poglądy na naturę dzieci różnią się od moich, ale trzeba przyznać że naprawdę je kocha i chciała dla nich jak najlepiej decydując się na eksperyment:)
UsuńFilozofia z założenia jest na tyle uniwersalna, że można ją przełożyć na większość dziedzin życia. Choć wydaje mi się, że Machiavelii niekoniecznie powinien być stosowany w układaniu sobie życia rodzinnego. W tej kwestii stawiałabym raczej na psychologię. Jest dużo bardziej współczesna :)
OdpowiedzUsuńAle widzisz, autorce udało się całkiem sensownie Księcia wykorzystać do celów wychowawczych, przynajmniej w większości:)
Usuńjedno dziecko ma i się wypowiada, patrzcie ją :P to tak jak ja jestem mężatką od kilku miesięcy, czyli wiem, że nic nie wiem, ale i tak piszę posta o małżeństwie :P
OdpowiedzUsuńhaha, widzisz, bo ja z tych bezczelnych:D
UsuńA o małżeństwie pisz, póki jeszcze masz natchnienie :D
Ciekawa publikacja. Będę ją miała na uwadze :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńCiekawa lektura, ale czy się skuszę? Sama nie wiem :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś:)
UsuńByć może ta książka budziłaby we mnie większe zainteresowanie, gdybym miała dzieci :) Teraz nie mam na nią ochoty, chociaż nie powiem - autorka wybrała dosyć niecodzienny wzór, by dostosować go do sytuacji wychowywania dzieci.
OdpowiedzUsuńW przyszłości może będziesz miała okazję ją przeczytać:)
UsuńMust be a great read, warm greetings!
OdpowiedzUsuńO rany - Machiavelli w wychowywaniu dzieci? Trochę szokująco brzmi.
OdpowiedzUsuńTeż tak w pierwszej chwili pomyślałam:)
UsuńO rany - Machiavelli w wychowywaniu dzieci? Trochę szokująco brzmi.
OdpowiedzUsuńBędę pamiętała o tej książce jak zostane mamą. :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie natrafiłam na Twojego bloga - o mamo ile książek polecasz ! Kiedy ja to wszystko przeczytam ? :D
OdpowiedzUsuńHa, działaj działaj:)
UsuńCytat ciekawy i mądry :)
OdpowiedzUsuńwww.wkrotkichzdaniach.pl - coś nowego na blogu! :)
też tak uważam:)
UsuńNigdy nie kieruję się poradnikami, no chyba, że tymi fotograficznymi ;)
OdpowiedzUsuńJa z kolei przeczytałam kilka wartościowych z których wzięłam parę rad do serca;)
UsuńPewnie nie prędko sięgnę po ten tytuł. Ale myślę, że jest to całkiem wartościowa lektura i to nie tylko dla mam :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś bedziesz miala okazję przeczytac:)
UsuńNiestety, bardzo rzadko sięgam po poradniki. Nużą mnie niezmiennie. Ale być może ten jest inny.
OdpowiedzUsuńMachiavelli dla mam - mamą jestem (od dawna...) więc, może...
Skoro jesteś mamą, to z czystej ciekawości sięgnij po tę książkę:)
UsuńDzieci jak wiesz nie mam i nie prędko się szykują, więc książka nie dla mnie, ale przyznam, że nietypowy pomysł z tym Machiavellim. ;D Nie wpadłabym chyba na coś takiego. ;)
OdpowiedzUsuńwiem wiem:)
UsuńTeż bym na taki pomysł nie wpadła:)
oj nie dla mnie;p
OdpowiedzUsuńRozumiem:)
UsuńJa jednak nie jestem za tego typu poradnikami.
OdpowiedzUsuńRozumiem:)
UsuńMama póki co nie jestem, więc książka nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Czytaninka
Cóż za cudna okładka! <3 <3 <3 Wygląda, jak by była pod wodą! <3
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem co z takiego szalonego połączenia wynikło :o
OdpowiedzUsuńNiewątpliwie bohaterka książki ma nielada wyzwanie przed sobą :o
Ps. Okładka urocza.
Zdecydowanie odpuszczam. Widzę, że chyba nie skorzystałabym z poglądów autorki. Mam zupełnie inną wizję rodzicielstwa i wychowania - podobnie jak Ty. W tym wypadku więc powiem tej książce nie.
OdpowiedzUsuń