To właśnie ja, tysiące takich samych jak ja. Stanisław Grzesiuk - Pięć lat kacetu
Z książkami opisującymi życie, czy raczej walkę o życie w warunkach obozowych, zetknął się prawie każdy. Nawet jeśli zagłębianie się w tę tematykę ograniczyło się do tego, co oferuje szkoła, ma się jako takie pojęcie o tych miejscach. Jeśli ktoś tak jak ja sięgał po więcej wspomnień byłych więźniów, pewnie czytał relacje tych, którzy przeżyli w obozie jakiś czas. Może rok, może nawet dwa, albo i trzy lata. Bo takich, którzy jak Stanisław Grzesiuk przetrwali pięć lat kacetu, było niewielu. Ale to nawet nie sam fakt czasu, który udało mu się tam przeżyć, czyni jego książkę tak wartą uwagi. Dachau, Mauthausen i Gusen - każdy obóz to jak zaliczanie kolejnego kręgu piekła. W wieku 22 lat trafić do tych mordowni, w czasach, kiedy szary więzień prędzej mógł się spodziewać, że umrze w ciągu trzech dni niż przetrwa choćby trzy miesiące, i przetrwać do wyzwolenia w 1945 roku, to nieprawdopodobny wyczyn. Piszę wyczyn, a nie szczęście, bo choć tego ostatniego autorowi może czasami nie brak