To właśnie ja, tysiące takich samych jak ja. Stanisław Grzesiuk - Pięć lat kacetu


Z książkami opisującymi życie, czy raczej walkę o życie w warunkach obozowych, zetknął się prawie każdy. Nawet jeśli zagłębianie się w tę tematykę ograniczyło się do tego, co oferuje szkoła, ma się jako takie pojęcie o tych miejscach. Jeśli ktoś tak jak ja sięgał po więcej wspomnień byłych więźniów, pewnie czytał relacje tych, którzy przeżyli w obozie jakiś czas. Może rok, może nawet dwa, albo i trzy lata. Bo takich, którzy jak Stanisław Grzesiuk przetrwali pięć lat kacetu, było niewielu. Ale to nawet nie sam fakt czasu, który udało mu się tam przeżyć, czyni jego książkę tak wartą uwagi.

Dachau, Mauthausen i Gusen - każdy obóz to jak zaliczanie kolejnego kręgu piekła. W wieku 22 lat trafić do tych mordowni, w czasach, kiedy szary więzień prędzej mógł się spodziewać, że umrze w ciągu trzech dni niż przetrwa choćby trzy miesiące, i przetrwać do wyzwolenia w 1945 roku, to nieprawdopodobny wyczyn. Piszę wyczyn, a nie szczęście, bo choć tego ostatniego autorowi może czasami nie brakowało, to gdyby mu ten młody człowiek wybitnie na każdym kroku nie pomagał, do przetrwania obozu na pewno nie wystarczyłoby nawet całe szczęście świata. Nie szaremu więźniowi bez protekcji, jakim przez lata był Grzesiuk.
"Określiłbym to tak: kto chciał przeżyć, nie wolno mu było bać się śmierci,bo każdy, kto chciał żyć, a bał się śmierci - bał się narazić na bicie i wykonywał ściśle zarządzenia, czekając na cud i koniec wojny, że go zwolnią albo że przetrzyma. Gdy się zorientował, że się kończy, za późno już wtedy było na zryw i dla takiego zostawało tylko krematorium".
Co robiłem, że przeżyłem - tak w skrócie można by streścić to sześciuset stronicowe świadectwo z obozowych piekieł. Podstawową i jak widać skuteczną zasadą było maksymalne miganie się od pracy, i kierowanie energii na organizowanie jedzenia. To nie była droga dla każdego, bo skoro zabijano masowo i boleśnie tych, którzy karnie i przykładnie pracowali ku chwale Trzeciej Rzeszy, to co robili z tymi, których złapali na niesubordynacji? Ja o tym piszę, ale przecież autor widział to na co dzień. Sam doświadczył tyle bólu, i przeżył tyle chwil grozy, że nikt nie musiał mu przypominać, iż śmierć w obozie na nikogo nie czeka, tylko ma cały czas pełne ręce roboty.
 Żeby przetrwać w warunkach, które z założenia miały wykończyć człowieka w kilka tygodni, trzeba było te założenia przechytrzyć. A ludzie na wskroś sprawiedliwi, łagodni, niezdolni do kombinacji i cwaniactwa, bojaźliwi i liczący tylko na szczęście, nie mieli szans, a już na pewno nie mieli szans przeżyć w czasach, kiedy o paczkach żywnościowych można było tylko marzyć. Grzesiuk przeżył w obozowej rzeczywistości bez paczek trzy lata. Pięć lat Kacetu to historia spisana prosto przez prostolinijnego mężczyznę, dotycząca głównie tej najbardziej podstawowej, a zarazem najważniejszej sprawy w obozie - przetrwania.
Umęczony ciężką pracą, bity, głodny, jedzony przez wszy, pchły, mendy, toczony przez liszaje, wrzody i świerzb - to właśnie ja, tysiące takich samych jak ja, a w tych tysiącach jednostki, którym życie w obozie ułożyło się inaczej".
Skoro żeby przetrwać, trzeba było potrafić o siebie w każdej minucie zawalczyć, nie wszystko w tej opowieści mogło być śnieżnobiałe, i właśnie dlatego ta książka wyróżnia się na tle innych wspomnień. Przeczytamy w niej o tym, co być może nam - bezpiecznym, najedzonym i siedzącym w ciepłym pomieszczeniu, nie jest w stanie pomieścić się w głowie. Przeczytamy o tym, co w innych relacjach byłych więźniów mogło być z jakiegoś powodu świadomie omijane. Przeczytamy świadectwo charakternego chłopaka z Czerniakowa, przy czytaniu którego cierpnie skóra, przy którym nie sposób nie zapłakać, ale nieraz można się też uśmiechnąć. W tym konkretnym wydaniu przeczytamy również to, co lata temu cenzura uznała za treści nieodpowiednie do druku. 

Jakiekolwiek porównywanie świadectw z tych kaźni, jakimi były obozy koncentracyjne, byłoby według mnie wysoce nie na miejscu. Tak jak różni byli ludzie, miejsca i warunki, w jakich przyszło im walczyć o życie, tak różne będą ich doświadczenia, wspomnienia i relacje. Jeśli jednak miałabym polecić komuś jedną jedyną książkę w tej tematyce, to byłaby to właśnie ta, którą w tej chwili trzymam w rękach.

 cytaty strona: 8, 298.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka.

Komentarze

  1. Jestem niezmiernie ciekawa tej książki, Bardzo się cieszę, że czeka już na mnie w mojej biblioteczce.

    OdpowiedzUsuń
  2. To na pewno ważna i wartościowa publikacja, ale nie sięgnę po nią z racji podjętej w niej tematyki. Emocjonalnie nie podołałabym tej książce.
    Pięknie o niej napisałaś <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam w planach tę książkę. Jestem jej coraz bardziej ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślałam, że kiedy ta książka zostanie wznowiona, uda mi się ją przeczytać. Ale wychodzi na to, że do tej tematyki podchodzę jak pies do jeża i na razie nic mnie nie namówi na tego typu lekturę. Myślisz, że to szkoła nas tak krzywdzi, że nie chce nam się czytać romantyków i literatury obozowej w dorosłym życiu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do tematyki obozowej się nie wypowiem, bo kiedy przerabiała to moja klasa, ja już na zajęcia się chodzilam (zgadnij czemu xd). A co do romantyków to pełna zgoda - jak dobrze, że w liceum nie tykali Jane Austen, pewnie niczego bym już od niej nie przeczytała. Może kiedyś jednak się zdecydujesz na tego typu książki. Łatwe nie sa, ale Ty się nie boisz trudnych tematów.

      Usuń
    2. Hmm, czyżby dlatego, że ominęłaś tę klasę jako najzdolniejsza uczennica? ;)
      Czasami cieszę się, że w szkole nie przerabiałam naprawdę fantastycznych powieści - "Zabić drozda" chociażby. Gdybym czytała ją w liceum jeszcze by się to obroniło, bo miałam fantastyczną nauczycielkę, ale w gimnazjum?! To by była tragedia. Wszystko zależy od pedagoga niestety.
      Pewnie masz rację :). Chociaż na razie mi się nie spieszy.

      Usuń
    3. Powiedzmy że byłam... najszybsza :p
      Zabić drozda jeszcze nie czytałam, muszę nadrobić ;)
      To jest trochę przerażające że tak naprawdę to strach trafić do kanonu lektur, prawda?
      Ale trafiają się też poloniści z pasją i może wtedy kanon nie jest straszny, ktoś tam może tak w świecie ma;)

      Usuń
    4. Koniecznie! Jestem pewna, że zakochasz się "Zabić drozda" - to jedna z piękniejszych powieści, jakie czytałam :).
      Tak, trochę strach trafić do kanonu. Jak sobie pomyślę, co zrobiono z biednym Gombrowiczem... Z tego co pamiętam, Ty też jesteś ofiarą szkolnego Gombro ;). Łatwo go znielubić po tym, co robią mu na lekcjach.
      Polonista z pasją to skarb, ale to nie wystarczy, by umieć zainteresować ucznia. Niestety kanon też trzeba by było trochę podrasować.

      Usuń
  5. Widziałam tę książkę w księgarni i muszę przyznać, że jest cudownie wydana!
    Tematyka niezmiernie mnie interesuje, więc na pewno si skuszę :)
    Pozdrawiam! Dolina Książek ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Mój ostatni kontakt z literaturą obozową przypadał na czasy szkoły średniej, więc chciałabym do tematyki powrócić. Czuję, że właśnie ta książka do mnie przemówi. Cieszę się, że autor nie wybiela swoich postaw, nie kłamie i nie kręci. Podziwiam jego postawę i to, że w tak tragicznych warunkach był w stanie przetrwać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siebie samego ani nie wybiela, ani nie pomija tego, co dobrego udało mu się zrobić. To samo tyczy wszystkich innych w obozie, jak chociażby Polaków, Niemców czy Ukraincow na funkcjach.

      Usuń
    2. Tym bardziej zasługuje na pochwałę :)

      Usuń
  7. Bardzo się cieszę, że napisałaś o tej książce. Choć zapewne nie jest to przyjemna w czytaniu lektura, ale nie będę unikać trudnych tematów. Bardzo chętnie po nią sięgnę. Tylko jak ja takiego grubaska przewiozę do Irlandii? :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojej, po liceum podchodzę do literatury obozowej jak pies do jeża i prawie wcale po nią nie sięgam, ale tę książkę przeczytam. Chyba głównie za sprawą tego, że Grzesiuk nie wybiela swojej przeszłości i cały czas był gotów do walki. Poza tym jego styl, który widać w cytatach, jest również poruszający. Będę czytać, choć nie obiecuję, że prędko - mimo wszystko nadal jestem psem, a literatura obozowa jeżem ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grzesiuk nie wybiela, ani nie ujmuje sobie czy innym.
      Co do stylu to jest on bardziej prosty niż wyszukany, ale w przypadku takiej książki to jak dla mnie jest akurat zaletą. W każdym razie zachęcam Cię do próby oswojenia tego jeża;)

      Usuń
  9. Książkę, jak i dwie kolejne przeczytałam już dość dawno. Dają do myślenia i są zdecydowanie warte przeczytania. Teraz na półce czeka pozycja Bartosza Janiszewskiego opisująca życie Grzesiuka, wydana także przez Prószyński i S-ka :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciężka tematyka. Raczej po nią nie sięgnę, ale zapewne warto ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarz, który w żadnym stopniu nie nawiązuje do treści posta, nie przechodzi przez moderację. Zero tolerancji dla spamu.

Komentarze na temat są bardzo mile widziane. Konstruktywna krytyka również :)

Popularne posty z tego bloga

Aline Ohanesian - Dziedzictwo Orchana

Peety. Pies, który uratował mi życie.

Katarzyna Berenika Miszczuk - Ja, anielica [recenzja]

Obserwatorzy