O pisaniu postów słów kilka

źródło
Pomysł na ten wpis chodził za mną już od dawna, a że nie ścigają mnie w tej chwili terminy, w bibliotece była bieda z nędzą, to nadszedł odpowiedni czas by naskrobać parę słów o pisaniu posta. Jak to u mnie drzewiej bywało, a jak jest w tej chwili?;)

Nie powiem, że początki były trudne, bo było wręcz przeciwnie. Pierwsze teksty powstawały od razu po skończonej lekturze, na szybko, oczywiście publikowane niemal po postawieniu ostatniej kropki - po napisaniu kilkunastu zdań i sprawdzeniu czy nie odmieniłam słowa "książka" przez wszystkie przypadki w jednym akapicie, radośnie klikałam publikuj. Byłam pewna, że każdy w ten sposób tworzy a jest tylko kwestią wprawy, żeby teksty od pierwszego machnięcia wychodziły takie fajne jak innym blogerkom. Ach, młodość...


Dopiero z czasem przyszła refleksja, że może jednak nie jest to najlepszy pomysł i warto byłoby nieco nad tym przysiąść, bo nijak ta wprawa nie idzie w parze z szybkim publikowaniem. I tak z kilkunastu minut zrobiło się około dwie godziny. W tej chwili zabieram się za pisanie najczęściej na drugi dzień po skończonej lekturze. Otwieram bloggera, sięgam po karteczkę z wypisanymi numerami stron i refleksjami, które pojawiły się w czasie czytania, dodaję zdjęcie i zaczynam pisać. Bardzo często tworzę posty w pracy na telefonie, co początkowo było męczące ale w tej chwili doszłam już do wprawy. Od razu sprawdzam tekst, dopisuje jeszcze co nieco i wysyłam pewnej pani do konsultacji;) Po jakimś czasie siadam nad nim jeszcze raz, poprawiam błędy i dopiero wtedy publikuję.

Wiadomo, że nie zawsze uda się oddać wszystko tak, jak by się tego chciało - często brakuje mi słów, nie zawsze wiem, co o danej pozycji napisać. Podejrzewam, że wiele osób w ten sposób ma przy pisaniu o jakiejś książce. Każdy ma jakiś swój patent na pisanie, od razu w bloggerze, na kartce czy w Wordzie. Ciekawa jestem, jak u Was wygląda i wyglądało tworzenie postów, chętnie o tym poczytam. Myślę, że takie uwagi mogą być cennymi wskazówkami dla początkujących w blogosferze książkowej. Osoby na przykład z większym stażem niż ja mogłyby tu na pewno dodać nam wszystkim nieco śmiałości (nie piszę tak najgorzej, prawie każdy tak zaczynał!), a jednocześnie uczuliłyby na konieczność pracy nad sobą i nad tym, co się publikuje.

A tak na marginesie to zamiast panującej u nas grypy żołądkowej złapałam kaca książkowego. Mam nadzieję, że zamówione do recenzji książki trochę go rozgonią. Trzymajcie kciuki, ładnie proszę;)

Komentarze

  1. Podoba mi się ten pomysł na wpis :) Ja piszę post co najmniej dwa dni, zwykle z trzy a nawet cztery. Jak nie wiem, co można o czymś napisać, to po prostu daję sobie spokój. Lubię przelać na papier tekst, który uleżał się trochę w głowie, zamiast pisać o czymś, co nie wywołało we mnie żadnych przemyśleń. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje posty są zawsze mega dopracowane, widać, że dużo czasu im poświęcasz :)

      Usuń
  2. Ja nawet nie próbuje pisać recenzji książek bo nie umiem przedstawić danej książki tak jakbym chciała .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo nie jest to takie proste ale myślę że dałabyś radę ;)

      Usuń
  3. Świetne podsumowanie własnej pracy. Masz rację, że czasami bywa tak iż trudno przekazać innym to, co ma się na myśli. Stoisz w miejscu i zastanawiasz się jak to napisać. Czasami miewam takie zjawiska, chociaż bywa i tak, że rzucam słowami jak karabin maszynowy. Zastanawiam się nad tym, jak ludzie odbierają moje teksty. Fajnie byłoby tak na chwilę wejść w umysł innych i podpatrzyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi u Ciebie podobają się analizy i fakt, że szczerze zaznaczasz kiedy coś Ci w książce nie podeszło:) masz rację, fajnie byłoby wejść do głowy czytelników:)

      Usuń
  4. Często tak mam, że nie potrafię zabrać się za kolejną książkę, dopóki nie napiszę o poprzedniej. Oczywiście zdarzają się wyjątki, ale z reguły po lekturze (niekoniecznie od razu, czasem po kilku dniach) próbuję ująć w słowa to, co czułam. Różnie to wychodzi, ale też w czasie czytania zapisuję sobie czasem jakieś refleksje. Staram się zawsze sprawdzić tekst 2-3 razy, ale gdy do niego już po opublikowaniu po jakimś czasie wracam, to i tak bywa, że znajdzie się jakaś literówka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Literówki to też moja zmora, czasem myślę, że muszę być ślepa skoro tych byków nie widzę;)

      Usuń
    2. Też staram się napisać o książce od razu, by nie uleciały emocje i refleksje z nią związane. Czasem może za szybko to robię i po jakimś czasie książkę oceniłabym troszkę inaczej.

      Usuń
    3. Też tak miewam że po jakimś czasie dalabym inną ocenę:)

      Usuń
    4. Miałam tak z kilkoma książkami, że naprawdę doceniłam je dopiero dłuższy czas po lekturze - na przykład "Powracający głód" Le Clezio po przeczytaniu mi się podobał, ale myślałam, że na dłużej w pamięci nie zostanie. A jednak ciągle siedzi mi w głowie :)

      Usuń
  5. Zaznaczam strony w książce, w trakcie lektury robię sobie notatki, a gdy już skończę czytać, piszę post... na kartce. Nie moge pisać od razu na komputerze czy telefonie. Znacznie lepiej mi się zbiera myśli i pisze, gdy robię to zupełnie analogowo. Z długopisem w ręce :-). Staram się nie publikować od razu. Zostawiam post do następnego dnia, a po nocy, że świeżą głową czytam go jeszcze raz. A! I muszę to zrobić na głos. Więcej wychwytuję, słysząc tekst.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytania na głos nie praktykowalam, pewnie pomaga, ale przy klientach byłoby trudno :)

      Usuń
  6. U mnie bywa to różnie. Ale zawsze recenzje muszą kilka dni odczekać aż do nich wrócę. Wówczas jeszcze poprawiam tekst i dopiero go publikuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po przerwie często coś jeszcze wpada do głowy nobi można łatwiej jakieś powtórzenia wychwycić :)

      Usuń
  7. To ja jestem inna i spontaniczna. Czytając książkę mam w głowie cały pęk myśli i skojarzeń, które wyłażą same. Są to skojarzenia i innymi książkami itp. Piszę post następnego dnia rano. Poświęcam mu do godziny, co i tak jest dużą wyrwą w harmonogramie dnia, bo moi bliscy już czekają aż 'skończę dłubaninę', bo uważają to za mój kaprys. No więc siadam i wstukuję. Patrzę czy nie zrobiłam literówek i daję publikuj.
    Z nikim nie konsultuję, bo komu? Nikt z mojego otoczenia pojęcia bladego nie ma o tych książkach. O, romans jaki czytają albo kryminał. To z kim? Zresztą nie lubię współdziałania. Lubię SAMA. A najważniejsze myśli wyłażą mi same spod klawiatury. W recenzje wplatam też fakty o pisarzu, ale w tym też mam wprawę, z szukaniem informacji, bo w końcu coś tam na studiach nauczyli. Czasami, po jakimś czasie, czytam swoje posty i zastanawiam się, skąd mi się takie mądre rzeczy napisały?
    Nie czekam z publikacją, bo jestem niecierpliwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopisek:
      Ja po prostu uważam, że nie powinnam zapominać, że blog to hobby. Nie zarabiam na tym. Po prosu daje mi to radość. Staram się pisać w miarę mądrze i od siebie, patrzę jak ten post wygląda graficznie, żeby jakoś przyciągał uwagę i nie był ani za długi, ani za krótki, ale nie staram się nie popadać w przesadę.
      A reszta to kwestia natchnienia.

      Usuń
    2. Rozumiem Twoje podejście:) Myślę, że to też kwestia wprawy no i umiejętności ;)

      Usuń
    3. Na pewno mogłabym pisać staranniej, robić dopracowane posty, może nie mądrzejsze, bo pomysły na porównania, analizy i interpretacje danej książki przychodzą same do głowy i raczej w trakcie czytania, ale właśnie same posty mogłyby być bardziej dopracowane, ale zawsze sobie myślę, że muszę zachować w tym blogowaniu radość pisania. To ma mi sprawiać przyjemność, a nie być udręką.
      Może dlatego, że nie jestem już taka młoda jak Wy. Nie wiem. Ostatnio mam gorszy okres, ale ku mojej radości czytelnicy mnie nie opuścili, więc nie jest tak źle. Trzeba zachować umiar. Pozdrawiam

      Usuń
    4. Oby gorszy okres jak najszybciej minął.
      Zgadzam się z Tobą, najważniejsze, żeby pisać z przyjemnością a nie z musu.

      Usuń
    5. Zarzucam sobie i wyrzucam jedynie tego, że robię tak kiepskie zdjęcia.....

      Usuń
  8. Jako blogerka z 6 letnim stażem czuję się wywołana do tablicy, ale od razu uprzedzam, że nie uważam się za specjalistkę od pisania :) W moim przypadku recenzje powstają kilka dni, a wynika to z faktu, że rzadko mam czas przysiąść i od razu spędzić około 2 godzin przy komputerze, pisząc tekst. Nie lubię takiego systemu, bo u mnie bardziej sprawdza się pisanie tuż po przeczytaniu książki, czyli w ten sam dzień albo nazajutrz, ale niestety już nie mogę sobie na to pozwolić. Nie robię notatek, nie zaznaczam cytatów, po prostu już na etapie czytania wiem, na co w danej książce zwrócę uwagę w recenzji i potem to robię :) Po napisaniu tekstu odchodzę zostawiam go na parę godzin w spokoju i dopiero później czytam jeszcze raz, poprawiam błędy i publikuję.
    Swoim postom nie powinnaś mieć nic do zarzucenia, moim zdaniem są naprawdę dobre, bo argumentujesz i piszesz uczciwie o swoich wrażeniach. Tak trzymaj :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 6lat? To jasne, że jesteś wywołana do tablicy!;) Przy ograniczonym czasie to rzeczywiście trudno o dłuższe siedzenie nad tekstem, ale przy Twojej wprawie nie potrzebujesz notatek pewnie ;) też nie lubię pisać długo po lekturze, bo mam po prostu krótką pamięć.
      Dziękuję Ci bardzo za te słowa:)

      Usuń
    2. Ano 6 lat, bloga założyłam jesienią 2010 i chyba przegapiłam szóste urodziny :P Ubolewam nad tym, ale w ciągu tygodnia jestem poza domem przez 10 godzin, a w pracy nie ma mowy o pisaniu recenzji, więc muszę radzić sobie, pisząc tekst na raty. Kiedyś nie wyobrażałam sobie też, że zacznę czytać książkę jeśli nie opisałam poprzedniej, ale z tego nawyku też musiałam się wyleczyć. Notatek nie robiłam i już pewnie nie zacznę, po prostu nie mój styl, chociaż może przydałoby mi się takie uporządkowanie myśli :)
      Nie ma sprawy, sama prawda :)

      Usuń
    3. Kurde, przegapilas urodziny bloga, szkoda, bo to imponujący staż.

      Usuń
    4. Przegapiłam, ale jakoś nigdy nie przywiązuję do tego wagi. O kolejnym roku blogowania wspominam zazwyczaj w noworocznym poście, w którym opisuję jak minął mi rok pod względem czytelniczym.

      Usuń
  9. U mnie bywa różnie. Już podczas czytania w mojej głowie kształtuje się obraz recenzji. Zaznaczam rzeczy ważne i mniej ważne, by później wyśrodkować swoje rozważania. Poprawiam, poprawiam i poprawiam. Uważam, że najważniejsza jest praca nad sobą. Jeżeli same, nie jesteś zadowolone z recenzji to odbiorca tym bardziej nie będzie zachwycony :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawianie jest bardzo istotne, zwłaszcza kiedy jeszcze nie ma się kilku lat blogowania na koncie, tak jak my ;)

      Usuń
  10. Ja najczęściej piszę recenzję na drugi dzień po ukończeniu czytania i piszę ją przez kilka godzin, czasami nawet przez dwa dni. Ważne refleksje spisuję sobie już w trakcie lektury, a później tworzą one fragmenty mojej recenzji. Zdarza mi się godzinę myśleć nad jednym zdaniem i potrafię poprawiać tekst kilka razy, a przed publikacją weryfikuję jeszcze poprawność językową. Ważne, aby treść była merytoryczna i tworzyła zgrabną całość :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli odchodzimy do pisania podobnie;) tyle, że ja póki co się mniej przykładam ;p

      Usuń
  11. Podobam mi się ta notka. To jest ciekawy pomysł na przedstawienie swojej pracy nad recenzjami. W zasadzie ja nie robię tego tak szczegółowo, ale twoje recenzje są zdecydowanie lepsze.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma jakiś swój styl, ważne, żeby przede wszystkim pisanie sprawiało frajdę:)

      Usuń
  12. W trakcie czytania zawsze zapisuję numery stron, na których wyłapuję jakieś ciekawe cytaty. Ponadto na kartce zawsze odnotowuję jakieś swoje myśli, spostrzeżenia, wnioski. Jeszcze dwa miesiące temu, do pisania recenzji zasiadałam od razu po lekturze książki. Ale od jakiegoś czasu, po przeczytaniu powieści potrzebuję dwóch dni na przemyślenie, nabranie dystansu i dokonanie analizy w mojej głowie. Potem piszę recenzję, czasami ciągiem i zajmuje mi to około godziny, a niekiedy z małymi przerwami i wychodzą dwa dni (tak jest najczęściej). Ponadto są dni, kiedy choć wiem, co chciałabym napisać, to nie mogę zwyczajnie zasiąść do laptopa. Wiem, że moim recenzjom jeszcze daleko do ideału, ale staram się cały czas nad tym pracować. Muszę też przyznać, że najłatwiej i najszybciej piszę recenzje książek, które wywarły naprawdę ogromne emocje.

    Ciekawy post :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że mamy podobnie;) też najlepiej piszę mi się o książkach które się czymś wyróżniły.

      Usuń
  13. Moje pierwsze recenzje są tak tragiczne, że aż śmiać mi się z nich chce ;) Trzeba dojść do wprawy i ciągle szlifować pisanie, bo inaczej nic z tego nie wychodzi. No, chyba, że ktoś ma talent ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kilka pierwszych po prostu skasowalam 😂 ale i tak nieźle kwiatki dalej są na blogi, bardziej z sentymentu i żeby sobie czasem porównać, z jakiego pułapu się startowało;)

      Usuń
    2. Ja również kilka starych opinii skasowałam, ale niektóre z nich zostawiłam celowo, aby zobaczyć różnice we własnym "warsztacie", jak również ze względu na wspomniany przez Ciebie sentyment :)

      Usuń
    3. Kiedyś wrzuce w jakimś nowszym poście Stary tekst, będzie można się pewnie pośmiać ;p

      Usuń
  14. U mnie to od zawsze wygląda tak samo, chociaż teraz częściej zdarza mi się siadać do pisania recenzji kilka dni po przeczytaniu książki. Nie dlatego, że chcę nabrać dystansu, ale często po prostu nie mam na pisanie czasu albo ochoty. A jak już przyjdzie ochota odpalam Worda i zaczynam pisać. Sprawdzam błędy i wrzucam tekst na blogera. Nigdy nie robiłam notatek, nie zaznaczałam niczego - jeśli w trakcie czytania spodoba mi się jakich cytat, raczej zapamiętuję stronę. U Ciebie to jest znacznie bardziej poukładane, jak przygotowywanie się do napisania pracy zaliczeniowej ;) Ale tego pisania na telefonie to Ci współczuję - w życiu bym się do tego nie przyzwyczaiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podziwiam Twoją pamięć, skoro zapamietujesz poszczególne strony z cytatami:) u mnie ta organizacja wynika z tego, że inaczej nie potrafię - mam słabą pamięć, więc karteczki w ruch, zawsze tak było i tak już mi zostało;)

      Usuń
    2. A i co do pisania na telefonie - potrzeba matką wynalazku można powiedzieć. W domu przy komputerze jest wygodniej, ale czasowo jestem bardziej ograniczona. Coś za coś:)

      Usuń
  15. ja biorę kartkę i piszę najpierw na niej, później wrzucam do bloggera, a post z reguły czeka na publikację kilka dni, minimum kilka godzin - żebym mogła na świeżo poprawić błędy, coś dodać. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze jest odczekać z publikacją i jeszcze raz spojrzeć świeżym okiem, tu się zgadzamy ;)

      Usuń
  16. Ja też w trakcie czytania robię sobie jakieś drobne zapiski na boku, myśli, cytaty, urywek fabuły, cech charakteru bohaterów, żeby potem na koniec móc to jakoś poskładać i napisać więcej. Nie zawsze jestem w stanie napisać reckę od razu po przeczytaniu, czasem muszę odetchnąć 2-3 dni, żeby zebrać myśli, dlatego takie zapiski są dla mnie niezbędne. Ale są książki, gdzie jak przeczytam to łapie mnie takie natchnienie, że piszę od razu i nie mam z tym problemu. Książka książce nierówna, tym bardziej jeśli nie czytasz ciągle tego samego gatunku. W jednym gatunku zwraca się uwagę na napięcie i akcję, w innym na rys psychologiczny postaci, w którymś tam bardziej na fabułę i postaci. Trzeba to też rozgraniczać.

    A kac książkowy dopada każdego: ja osobiście miałem tak kiedyś jak czytałem wiele w obrębie jednego gatunku - proponuję przerzucić się na chwilę na coś całkiem odrębnego, przykładowo jeśli czytasz fantastykę to spróbuj na przykład jakiegoś kryminału albo wojennej. Ja od 2 lat preferuje różnorodność gatunkową, może nie taką mega kontrastową, ale staram się nie czytać 5 książek fantasy pod rząd, jak kiedyś mi się zdarzało. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, dużo zależy też od gatunku książki.
      Kaca zafundowałam sobie przedawkowaniem książek jako takich, ale kilka dni przerwy pomaga i dzisiaj już jest lepiej, za dwa dni coś wciagne :) a mieszanie gatunków to jest dobra metoda i sama ją stosuję;)

      Usuń
    2. Tak, ja również czasami robię przerwę od kryminałów i wpadam w jakąś obyczajówkę, romans lub literaturę współczesną. To pomaga nabrać nieco dystansu do ulubionego gatunku :)

      Usuń
  17. Bardzo fajny pomysł na post! :) Ja najczęściej jak przeczytam książkę, to za pisanie recenzji zabieram się następnego dnia. Najpierw jednak w notesie piszę od myślników najważniejsze rzeczy, które chcę żeby znalazły się w recenzji, dopiero później zaczytam pisać w blogerze ;)
    Pozdrawiam! http://literacki-wszechswiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też tak robię: piszę następnego dnia. Ale notatek nie robię. Układam sobie w głowie tylko co chcę napisać, tak mniej więcej.

      Usuń
  18. Niestety mam spore zaległości w pisaniu recenzji, dopiero teraz uporałam się z tymi z października :/ Nad jednym postem siedzę z reguły kilka godzin. Muszę mieć przy sobie kartkę z punktami, jakie sobie wypisałam w trakcie czytania no i książkę. Nawet jak do niej nie zajrzę to muszę ją mieć pod ręką :) Piszę post, sprawdzam jak wygląda w podglądzie, przy okazji czytam jeszcze raz, poprawiam co mi się nie podoba i publikuję. Niestety bywają takie dni kiedy zwyczajnie brakuje mi weny, więc zwykle napisanie posta trwa kilka dni :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabieramy się za posty jak widać bardzo podobnie, książka też musi leżeć przy mnie;)

      Usuń
  19. U mnie wszystko wychodzi spontanicznie. Czasami siadam do pisania posta i nawet nie wiem jeszcze, o czym on będzie. ;D Czasami przygotuję coś wcześniej, ale głównie piszę na bieżąco, chociaż trzymam się jakiegoś wcześniej ustalonego schematu, jakie posty chcę, żeby się w danym miesiącu pojawiły. Jak to wpływa na jakość, to już nie mnie oceniać, ale i tak jestem zadowolona, że w ogóle znajduję czas na bloga, bo był czas, że po prostu z niego zrezygnowałam, uznając inne sprawy za ważniejsze. Teraz wróciłam z podejściem, że blog jest dla mojej własnej przyjemności, więc już bardziej to wszystko jest na luzie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podoba mi się Twoje podejście. Ja też uważam, że trzeba zachować dystans, że blogowanie ma być relaksem.

      Usuń
    2. Podoba mi się u Ciebie stosowany podział, dajesz srodtytuly przez co post jest bardziej czytelny. Do tego twój Luz w pisaniu - ja tak nie potrafię, choćbym chciała:)

      Usuń
  20. Ja czytając pierwsze swoje recenzje stwierdzam, że się rozwijam i wychodzi mi to lepiej niż kiedyś :)
    Też czasami brakuje mi słów przy pisaniu. Kiedyś ktoś mi powiedział, że moje teksty są za krótkie, ale ja stwierdziłam, że takie lepiej się czyta, niż te rozwlekane na kilka stron.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wydaje mi się, że krótsze teksty wypadają korzystniej. Zawsze mam taką obawę, żeby nie było jednak za krótko :D

      Usuń
  21. Ja zawsze piszę recenzję po lekturze, ale z reguły zajmuje mi to przynajmniej ze dwie godziny, jeśli nie więcej. Nie mogłabym tego odkładać, bo często szybko zapominam o tym co czytałam, taka pamięć moja niezawodna! :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Zazwyczaj piszę recenzję zaraz po ukończeniu danej książki, bo wtedy wszystko w mojej głowie jest wciąż ''żywe''. I po napisaniu tekstu z reguły czekam kilka dni, a potem do niego wracam, żeby z dystansem spojrzeć na moje wszelkie błędy. Niestety mam problem z przecinkami i tego nigdy się już chyba nie nauczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecinki, też mam z nimi problem :/

      Usuń
    2. Pamiętam jednego pana doktora, który nam tłumaczył, że podstawowa sprawa z przecinkiem to taka, że jak się wtręt albo zdanie rozdziela przecinkiem, to trzeba je tym przecinkiem zakończyć. Nie wiem czy wiecie o co chodzi.
      Ale u Ciebie Cyrysiu nie zauważyłam błędów interpunkcyjnych. Nie to, żebym je śledziła. Ale może coś by mnie zakłuło w oczy.

      Usuń
  23. ja posty piszę na zapas;p zwykle w weekendy. w trakcie testsowania mazideł - książek nie testuję xd - zapisuję także pierwsze wrażenia od razu żeby nie zapomnieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy kosmetykach taka taktyka jest chyba najlepsza - wrażenia lepiej sobie zapisać. Miałam fazę wlosomaniactwa i kupowania milionów masek. Nie prowadziłam notatek, więc nie wiedziałam która maska czy zestawienie kosmetyków było dobre, a które złe:p

      Usuń
  24. U mnie też zawsze trwa to dłużej, niż przewidywałam ;) Często obiecuję sobie, że w weekend napiszę wszystkie teksty i będą sie publikowały w tygodniu, ale.. mam ciągle tyle zajęć, że to pojęcie ludzkie przechodzi o recenzje schodzą na drugi plan, czyli... na inne dni :D Ostatnio zaczynam pisać w w tramwaju, w drodze do pracy. A i ciekawostka, jak czytam recenzję np. po dwóch dniach, wszystko chciałabym w niej poprawić. Naprawdę - wszystko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie mogłabym napisać więcej niż jednego tekstu dziennie, mózg odmowilby współpracy;p
      Wszystko?;) To może lepiej nie wracać już do tekstu po publikacji?;)

      Usuń
  25. Ja również piszę recenzje zaraz po przeczytaniu książki bo tak mi najwygodniej :)

    OdpowiedzUsuń
  26. poczatki byly straszne xD ja k sobie je wyorbaze i rpzypomne to klekajcie narody xD teraz wiecej mysle :P skupiam sie bardziej. chociaz wtedy duzo wymagalo uwagi teraz jest prosciej. ale na poczatku kazdemu mowie: czytaj co piszesz i zastanow sie czy zdanie jest zrozumiale :D pozdrawiam i zapraszam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie - jeśli trzeba, to i piec razy lepiej sprawdzić niż opublikować tekst pelen błędów.
      Dziękuję za zaproszenie już skorzystałam;)

      Usuń
  27. U mnie recenzja powstaje natychmiast po przeczytaniu książki, nawet nie traktuję jej jak recenzji, ale jako spisanie moich wrażeń. Może właśnie dlatego w tych opisach mam zawsze tyle emocji, czasem wędruję wokół tematu poruszanego w książce, mniejszą uwagę zwracając na styl autora czy inne elementy warsztatu pisarskiego. Książka wywołuje określone wrażenia, emocje, refleksje, i na nich się skupiam. Nie doszukuję się co mi się nie podoba, ale bardziej co z danej publikacji wyciągnęłam dla siebie. W ten sposób odczuwam radość czytania i jeszcze przez godzinkę trwania w klimacie książki, kiedy o niej piszę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje recenzje są właśnie takie klimatyczne, piszesz o Twoich wrażeniach i emocjach przy lekturze. Masz swój charakterystyczny styl :)

      Usuń
  28. Ups, to chyba znaczy, że moje są beznadziejne :D Ja piszę zaraz po lekturze i zajmuje mi to... ok. 20 minut. Nie dlatego, że się nie staram... Ja zazwyczaj po prostu już podczas czytania WIEM, co chcę napisać. Nie piszę żadnych karteczek z refleksjami, niczego takiego :D Ja po prostu od 5 podstawówki bezustannie COŚ piszę, więc kiedy zaczęłam pisać recenzje (pomijając to, że na początku pisałam raczej cokolwiek, aby pisać, mówię tu już o tych podzielonych na konkretne akapity etc.) to przyszło mi to z taką samą łatwością, jak reszta :D
    Trzymam kciuki <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli moja teoria, że można pisać dobrze od pierwszego podejścia nie jest taka głupia, jestes tego dowodem :) tyle że trzeba kilkunastu lat praktyki :p

      Usuń
  29. Moim problemem (którzy zdarza się często) jest to, że brakuje mi słownictwa. Wiem co chcę napisać, ale jednak nie umiem tego napisać w jedno, ciekawe i solidne zdanie. Dopiero po namyśle i szperaniu w synonimach udaje mi się wyciągnąć to co chciałam przekazać. Czasem jest ciężko, ale ważne aby NAM to sprawiało przyjemność - to powinniśmy stawiać na pierwszym miejscu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjemność na pierwszym miejscu, staranność na drugim ;) te synonimy czasami dają w kość:p

      Usuń
  30. Ja robię sobie zazwyczaj notatki "na bieżąco" z lektury. Mam taki swój "specjalny" kalendarz tylko do tego przeznaczony. Potem zazwyczaj czekam aż przyjdzie "wena". Muszę sobie wszystko w głowie poukładać a potem piszę zazwyczaj w Wordzie. Znów czekam parę dni i przed publikacją jeszcze raz czytam, dopisuje i poprawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki kalendarz by mi się przydał, bo walają mi się te karteczki bazgroły, weźmie ktoś to do ręki a tam słowa klucze czasem się układają w śmieszne zdania:)
      W wordzie jest o tyle fajnie że można sprawdzić pisownię, tyle, że nie lubię w nim pisać:p

      Usuń
  31. Ja zazwyczaj muszę przeczytać tekst po kilku godzinach, dniach, tygodniach... Dopiero wtedy widzę błędy i literówki. Tak po prostu mam. I nie dotyczy to tylko bloga. Chyba tylko rzeczy na studia robię jakimś cudem bez takich byków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tymi literowkami to tak niestety jest, czytamy czytamy i czytamy a ten byk nieraz nam macha wręcz a dalej go nie widzimy :)

      Usuń
  32. Zawsze byłam bardziej matematyczką niż humanistką, dlatego też swoje teksty staram się tworzyć konkretne i nie odbiegające od tematu. Ograniczam również ich długość do 2000-3000 znaków bez spacji, gdyż z wszelakich doświadczeń wynika, że po tej długości ludzie się wyłączają i nie czytają dalej lub jeżeli widzą dłuższy tekst, to przelecą tylko początek i koniec, środek w ogóle pomijając. Podejrzewam jednak, że każdy posiada swój własny sposób pisania i w ogóle całego procesu obmyślania postów - widziałam te książki oblepione karteczkami u niektórych dziewczyn :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Bardzo pomocne jest pisanie w Wordzie, a po wprowadzeniu wszystkich poprawek, sprawdzeniu pisowni i ilości słów - wklejenie tekstu do bloggera. Jestem na początku swojej drogi i przyznam się, że również często wstawiam post tuż po zakończeniu pisania. Muszę jednak zacząć dłużej i dokładniej nad nimi pracować :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Ja wcześniej kiedy miałam nieco więcej wolnego czasu od razu pisałam tekst. Ale uważam, że nie były one tak dobre jakbym chciała. Dlatego teraz tekst leży kilka dni i znów go poprawiam. Ale niestety specjalistka od pisania ze mnie żadna ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawki po czasie zawsze dają lepszy efekt, u mnie jest tak samo;)

      Usuń
  35. Nie zawsze komentuję Twoje posty, ale bardzo często je czytam i powiem Ci, że jestem pod wrażeniem liczby przeczytanych przez Ciebie książek :) Co do pisania - raz zajmuje mi to niewiele czasu, a innym razem siedzę godzinami nad jedną notką ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię robić wrażenie:D obawiam się jednak, że grudzień będzie rozczarowaniem pod tym względem;/
      Zależy pewnie od tematu posta:)

      Usuń
  36. Ja natomiast podczas lektury robię pierwsze notatki, zarówno dotyczące treści książki jak i spisuję swoje spostrzeżenia. Po kilku dniach kiedy "przetrawię" treść, siadam i piszę recenzję (czasami dwie, trzy- zależy ile książek uzbierało się), po czym pozwalam im poleżeć kolejnych kilka dni. Gdy przymierzam się do ich publikacji poprawiam ewentualne błędy, zmieniam to co mi nie pasuje. Często zdarza się też tak, że podczas nagrywania audio-recenzji nanoszę jeszcze kilka poprawek (czytanie na głos bardzo pomaga w wychwytywaniu błędów) i dopiero wtedy uzyskuję wersję finalną :)
    Jednak mimo tak powolnego i niby dokładnego procesu uważam, że moje opinie pozostawiają dużo do życzenia. Człowiek cały czas uczy się i rozwija, a ja dopiero wkroczyłam w "świat recenzji".

    OdpowiedzUsuń
  37. Prowadzę bloga szósty rok. Szósty? O, jak szybko zleciało!
    W tym czasie blog bardzo ewoluował. Początki były zupełnie inne ;-)
    Nie jest to blog typowo recenzencki. Ale coraz częściej piszę o książkach i grach.
    Zwykle piszę na gorąco. Nie zawsze publikuję od razu ;-p
    Czasem proszę o akceptację córkę (bo ona aktywnie uczestniczy w czytaniu / graniu i opowiada mi o wrażeniach).
    Bywa, że moja recenzja jest bardzo rozbudowana. Bywa, że bardzo króciutka.
    Recenzje zamówione (mało ich miałam do tej pory) zwykle wymagają ode mnie więcej zastanowienia i są dla mnie mniej przyjemne. Czuję miecz Demoklesa ;-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarz, który w żadnym stopniu nie nawiązuje do treści posta, nie przechodzi przez moderację. Zero tolerancji dla spamu.

Komentarze na temat są bardzo mile widziane. Konstruktywna krytyka również :)

Popularne posty z tego bloga

Aline Ohanesian - Dziedzictwo Orchana

Peety. Pies, który uratował mi życie.

Katarzyna Berenika Miszczuk - Ja, anielica [recenzja]

Obserwatorzy