"Mnie jako pisarza interesują specyficzni, kontrowersyjni za sprawą niejednoznaczności bohaterowie" - rozmowa z Danielem Koziarskim
Dotychczas miałam okazję przedstawiać na
blogu dwie książki Daniela: „Zbrodnie pozamałżeńskie” (pisane wraz z Agnieszką
Lingas-Łoniewską), oraz przedpremierowo „Kobietę, która wiedziała za mało”.
Dziś ta druga ma swoją premierę, z tej okazji zapraszam Was do przeczytania rozmowy jaką przeprowadziłam z jej autorem.
Ani „Zbrodnie…”, ani „Kobieta…” nie są
Twoim debiutem, ten miał miejsce już dziesięć lat temu. W pisarskim dorobku
masz zarówno powieści, jak i opowiadania. Opowiedz jak zaczęła się Twoja
przygoda z pisarstwem.
Jako
nastolatek pisałem dużo do szuflady. Nie pokazywałem tego jednak nikomu, bo to
ogólnie były jakieś żenujące próby wynikające z biegunki fabularnych pomysłów i
inspiracji, czy ogólniej, potrzeby pisania. Tę pisaninę traktowałem
szkoleniowo, starając się pracować nad warsztatem i umiejętnościami. Mijały
lata. W końcu osiągnąłem taki poziom, że odważyłem się podesłać swoje
satyryczne opowiadania pt. „Opowiadania poprawne” do „Gazety Polskiej” i
ówczesny naczelny, pan Piotr Wierzbicki, dał mi szansę zaistnieć. Potem na
studiach pisałem takie prześmiewcze rzeczy dla wąskiej grupy zainteresowanych
osób i ich pozytywny odbiór zachęcił mnie do napisania czegoś większego. Gdzieś
tam z tych wszystkich niezrealizowanych pomysłów, które nosiłem w sobie całe
lata, wyrosła w dużej mierze moja debiutancka książka „Kłopoty to moja
specjalność, czyli kroniki socjopaty”. Rozesłałem tekst po większych
wydawnictwach i książką zainteresował się Prószyński i S-ka, który wydał ją w
2007 roku.
Zeszłoroczne „Zbrodnie pozamałżeńskie”
napisane w duecie z Agnieszką Lingas-Łoniewską były bardzo udane, co
potwierdzają opinie czytelników. W wywiadzie, którego udzieliliście Be Good Art
powiedziałeś, że pomysł na współautorstwo wyszedł od Ciebie. Dlaczego
zaproponowałeś to właśnie pani Lingas-Łoniewskiej?
W grę – jako
współautorki „Zbrodni pozamałżeńskich” – wchodziły jeszcze inne lubiane przeze
mnie pisarki, ale to Agnieszka zareagowała na tę propozycję z największym
entuzjazmem, dlatego wybór padł właśnie na nią. A dlaczego między innymi do
niej się zwróciłem? Agnieszka jako pisarka ma w moim przekonaniu niesłychaną
umiejętność, która pozwala jej uwrażliwiać i uszlachetniać postacie, sprawiać,
że mimo ich pogubienia w życiu, jesteśmy w stanie im kibicować. Tymczasem
„Zbrodnie pozamałżeńskie” w pierwotnym kształcie były powieścią, której
bohaterów trudno było polubić, a stan rozkładu przesłaniał całe spektrum
emocji, które miały być widoczne w tle. Skoro trzeba było napisać tę powieść
niejako jeszcze raz, ta umiejętność Agnieszki, o której wspomniałem, wydawała
się po prostu nieoceniona i w efekcie, książka tworzona w duecie, za sprawą
pogłębionych bohaterów i nowych scen, zyskała dużo korzystniejsze oblicze.
Agnieszkę cenię również za umiejętność budowania fantastycznych relacji z
czytelniczkami. Poza tym wiedziałem, że to po prostu fajna, buzująca pomysłami,
ale i zdolna do słuchania kobieta, co potwierdziła nasza przykładna,
bezkonfliktowa i owocna współpraca.
Efekt waszej współpracy potwierdza, że było
warto połączyć siły. Przejdźmy do dzisiejszej premiery. Jak powstała „Kobieta,
która wiedziała za mało”?
Gdzieś tam
chodził za mną od jakiegoś czasu pomysł, żeby sparodiować pewien wycinek tak
zwanej literatury kobiecej. Mówię tak zwanej, bo oczywiście ten termin nie
wszystkim odpowiada, niektórzy uważają go za lekceważący w założeniu i służący
niesprawiedliwemu wrzucaniu do jednego worka książek dobrych i słabych tylko
dlatego, że napisały je kobiety. Uznałem jednak, że sama parodia to za mało i
że dobrze i ciekawie byłoby przy okazji pokazać życie samej pisarki, czyniąc ją
główną bohaterką – trochę w sposób groteskowy, ale trochę na serio. Mnóstwo
jest książek o autorach, którzy mają kryzys twórczy, o ich niemocy i
prokrastynacji, a to wydaje mi się nudne i wyeksploatowane. Dużo ciekawszy
wydał mi się pomysł przeciwny - o autorce, która ma nadmiar pomysłów i jest
nadproduktywna.
Dlaczego akurat powieści erotyczne? Czemu
na przykład Marzena nie mogła pisać chociażby książek kucharskich?:)
A wiesz, że
jak rozmawiałem z pewną cenioną przeze mnie pisarką, to ona zażartowała, że na
okładce Marzena powinna być w kuchni i to jej gotowanie byłoby metaforą
pichcenia kolejnych powieści? Czasem natrafiam w książkach na sceny erotyczne,
które wydają się niezamierzenie śmieszne. Pomyślałem sobie, że takie dzikie i
żenujące zarazem sceny mogłaby pisać właśnie nieaktywna seksualnie Marzena,
która uzewnętrznia w ten sposób swoje skrywane potrzeby. W ten sposób zyskałem
jednocześnie pole do satyrycznych popisów a zarazem zrealizowałem pomysł na
postać z krwi i kości, która przejdzie pewną transformację.
O tak, sceny produkowane przez jej umysł
były rzeczywiście dość mocno… dzikie:)
Wierzba jest wyjątkowo specyficzną
bohaterką, która wzbudza w czytelnikach sprzeczne emocje. Dlaczego postawiłeś
na taką kontrowersyjną postać?
Mnie jako
pisarza interesują specyficzni, kontrowersyjni za sprawą niejednoznaczności
bohaterowie. Tacy, którymi mogę się trochę drażnić z czytelnikami. Niektórzy
czynią mi z tego powodu zarzuty, bo ludzie mają potrzebę utożsamiania się z
postaciami literackimi i ich zmaganiami na kartach książki. Ale ja wierzę w
inteligencję swoich czytelniczek i czytelników, dlatego wolę skonfrontować ich
z jakąś kłopotliwą postacią niż dokonywać prostych podziałów na dobrych i złych
bohaterów.
Przyznam Ci się, że ciężko byłoby na serio
utożsamić się z tą bohaterką, ale za to zabawa przy czytaniu o jej perypetiach
była przednia. W książce znajdziemy też troszkę pisarstwa od kuchni. Marzena
pisze opowiadania do antologii, jej książka nosi tytuł „Suka” – powiedz, czy są
między wami jakieś inne punkty styczne? A może jej postać jest wzorowana na
kimś z realnego świata?
To miło, że
ktoś pamięta jeszcze, że napisałem opowiadanie „Suka” (do antologii „Piątek,
2:45”). Ale wiesz, to nie ma żadnego związku z nową powieścią – „suka” to po
prostu ciekawe słowo - mocne, choć nieprzesadnie wulgarne, trochę pewnie
prowokacyjne, trochę dramatyczne i zdarzyło mi się go ponownie użyć. A samo
pisanie do antologii czy jakieś inne pisarskie wyzwania, rytuały czy problemy
to już naturalne punkty styczności między różnymi autorami. Marzena jest
personifikacją różnych cech, zachowań i obyczajów podpatrzonych u innych ludzi
zajmujących się na poważnie pisaniem – trochę śmiesznych, trochę strasznych a
trochę smutnych.
Z dotychczas pojawiających się w sieci
recenzji można wywnioskować, że Twoja najnowsza książka jest niejednoznaczna w
odbiorze. Pojawiają się nawet głosy, że to powieść erotyczna. O czym zatem
według Ciebie jest „Kobieta…”?
To dla mnie,
jako autora, dobry znak. Wiesz, byłem niedawno w kinie na filmie „PolandJa”,
który uważam zresztą za bardzo udany, a o którym przeczytałem tak skrajne
opinie na przykład, że jedni twierdzą, że jest poprawny politycznie,
proimigrancki, a drudzy, że ma rasistowskie podteksty. Tak samo z moją
powieścią – dla jednych będzie erotyczna, dla drugich antyerotyczna. A przecież
to się wzajemnie wyklucza. Nie chciałbym narzucać interpretacji, choć
oczywiście mam swoje intencje i przesłanie. W „Kobiecie, która wiedziała za
mało” poruszonych jest tak dużo tematów, że nie chciałbym niczego wyciągać przed
nawias, ale z całą pewnością jest to książka o tym, jak pewna pisarka -
trochę z wyboru, trochę z konieczności - przemeblowuje swoje życie.
Zarówno główna bohaterka, jak i jej
koleżanki po piórze mają niezbyt pochlebne zdanie o blogerkach-recenzentkach. A
co o blogosferze książkowej sądzi Daniel Koziarski?
Generalnie mam
dobre zdanie. Owszem, to w końcu Internet, zdarzają się powierzchowne, napisane
na kolanie recenzje, ale większość blogerów i blogerek wykonuje dla promocji
literatury kapitalną robotę. W prasie głównonurtowej pisze się coraz mniej o
literaturze, a jak już coś jest, to jest to ciągle mielenie tych samych
autorów, jakieś tam wzajemne środowiskowe czy przyjacielskie poklepywanie po
plecach. Po prasę specjalistyczną wiele osób nie sięga, ale i tam ma się
wrażenie, królują dobrze znane albo środowiskowo ugruntowane nazwiska czy
tytuły. Skąd zatem czytelnicy mają dowiedzieć się o różnych ciekawych propozycjach
wydawniczych, które nie mają aż takiej siły przebicia, o mniej znanych a
godnych uwagi autorach, jak nie właśnie z Internetu – w tym blogosfery przede
wszystkim? Z biegiem czasu podchodzę też spokojniej i bez emocji do różnych
kłopotliwych recenzji. Choć czasem jest to trudne, bo jeśli na przykład piszę o
czymś ironicznie, a recenzent bierze to dosłownie, to potem boję się, żeby ktoś
inny po takiej recenzji nie przypisał mi na opak jakichś poglądów i żeby ten
wykrzywiony obraz nie poszedł w świat. Ostatecznie jednak każdy ma prawo do
własnej oceny i interpretacji powieści i autor, mimo dyskomfortu, powinien
umieć z tym żyć.
Myślę, że wiele osób przyzna Ci rację.
Dopóki nie zagłębiłam się w książkową blogosferę nie miałam pojęcia o wielu
interesujących tytułach, pewnie nie tylko ja. Z zawodu jesteś prawnikiem. Czy ciężko
połączyć pracę zawodową z pisarstwem?
Praca
profesjonalnego prawnika jest niesłychanie wymagająca i absorbująca a przy tym
odpowiedzialna, co prowadzi często do psychofizycznego wycieńczenia. Oczywiście
społeczne wyobrażenie na temat pracy prawnika jest często inne, do czego
przyczyniają się utrwalone stereotypy, serialowe wizje i dyrdymały wypowiadane
nieodpowiedzialnie przez polityków. Tymczasem to taka
intelektualno-psychologiczno-emocjonalna orka na ugorze. W związku z tym często
brakuje mi po prostu czasu i sił, żeby popracować nad nową prozą. Mimo wszystko
jednak, choć nie jest łatwo, udaje się
jakoś godzić te dwie sprawy. Często kładę się spać około trzeciej, wiedząc, że
za niecałe pięć godzin wstaję do pracy i muszę potem te niedostatki snu nadrabiać
drzemką w środku dnia. Żałuję, że doba nie ma przynajmniej trzydziestu sześciu
godzin. Niektórzy zresztą uważają, że pisarzem trzeba być na cały etat, że
tutaj nie ma miejsca na kompromisy, bo te szkodzą twórczości, ale mnie takie
podejście wydaje się przesadą. Pisarz nie może przecież żyć w jakiejś próżni,
samotni, z dala od bodźców i prawdziwego życia, bo przecież trzeba się czymś
inspirować, trzeba podpatrywać ludzi, ich problemy i zachowania. Bez tego nie
ma paliwa do pisania.
Serialowi prawnicy nie miewają podobnych
problemów, ale oni z reguły wychodzą z pracy by romansować, a nie pisać książki
:p A właśnie, masz już pomysł na kolejną? A może podobnie jak Twoja bohaterka,
co najmniej dziesięć koncepcji w zanadrzu?:)
W tej chwili
piszemy dość niespiesznie z Agnieszką Lingas-Łoniewską kolejną wspólną powieść
– thriller, momentami podszyty czarnym humorem, w którym będzie dużo
różnorodnych postaci i sporo przelanej krwi. Za to niedawno ukończyłem kolejną
własną książkę – wydaje mi się, że ma ona oryginalny i interesujący koncept, z
którego jestem, szczerze mówiąc, bardzo zadowolony. To rzecz o młodych
ludziach, w której pojawia się sporo ważnych pytań, które - mam nadzieję - pozostaną
z czytelnikami na długo po lekturze. A wiosną chciałbym ruszyć z pisaniem nowej
książki – tym razem jednak lżejszej, gdzieś tam korespondującej ze stylem cyklu
o „Socjopacie”, ale może zmienię zdanie, bo autor musi być otwarty na
nieustanny przepływ idei i inspiracji oraz być w stanie krytycznie odnieść się
do tego, co pisze. Prawdę o książce i jej ewentualnej wartości poznaje się tak
naprawdę w trakcie pisania. Czasem można dojść do połowy i stwierdzić, że to
jednak nie to, że ta książka jest słaba albo niczego szczególnego nie wnosi do
literatury czy własnej twórczości. A mnie zależy, żeby każda moja kolejna
książka miała to trudne momentami do zdefiniowania „coś”, co sprawia, że moja
obecność na półkach czyni komuś jakąś różnicę.
Nie pozostaje nam zatem nic innego jak
czekać z niecierpliwością na kolejne tytuły. Oby pisanie sprawiało Ci dużo
satysfakcji, a czytelnicy mieli po lekturze Twoich powieści sporo materiału do
przemyśleń. Bardzo dziękuję za interesującą rozmowę.
Również bardzo
dziękuję.
Bardzo ciekawy wywiad ;D
OdpowiedzUsuńNie czytałam co prawda jego książki, ale podoba mi sie jego podejście do tworzenia bohaterów. Ja lubię jak autor się ze mną drażni :P
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze prozy tego autora. Interesujący wywiad.
OdpowiedzUsuńMoże będzie okazja przeczytać książki tego autora. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Nie znam twórczości autora, ale z chęcią poznam. Niezwykle ciekawy wywiad :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
O autorze pierwszy raz słyszę ;)
OdpowiedzUsuńNie znam tego autora, ale może kiedyś będę miała okazję poznać jego twórczość :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam nic tego autora. Wywiad genialny :) Gratuluje :)
OdpowiedzUsuńNie znam Autora, a po przeczytaniu wywiadu czuję się zaintrygowana i z pewnością po coś sięgnę :)
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący wywiad, czytałam bardzo pochłonięta :) Pan Daniel wzbudził moją sympatię :)
OdpowiedzUsuńCiekawy wywiad, a co do książek autora, czytane recenzje zdecydowanie zachęcały mnie do zapoznania się z jego oryginalną twórczością ;)
OdpowiedzUsuńKiedyś to ja Twoje wywiady będę w gazetach czytała :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tym autorze. Ma racje jeśli chodzi o blogosferę, dzieki temu więcej się dowiadujemy :)
OdpowiedzUsuńautor dla mnie nieznany:)
OdpowiedzUsuńCiekawy wywiad - zainteresowały mnie niektóre wypowiedzi autora. I widzę, że za tą nową książką, stał całkiem nieźle obmyślany pomysł. :D Jeszcze nie czytałam żadnej książki autora, ale może kiedyś nadrobię. ;D
OdpowiedzUsuńInteresująca rozmowa ;) Podoba mi się to, jak autor podszedł pod tworzenia bohaterki w swojej najnowszej książce :)
OdpowiedzUsuńNdinokutendai nokuti ruzivo pamusoro utano nguva dzose
OdpowiedzUsuńObat Leukimia
Obat Herbal Kista
Zahra Herbal
Obat Jantung Bocor
Obat Penyubur Kandungan