Meg Little Reilly - Nie jesteśmy gotowi [recenzja]
Ash i Pia od zawsze marzyli o porzuceniu wielkomiejskiego zgiełku i przeprowadzce w miejsce, które pozwoli im być bliżej natury, i wreszcie udaje im się spełnić to marzenie. Poznajemy ich w momencie, gdy już od trzech miesięcy wiodą szczęśliwy i spełniony żywot w małym miasteczku Isole w stanie Vermont. Kiedy w ich życiu miało być już tylko z górki okazuje się, że czeka ich zmierzenie się z czymś wyjątkowo przerażającym - zmiany klimatyczne mają za kilka miesięcy doprowadzić do klęsk żywiołowych na niespotykaną dotąd skalę. W obliczu niebezpieczeństwa wychodzą na jaw wszelkie pęknięcia i rysy, nie tylko na perfekcyjnie zgranym jak dotąd małżeństwie, ale i na całej społeczności miasteczka.
Nie jesteśmy gotowi każe nam zastanowić się nad kierunkiem, w którym zmierza świat. Przedstawiona w książce bardzo prawdopodobna wizja rozwoju takiej sytuacji niejako zmusza czytelnika do refleksji nad ludzką naturą. Bardzo udany debiut, który na pewno warto przeczytać.
Za przesłanie egzemplarza do recenzji dziękuję wydawnictwu HarperCollins Polska.
"Wszyscy wtedy odkryliśmy, kim jesteśmy naprawdę - strach obdarł nas z masek."
Ash, Pia i Wielka Burza
Historię opowiada nam Ash, trzydziestopięciolatek, który dzięki przeprowadzce z Brooklynu do górskiego Vertmontu wrócił do swoich korzeni. Życie jego i Pii właśnie wkroczyło na kurs, do którego dążyli od lat. To zgodne małżeństwo znające i akceptujące swoje słabości na początku historii sprawia bardzo dobre wrażenie: szczęśliwi i pełni nadziei patrzą w przyszłość, gdzie miał być już tylko spokój, cisza i pełna harmonia. Pojawiająca się na horyzoncie zapowiedź zagrożenia ze strony natury zaczyna jednak uwydatniać wszelkie różnice w podejściu do tematu zadbania o własne bezpieczeństwo. Ash jest twardo stąpającym po ziemi mężczyzną ufającym lokalnym władzom i z czasem stara się pomagać w organizowaniu bezpieczeństwa społeczności na poziomie miasteczka. Pia to niespokojny duch, niespełniona artystka opowiadająca się po stronie przeciwników wszelkiej władzy i starających się na własną rękę zadbać o swoje przetrwanie. Kto ma rację? Jak zapowiedź Wielkiej Burzy wpłynie na to małżeństwo i życie całego Isole?Koniec na horyzoncie
Nie do końca na taką historię nastawiałam się przy zamawianiu książki do recenzji. Byłam przekonana, że to opowieść o przeżyciu jakiegoś huraganu czy podobnej klęski żywiołowej, gdzie towarzyszymy bohaterom w trudnym momencie ich życia. Meg Little Reilly zaserwowała mi jednak coś innego, mianowicie wizję całkowitej zmiany środowiska i to w zasięgu globalnym, i mimo początkowego zaskoczenia szybko dałam się wciągnąć w opowieść Asha. Mężczyzna relacjonując bieżące wydarzenia wraca wspomnieniami również do tych minionych, szczęśliwych i beztroskich czasów, co tylko podkreśla rozmiar zmian zachodzących w życiu głównych postaci. Wraz z bohaterami przez kilka miesięcy obserwujemy stopniowo narastające niebezpieczne zmiany klimatyczne, które, choć same w sobie napawające lękiem, są tylko zapowiedzią czegoś znacznie gorszego. Długo nie wiemy, czy rzeczywiście najgorszy scenariusz stanie się rzeczywistością. Powolne przejście od całkowitej sielanki do wrogości i braku poczucia bezpieczeństwa na przestrzeni miesięcy poprzedzających katastrofę wprowadzało odpowiedni nastrój niepokoju. Nic dziwnego, że wobec permanentnej sytuacji zagrożenia w ludziach zaczęła się budzić ta najgorsza strona ich natury, a dotąd zgodnie funkcjonujące społeczności zmuszone zostały na nowo zdefiniować wartości, którymi się kierują.Nie jesteśmy gotowi
Nie jest to jednak opowieść jedynie o podziałach dotykających małżeństwa i małej społeczności. Autorka pokazuje nam bardzo obrazowo jak bezbronni jesteśmy wobec natury, i jak sami możemy ukręcić na siebie bicz. Nie chodzi mi tylko o dyskusyjny efekt cieplarniany, ale choćby bezsprzeczną sprawę zanieczyszczeń wody czy toksycznych odpadów, które w spotkaniu z niekontrolowaną potęgą żywiołów z pewnością obrócą się przeciwko ludziom. Interesującą kwestią pokazaną w książce jest również pragnienie ludzi, by w obliczu zagrożenia w "coś" wierzyć. Postacią, która odpowiada na takie pragnienie ludzi jest pewien charyzmatyczny kaznodzieja, których jak wiemy z życia nie brak w podobnych okolicznościach. Ale równie dobrze w roli religii sprawdzi się wiara w rządowy spisek i system, któremu można się przeciwstawić. W tak skrajnej sytuacji nastroje społeczne podsycane przez grupy chcące ugrać coś dla siebie w tym chaosie są niczym beczka prochu, byle iskra może wywołać katastrofę. Historia opowiedziana przez autorkę dobitnie pokazuje, że nie jesteśmy gotowi na koniec dotychczasowego oblicza świata, i niczego nie byłoby w stanie zmienić nawet kilkumiesięczne wyprzedzenie zmian.Nie jesteśmy gotowi każe nam zastanowić się nad kierunkiem, w którym zmierza świat. Przedstawiona w książce bardzo prawdopodobna wizja rozwoju takiej sytuacji niejako zmusza czytelnika do refleksji nad ludzką naturą. Bardzo udany debiut, który na pewno warto przeczytać.
Za przesłanie egzemplarza do recenzji dziękuję wydawnictwu HarperCollins Polska.
I teraz żałuję, że się na nią nie zdecydowałam... Muszę koniecznie przeczytać. Bardzo ciekawa i wartościowa pozycja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Książka mnie zaciekawiła, więc chętnie się z nią zapoznam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! http://literacki-wszechswiat.blogspot.com/
Hmmm... Jakoś chyba nie dla mnie. Ale cieszę się, że Tobie się podobała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Z pewnością muszę rozglądać się za tą książką. Podoba mi się poruszana tematyka, która wydaje się ujęta w niebanalny sposób. Naprawdę może dać do myślenia. :)
OdpowiedzUsuńPrzesłanie tej książki mnie zachęciło. Zapisuję sobie ten tytuł.
OdpowiedzUsuńW ogóle nie kojarzę tego tytuły, gdyby nie Twoja recenzja zupełnie by mi uciekł, a temat jak najbardziej dla mnie interesujący. Chętnie bym poznała bliżej to małżeństwo :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej powieści, ale zapowiada się bardzo intrygująco, dlatego tytuł już zapisałam. Co do zmian klimatycznych, kiedyś uważano, że będą postępować wolniej, a tym samym raczej nie sprowadzą katastrofy na ludzi żyjących tu i teraz. Ale chyba to nie do końca prawda. W każdym razie nie zdziwi mnie sytuacja, jeśli za kilka dekad życie na Ziemi będzie wyglądało inaczej niż teraz. Jestem ciekawa jak bohaterowie poradzili sobie z tą sytuacją, czy w ogóle zdołali przygotować się na najgorsze.
OdpowiedzUsuńCiekawy, ważny i na pewno bardzo Współczesny temat został poruszony w tej książce.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się pomysł narracji pierwszoosobowej, jednego z bohaterów, to na pewno daje lepszy odbiór czytelnikowi :)
Chętnie przeczytałabym w wolnej chwili.
Hmmm, zaciekawiłaś mnie, chętnie spotkam się z książką. Poddaje ciekawy temat do refleksji. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Czuję się zachęcona Twoją recenzją.
OdpowiedzUsuńBardzo ładna okładka i o dziwo, zainteresowałam się również jej treścią. Dzięki za recenzję, jeśli będę miała kiedyś okazję na pewno po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie. I to bardzo. Mam wrażenie że ta Wielka Burza chociaż groziła bohaterom, to bardziej uderzyła w nich, w ich małżeństwo w sensie metaforycznym. Dobrze, że pomimo iż nastawiałaś się na coś innego, ta książka przypadła Ci do gustu.. :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę mnie zaciekawiłaś ;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że poruszony temat do łatwych nie należy i z pewnością łatwo podlega wielu dyskusjom. Będę miała na uwadze ten tytuł. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńLubię książki, które uświadamiają nam, jak mali jesteśmy w stosunku do natury. Małomiasteczkowa społeczność w obliczu katastrofy też może być bardzo ciekawa. Zapisuję sobie tytuł :)
OdpowiedzUsuńKurczę, brzmi intrygująco!
OdpowiedzUsuńO rany, a my z Mężem marzymy, i co więcej planujemy, zamieszkać w małej miejscowości, lub gdzieś na obrzeżach :) Mam nadzieję, że żadne katastrofy się wówczas nie pojawią.
OdpowiedzUsuńA wracając do książki i recenzji... Mało, że jesteśmy bezbronni to dodatkowo kompletnie nieprzygotowani i nieświadomi swojej bezbronności. Człowiek wciąż chce siebie nazywać Panem Bogiem, ale z naturą jeszcze nikt nie wygrał. Najgorsze jest to, że sami prowokujemy naturę by w końcu się z nami rozprawiła, w brutalny sposób. Poza tym człowiek w sytuacjach krytycznych, zagrażających jest nieobliczalny i nie możemy mieć pewności nawet jak my byśmy się sprawdzili w takich sytuacjach.
Hmm, ja znowu chyba nie jestem gotowa, ale na tę książkę, bo jakoś te zmiany klimatyczne i tym podobne nie do końca są tym, o czym chciałabym czytać, chociaż faktycznie spojrzenie autorki na sprawę może być ciekawe. Jednak chyba wolę nieco inne wizje tego, co może się stać w przyszłości. ;)
OdpowiedzUsuńAle z drugiej strony, kto wie co nas czeka? Klimat już się powoli zmienia. ;/
Skoro książka zmusza do przemyśleń nad ludzką naturą, to ja bardzo chętnie zapoznam się z nią bliżej.
OdpowiedzUsuńOni odważyli się na to o czym ja myślę od kilku lat. I myślę, że z tego punktu widzenia książka mogłaby przypaść mi do gustu. Mogłaby mi uświadomić pewne rzeczy, czyli przede wszystkim minusy takiego życia.
OdpowiedzUsuńA poza tym dobrze, że ktoś porusza kwestie naszej ingerencji w naturę, która może się skończyć katastrofą.
Przeszłam już taką zmianę otoczenia i chyba nie byłabym w stanie o tym czytać.
OdpowiedzUsuńuwielbiam ksiażki, które każą mi się zastanowić nad życiem :) może po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńKolejna warta przeczytania lektura, będę mieć ją na uwadze!
OdpowiedzUsuńTę powieść przeczytam na pewno! Tematyka wpisuje się w mój gust doskonale. Wybrałaś świetny cytat, który natychmiast przykuł moją uwagę. Tak to w życiu bywa, ze pokazujemy nasze prawdziwe oblicza dopiero stając twarzą w twarz z zagrożeniem. I to nie zawsze są oblicza, z których moglibyśmy być dumni.
OdpowiedzUsuń