Dmitrij Mereżkowski - Leonardo da Vinci. Zmartwychwstanie bogów
Być człowiekiem zapamiętanym przez następne pokolenia - takie marzenie ma na pewno wielu, ale wiadomo, że nie każdemu jest to dane. Leonardo da Vinci był jednym z tych wybranych; zasłynął z wielu talentów, a jego dzieła po dziś dzień zapierają dech w piersiach. Znamy je i podziwiamy, ale czy wiemy, jak żył ich twórca? Może się okazać, że wszyscy skrycie marzący o byciu da Vincim powinni się jednak jeszcze zastanowić. Na czym polegał dramat tego geniusza?
Ta wydana prawie sto lat temu biografia przybliża postać Leonarda, który jest w niej w zasadzie nie głównym, a jednym z głównych bohaterów. Przez większość czasu nie jest mocno zaakcentowany na pierwszym planie, przez co nieco zawiedzeni mogą być ci, którzy podobnie jak ja nastawiliby się na szczegółowy opis życia artysty. Nacisk został położony bardziej na to, jak zwykłe otoczenie reagowało na "heretyka", tego malarza, rzeźbiarza, konstruktora, wynalazcę; człowieka, który - kto wie, może z samym diabłem wchodził w konszachty? Służył różnym książętom i władcom, ale myliłby się ten, kto podejrzewałby jakieś szczególne wyróżnienia dla niego. To był renesans, dość wspomnieć Michała Anioła by uzmysłowić sobie, że ludzi z talentem w tamtym okresie nie brakowało.
I choć był to renesans, czyli "odrodzenie bogów" antyku, to był to też czas Świętej Inkwizycji, który tłumaczy z jednej strony podziw, a z drugiej pogardę dla prac Leonarda. Do tego sam artysta był dla siebie najsurowszym krytykiem. Ciągle dążąc do perfekcji, nie kończąc kolejnych prac, próbując tak wielu rzeczy na raz, by zaspokoić swój niezwykły umysł, krótko mówiąc nie ułatwiał sobie życia. Niedoceniony przez sobie współczesnych, wyprzedzający kilka epok marzyciel, który sam od siebie wymagał doskonałości - geniusz okupiony dramatem.
Mimo tego niewątpliwie ciekawego ukazania tematu, ta pięknie wydana publikacja nie jest jednak według mnie bez wad. Choć archaiczny język nie jest jedną z nich, to trzeba zaznaczyć, że może utrudniać odbiór treści. Dla mnie minusem okazały się niektóre poboczne wątki, które w zasadzie nie wnosiły nic do treści jako biografii, jak choćby zawirowania w życiu osobistym Ludovico Sforzy i jego kochanek, które przecież nie wyróżniały się na tle innych dworów czy epok. Fabuła, choć podzielona na kilkanaście dość krótkich ksiąg, sprawia wrażenie nieco szarpanej. Wydarzenia poznajemy z perspektywy kilku bohaterów, a przy takim rozbudowaniu książki lepiej według mnie sprawdziłaby się jedna, nawet niekoniecznie ta głównego bohatera.
Podsumowując, Leonardo da Vinci. Zmartwychwstanie bogów nada się na pewno jako kolejna książka o wielkim artyście. Jako pierwsza przeczytana biografia również ma szansę, ale trzeba mieć świadomość, że więcej niż o szczegółach z życia Leonarda dowiemy się z niej o epoce, w której przyszło mu żyć.
Egzemplarz recenzencki od wydawnictwa MG.
Tłumaczenie: Eugenia Żmijewska
Świetna recenzja, książka wydaje się interesująca. (zapraszam do siebie)
OdpowiedzUsuń;D Nie no, żart, ale przeczytałam i pierwsze, co pomyślałam, to właśnie to, że świetna recenzja. I że kiedy to napiszę, będzie brzmiało jak spam ;) Pomyślałam też, że książka by mi się spodobała m.in. z tego powodu, który nie podpasował Tobie (jak przegadanie "Ciszy białego miasta"). Ja lubię wątki poboczne i wszelakie dygresje, więc mogłoby mnie zainteresować spojrzenie z kilku stron.
I jeszcze jedno sobie pomyślałam, że to takie, rzekłabym, ludzkie, że nie lubi się inności, czegoś wyróżniającego się. Nie docenia się geniuszu, krzywo patrzy na "cudaka", który zadziera głowę do nieba, zamiast patrzeć przed siebie, zwyczajnie, jak reszta. Ktoś tak zdolny, tak wystający przed szereg musi czuć się nie tyle odrzucony, co po prostu samotny. Nawet wśród ludzi.
Nie musisz zapraszać do siebie, i tak wpadnę ;p
UsuńA co do książki, to masz rację, mnie te wątki poboczne może nie tyle przeszkadzały, co spodziewałam się czegoś innego, więcej Leonarda. Wincyj i wincyj, taka jestem pazera XD
A powiem Ci, że z tą samotnością to trafiłaś w dziesiątkę, bo da Vinci według tej biografii niestety właśnie taki był - boleśnie samotny.
Na Kotku do końca miesiąca nic nie będzie się działo, wrzucę coś dopiero pierwszego. Robota zasypała mnie po uszy, więc nawet tam nie zaglądam :/
UsuńByć przeciętny jak wszyscy albo genialny - i samotny. Wyboru i tak nie ma, ale można się pozastanawiać, co by się wybrało, gdyby się dało ;)
To będę czekać na nowe posty ;)
UsuńA co do tego wyboru, to na ten moment chyba wolałabym być jednak szczęśliwym głupkiem niż nieszczęśliwym geniuszem xd Ale geniusze już tak mają, że im plebs zazdrości. Pierwszy do głowy mi Mozart przychodzi, swoją drogą muszę znowu Amadeusza obejrzeć;)
Nie lubię się z biografiami i to chyba jest główny argument dla mnie, żeby jednak nie sięgać po tę książkę. Uważam, że da Vinci to szalenie ciekawa postać i chętnie dowiedziałabym się o nim czegoś więcej, no ale nie lubię biografii :P Jak żyć?
OdpowiedzUsuńWidziałam, że pisałaś na innym blogu, że nie możesz u mnie komentować. Bardzo mi przykro :( Napisałam na forum bloggera z pytaniem, co mam zrobić z tym problemem, ale nikt mi nie odpisuje na razie, więc obawiam się, że jestem bezradna :(
No to to nie jest taka w sumie klasyczna biografia w stylu "urodził się tu i tu, zmarł wtedy i wtedy", może akurat dla ciebie byłaby w sam raz?;)
UsuńNo właśnie kurde próbowałam i z tel i z komputera:/ to nieszczęsne s w ogóle się nie pojawia teraz w adresie, nie wiem o co chodzi. A może jakbyś z discusa zrezygnowała i wróciła na komentarze bloggera?
Dla wielu ludzi Leonardo DaVonci wciąż jest zagadką, więc nie dziwi mnie, że powstała biografia, która wciąż jest za mało szczegółowa. Chętnie przeczytałabym biografię o Mistrzu, ale przyznam, że to co napisałaś o stylu, mocno mnie odstraszyło. Najbardziej ciekawi mnie to, czy jest ziarnko prawdy w niektórych informacjach, jakich przeczytałam o DaVincim. Świetnie napisana recenzja; jak zawsze!
OdpowiedzUsuńTa książka powstała blisko sto lat temu, to tłumaczy na pewno styl autora:)
UsuńA jakie informacje masz na myśli? Powiem szczerze, że w tej książce też było kilka ciekawostek, które wzbudziły moją ciekawość;)
Dziękuję :*
Teorie spiskowe, jakoby DaVinci należał do organizacji Illuminati?
UsuńI jeszcze o damie, która pozowała do obrazu Mona Lisy? Kochanka, córka kupca, przyjaciela czy może znajoma z widzenia?
OdpowiedzUsuńDama jest, i Mereżkowski też był ewidentnie ciekaw kim była dla Leonarda:)
UsuńLubię biografie, a i chętnie o Leonardo dowiem się czegoś nowego, dlatego po książkę z chęcią sięgnę!
OdpowiedzUsuń