Marcin Kozioł - Wombat Maksymilian i rodzina w tarapatach.
Poszerzanie horyzontów dziecka to jedna z najlepszych rzeczy, jaką mogą zrobić dla niego rodzice. Świadomość ogromu i zróżnicowania świata bez wątpienia warto zaszczepiać w dzieciach od najmłodszych lat. Obecnie zadanie mamy o tyle ułatwione, że dostęp do wiedzy jest na wyciągnięcie ręki - wystarczy odpalić komputer czy włączyć kanał podróżniczy w TV. Wiemy jednak, że sama możliwość nie wystarczy, ważna jest też forma, w jakiej wiedza zostanie zaprezentowana. Marcin Kozioł i wydawnictwo Edipresse Książki też o tym wiedzą, dlatego seria Wombat Maksymilian już od pierwszego spojrzenia przyciąga uwagę. Po wzięciu książki do ręki nawet po samym jej ciężarze czuć, że środek ma wiele do zaoferowania.
Ostatnio miałam okazję przeczytać o Korei Południowej, a dzięki tej książce dla dzieci przeniosłam się całkiem niedaleko, bo do Chin. To tam w trzeciej części swoich przygód wylądował sympatyczny wombat Maksymilian. Było to moje pierwsze spotkanie z tą serią, a informacja, że książki można czytać oddzielnie, tym razem się sprawdziła. Minimum wiadomości, których czytelnik potrzebował na zapoznanie się z historią poprzednich tomów, zostało tu zamieszczone. Co tym razem spotka naszego włochatego bohatera?
Maksymilian jakiś czas temu wyruszył z rodzinnej Australii, kiedy kopiąc tunel "na maksa" zawędrował dalej, niż sięga wombacia wyobraźnia. Od tamtej pory zwiedził już kawałek świata i przeżył mnóstwo fantastycznych przygód. Jednak jego rodzina nie mając od niego żadnych wieści coraz bardziej się martwiła. Na poszukiwania brata wyruszył Klops, który po jakimś czasie natrafił na ślad prowadzący do Maksymiliana. Wkrótce okazało się, że szukać wombata-obieżyświata wyruszył ktoś jeszcze, i wpadł przy tym w kłopoty. Wraz z braćmi i sympatycznym szczurem He przemierzymy kawał Chin z misją ratunkową, przy okazji dowiadując się wielu ciekawych rzeczy o tym niezwykłym kraju.
Wizualnie książka po prostu cieszy oko - staranne wydanie, ogrom kolorowych zdjęć, przyjazny dziecięcemu, przez co niekoniecznie wprawionemu do czytania oku font, przy tym przemykające po stronach rysunki bohaterów i ciekawostki zawarte w ramkach - wszystko wygląda atrakcyjnie i na pewno skupi na sobie uwagę dziecka. Bogatej formie towarzyszy równie bogata treść - mnie samej udało się dowiedzieć wielu nieznanych dotąd rzeczy, które tylko rozbudziły mój apetyt na wiedzę. Moja dziewięcioletnia córka poradziła sobie z samodzielną lekturą bez problemu, dzięki czemu mogła towarzyszyć wombatom w podróży po takich miejscach jak Wielki Mur, Pekin, Szanghaj, Makao i wiele innych. Dowiedziała się, dlaczego przy wręczaniu prezentu dobrze wychowanemu Chińczykowi za pierwszym razem usłyszy odmowę, co myślą tam o szczurach, jakie przysmaki w Chinach nie przeszłyby jej przez gardło, po co rybakowi kormorany na patyku i wielu, wielu innych rzeczy, których nie przyszłoby jej do głowy szukać w internecie. Choć moje dziecko nie miało żadnego problemu z lekturą to ja jednak odniosłam wrażenie, że duża liczba wiadomości - tekst z głównym wątkiem o Maksymilianie urozmaicany ramkami z bardziej ogólnymi informacjami o zwiedzanych miejscach, do tego zdjęcia - mniejsze dzieci może lekko przytłoczyć, dlatego wskazane byłoby wspólne czytanie z dorosłym.
Interesującym rozwiązaniem jest dodatek multimedialny, dzięki dedykowanej aplikacji można skanować kody umieszczone na niektórych stronach i odtworzyć filmy, zdjęcia, mapy czy dźwięki. Z pewnością jest to ciekawy sposób na jeszcze większe zaangażowanie małego czytelnika. Tablet czy smartfon nie jest jednak niezbędny - kody można po prostu wpisać na stronie WombatMaksymilian.pl i ja tak też zrobiłam. Do książki zostały dołączone również dwa dodatki: talia wombacich kart i gra w wombacie norki, w której zdążyłam już ponieść kilka sromotnych porażek:)
Polecam wszystkim, którzy chcą dać dziecku do ręki kawałek świata. W poszukiwaniu przygód mały czytelnik raczej nie wykopie zbyt głębokiej norki jak Maksymilian, ale z pewnością nabierze ochoty na podróże. A te jak wiadomo, kształcą tak samo jak dobre książki.
Wizualnie książka po prostu cieszy oko - staranne wydanie, ogrom kolorowych zdjęć, przyjazny dziecięcemu, przez co niekoniecznie wprawionemu do czytania oku font, przy tym przemykające po stronach rysunki bohaterów i ciekawostki zawarte w ramkach - wszystko wygląda atrakcyjnie i na pewno skupi na sobie uwagę dziecka. Bogatej formie towarzyszy równie bogata treść - mnie samej udało się dowiedzieć wielu nieznanych dotąd rzeczy, które tylko rozbudziły mój apetyt na wiedzę. Moja dziewięcioletnia córka poradziła sobie z samodzielną lekturą bez problemu, dzięki czemu mogła towarzyszyć wombatom w podróży po takich miejscach jak Wielki Mur, Pekin, Szanghaj, Makao i wiele innych. Dowiedziała się, dlaczego przy wręczaniu prezentu dobrze wychowanemu Chińczykowi za pierwszym razem usłyszy odmowę, co myślą tam o szczurach, jakie przysmaki w Chinach nie przeszłyby jej przez gardło, po co rybakowi kormorany na patyku i wielu, wielu innych rzeczy, których nie przyszłoby jej do głowy szukać w internecie. Choć moje dziecko nie miało żadnego problemu z lekturą to ja jednak odniosłam wrażenie, że duża liczba wiadomości - tekst z głównym wątkiem o Maksymilianie urozmaicany ramkami z bardziej ogólnymi informacjami o zwiedzanych miejscach, do tego zdjęcia - mniejsze dzieci może lekko przytłoczyć, dlatego wskazane byłoby wspólne czytanie z dorosłym.
Interesującym rozwiązaniem jest dodatek multimedialny, dzięki dedykowanej aplikacji można skanować kody umieszczone na niektórych stronach i odtworzyć filmy, zdjęcia, mapy czy dźwięki. Z pewnością jest to ciekawy sposób na jeszcze większe zaangażowanie małego czytelnika. Tablet czy smartfon nie jest jednak niezbędny - kody można po prostu wpisać na stronie WombatMaksymilian.pl i ja tak też zrobiłam. Do książki zostały dołączone również dwa dodatki: talia wombacich kart i gra w wombacie norki, w której zdążyłam już ponieść kilka sromotnych porażek:)
Polecam wszystkim, którzy chcą dać dziecku do ręki kawałek świata. W poszukiwaniu przygód mały czytelnik raczej nie wykopie zbyt głębokiej norki jak Maksymilian, ale z pewnością nabierze ochoty na podróże. A te jak wiadomo, kształcą tak samo jak dobre książki.
Kiedy mój chrześniak będzie trochę starszy, na pewno podaruję mu tę książeczkę. 😊
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że od zawsze marzyłam o rodzinie i nawet teraz często myślę, o tym, że chciałabym swoim dzieciom w przyszłości dużo, dużo czytać! Bardzo się cieszę, że coraz więcej rodziców przykłada do tego więcej uwagi! :)
OdpowiedzUsuńWzbogaciłam się w tym roku o siostrzenicę, więc jak tylko trochę podrośnie, to na pewno zaopatrzę ją w takie książki - może pójdzie w ciotkę z czytaniem. :D
OdpowiedzUsuńsłodka okładka;D
OdpowiedzUsuńAch, muszę chyba w końcu postarać się o dziecko, bo jest tyle fajnych pozycji dla dzieci, a moa chrześnica, to już prawie kobietka i zaczytuje się w innych pozycjach :)
OdpowiedzUsuńAle super książeczka, sama bym ją przeczytała ;)
OdpowiedzUsuń