Było dobre, ale mnie się nie podobało. Małgorzata Oliwia Sobczak - Ona i dom, który tańczy [recenzja]
Iwa wraca do domu na Żuławach, by skonfrontować z rzeczywistością rewelacje usłyszane od matki przed śmiercią. Czy faktycznie w jej rodzinie były aż takie sekrety? W Drewnicy wita ją dom, który żyje swoim własnym życiem, na kobietę czekają też rozwiązania zagadek, o których nawet nie miała pojęcia. Czy dla Iwy prawda o matce, babci i tym, co związane z tytułowym domem, okaże się wybawieniem, czy przekleństwem?
"Jakiż głupi jest człowiek. Nie chce zawieść innych, więc zawodzi sam siebie".
Opis książki brzmiał dla mnie jak jedno wielkie przeczytaj mnie! - tajemnice rodzinne, powojenna rzeczywistość, mała wieś i jej mieszkańcy, specyficzny klimat powieści i Żuławy, o których nigdy dotąd nie czytałam. Rzeczywiście, to wszystko było w Ona i dom, który tańczy. Mamy trzy kobiety, które widziały więcej niż inni. Kochały i cierpiały, każda na swój sposób radziła sobie ze stratą i bólem, jaki zadawało im życie - w czasach wojny, w PRL-u i współcześnie. Babcia, córka i wnuczka Iwa, której los dał szansę rozliczenia się z przeszłością swoją oraz swojej rodziny i rozpoczęcia życia w pewien sposób od nowa. To czytelnicze spotkanie naprawdę miało szansę, ba, powinno się udać. Dlaczego zatem ta książka do mnie nie trafiła?
Zacznijmy od początku, a tam... był chaos. Trzy bohaterki, trzy naprzemiennie występujące narracje - Ona, Ta, Tamta, jakaś Najbliższa, do tego przeskoki czasowe - bardzo długo nie mogłam się w ogóle połapać, o kim w danym momencie czytam. A jeśli od samego początku muszę w ten sposób prowadzić walkę z fabułą, to nie wróży to dobrze naszej znajomości. Dla mnie dużo czytelniejsze byłoby podpisywanie rozdziałów imionami bohaterek, łatwiej byłoby mi je wtedy czytać jeden po drugim. Przejdźmy jednak dalej.
Im dalej w książkę, tym... dziwniej. Rzeczywistość miesza się z imaginacją, realne z nierealnym, oczami naszych bohaterek widzimy i czujemy więcej, mocniej niż przeciętny człowiek. Żuławy w tej historii to miejsce przesiąknięte magią, żywcem wyjęte z legend i baśni, które momentami niemal ożywają na naszych oczach. Z jednej strony było to piękne ukazanie historii tej ziemi, tak różnej od przeszłości mojej małej podkarpackiej wioski, z drugiej jednak było dla mnie tego po prostu za dużo - w całej tej baśniowości gubiłam główny wątek historii. Ona i dom, który tańczy i jego magia nie rzuciły na mnie czaru, wręcz przeciwnie, trochę rozczarowały. Gdyby nie lektura książek Jakuba Małeckiego, w których realizm magiczny urzekł mnie i zachwycił, przyczyn tego rozczarowania szukałabym w sobie i w moim mało otwartym na to, co niewidzialne gołym okiem umyśle. Kiedyś się jednak udało, więc to nie mój odbiór gatunku tu zawinił.
Nie szukam winy również w książce, paradoksalnie mimo tego, że mi się nie podobała, muszę oddać sprawiedliwość i przyznać, że jest dobrze napisana - wielowątkowa, spójna, z dobrze wykreowanymi postaciami, nieszablonowym pomysłem i niecodziennym jego wykonaniem. Podczas lektury kolejnych rozdziałów miałam poczucie, jakbym nie mogła "zaskoczyć" i poczuć tej historii. Rozum podpowiadał "no przecież to jest dobre!" ale serce czytelnika wzruszało ramionami z obojętnym "no i?". Miałam nawet taki plan, by spróbować przeczytać tę opowieść w ten drugi rekomendowany przez autorkę sposób, czyli rozdziałami przypisanymi do poszczególnych bohaterek, ale odpuściłam. Jeśli po pierwszym razie nie ma żadnej chemii, to trzeba po prostu przyjąć to do wiadomości i iść dalej, prawda?
Czytaliście tę książkę? Macie ją w planach? Jestem bardzo ciekawa, jak Wy ją odebraliście. Wiem, że tytuł zbiera bardzo pozytywne recenzje, dlatego nie chciałabym Was zniechęcać do lektury, wręcz przeciwnie, chętnie skonfrontowałabym moje wrażenia z Waszymi:)
cytat strona 304.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Novae Res.
Jeszcze nie wiem, czy się skuszę.:)
OdpowiedzUsuńZobaczysz:)
UsuńAni nie czytałam, ani o niej nie słyszałam, ale raczej nie mam jej w planach ;)
OdpowiedzUsuńJa nie namawiam do lektury;)
UsuńMi osobiście już sama okładka bardzo się podoba, na dodatek intryguje mnie zarys fabuły, więc z pewnością w niedalekim czasie sięgnę po tę powieść :)
OdpowiedzUsuńOkładka na żywo robi jeszcze większe wrażenie, jedna z lepszych, jakie ostatnio trzymałam w rękach.
UsuńRaczej sie w tym nie widze. Zwlaszcza, ze tak zachwalane ksiazki Maleckiego niezbyt mi leżą, wiec spodziewam sie, ze i ta nie jest dla mnie.
OdpowiedzUsuńSkoro książki Małeckiego i nie leżały to raczej ta też nie będzie, chociaż kto wie, może będzie na odwrót:)
UsuńA wydawało mi się, że to będzie taka ciekawa książka, nie sądziłam, że im dalej tym będzie dziwniej.
OdpowiedzUsuńJa na "dziwność" w pewnym sensie byłam przygotowana, ale ta tutaj mnie przerosła.
UsuńNie słyszałam dotąd o tej powieści i przyznam, że nie mam na razie na nią ochoty. Magia i baśniowość rzadko do mnie przemawiają, nie przepadam też za, jak to ciekawie określiłaś, walką z fabułą, więc na razie odpuszczam.
OdpowiedzUsuńGłównym winowajcą tej walki były rozdziały nazywane "Ta, Tamta, Ona" i fakt, że nawet w tych rozdziałach raz była teraźniejszość, czasami przeszłość. Po jakimś czasie już wiedziałam kto jest kim i nawet retrospekcje nie sprawiały mi problemu, ale za długo zajęło mi orientowanie się w tak podstawowych kwestiach.
UsuńNie dziwię się, że to wprowadza chaos. Mnie by pewnie już samo to "Tamta", "Ona" itd. zirytowało, bo jakiś dziwaczny sposób na zaznaczenie perspektywy. A skoro pojawia się jeszcze zamieszanie z czasem opisywanych wydarzeń to naprawdę podziękuję za lekturę :)
UsuńNie jest dobrze, gdy podczas lektury ma się problemy z orientacją co jest czym. To odbiera przyjemność czytania i spowalnia bardzo.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się tytuł tej recenzji :-)
Tytuł oddaje moje wrażenia po lekturze w 100% :) Nie mogę powiedzieć, że to zła książka, bo byłabym niesprawiedliwa, ale to nie zmienia faktu, że ja już do niej na pewno nie wrócę i szybko o niej zapomnę.
UsuńJa i tak mimo wszystko mam ochotę na tę książkę :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że jednak nie udało się zapanować nad tym chaosem, skoro reszta była poprawna. Z drugiej strony jednak, książka może być napisana dobrym językiem, ale za to może nie mieć "tego czegoś". ;/ Szkoda, że tutaj tak było.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak było w tym przypadku. Książka nie jest raczej na pewno w Twoim guście, więc nie zachęcam Cię do lektury;p
UsuńHmm niestety nie czytałam książek Małeckiego, a realizm magiczny kojarzy mi się jedynie z Fawlsem (zresztą rewelacyjnym) więc może i na tę pozycję się skuszę :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Może Tobie przypadnie do gustu:)
UsuńNie cierpię takich przeskoków, w których nie mogę się odnaleźć. Więc dla mnie książka od razu jest spalona :)
OdpowiedzUsuńRozumiem:)
UsuńEh, chyba podziękuję. Nie czuję się zachęcona, zresztą chyba nawet nie ma czym... :(
OdpowiedzUsuńCzasami też tak mam, że właściwie książka jest dobra i nic konkretnego nie mogę jej zarzucić, a jednak mi się nie podoba :) Na tę się nie skuszę, skutecznie odstraszyłaś mnie tym zmieszaniem rzeczywistości z imaginacja :)
OdpowiedzUsuńMimo Twoich mieszanych uczuć, co do niej chciałabym dać jej szansę. Bardzo lubię powieści wielowątkowe. Lubię też czytać o różnych tajemnicach rodzinnych! :) Zobaczymy! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, poprostualeksandraa
Zastanawiam się nad tą książką od dłuższego czasu. Widziałam właśnie, że to wydanie od novae res cieszyło się całkiem dobrymi recenzjami, a też uważano, że ksiażka jest dosyć nietypowa. Wydaje mi się, że każdej książce warto dać szansę. Czasami jest dzień na czytanie czegoś, a czasami nie. Ostatnio jak czytałam moją ulubioną serię z Nocnymi Łowcami to tak mi wolno szło...a zazwyczaj potrafiłam w max 2 dni książkę przeczytać :/
OdpowiedzUsuń