Louise Penny - Martwa natura / 11 na 10


W pewnym wieku śmierć nie jest aż tak zaskakująca, a Jane Neal przeżyła już swoje - w ciągu siedemdziesięciu pięciu lat dała się zapamiętać jako jedna z najlepszych osób w Three Pines. W pewnych miejscach nawet śmierć poniesiona od strzału z łuku nie jest czymś abstrakcyjnym, a na południe od Montrealu niejeden myśliwy zabierał o tej porze roku swój sprzęt. Ale i dociekliwość Armanda Gamache'a prowadzącego sprawę nie powinna dziwić - bo choć lokalna społeczność jest przekonana o tym, że biedną Jane spotkał wypadek, tak szef wydziału zabójstw ma co do tego wątpliwości. 
"- Mówią, że czas leczy rany. Myślę, że to gówno prawda. Czas nic nie zmienia. Leczy tylko wtedy, gdy ktoś chce zostać uleczony".
Martwa natura to początek serii o inspektorze Gamache'u, który wbrew aktualnym trendom w tym gatunku ma żonę, z którą się świetnie dogaduje, nieprzyćmione używkami zmysły, nerwy na wodzy i cierpliwość nawet dla najbardziej irytujących podwładnych. Nie jest też nadczłowiekiem rozwiązującym zagadkę od pierwszego spojrzenia na denata - jest ludzki, a przy tym po prostu bardzo dobry w swojej pracy. Do tego powiedziałabym, że nie jest on gwiazdą tej książki, nie wysuwa się na pierwszy plan - on w Three Pines jest po to, by obserwować, i można odnieść wrażenie, że Armand w każdej scenie, nawet tej, która go nie dotyczy, gdzieś tam przewija się w tle, dając bohaterom możliwość zaprezentowania siebie, a nam wytypowania zabójcy. 

A jeśli już o bohaterach i zabójcy mowa - szybko wychodzi na jaw, że Jane nie padła ofiarą zbłąkanej strzały. Nasi bohaterowie stają się więc wszyscy na równi podejrzani, a nie ma nic bardziej podkręcającego atmosferę na prowincji jak zabójstwo starszej pani o nieposzlakowanej opinii. Znalezienie motywu nie jest więc prostą sprawą tym bardziej, że mała społeczność niekoniecznie ma ochotę dzielić się swoimi sekretami. W którą stronę skierować oskarżycielski wzrok? Na rodzinę, znajomych, którym mogła podpaść emerytowana nauczycielka, czy na tych, którzy żyli z nią w przyjaźni? A może zabójca wrócił z przeszłości panny Neal? Jak na sprawę zabójstwa staruszki w małej mieścinie z zaledwie garstką podejrzanych nie jestem w stanie wytypować poprawnie zabójcy, to znaczy, że lektura była nad wyraz udana. Ale Martwa natura podobała mi się nie tylko dlatego.
"- Życie to zmiana. Jeśli się nie zmienia i nie ewoluuje, człowiek się zatrzymuje, podczas gdy reszta świata rwie się do przodu. Większość z tych ludzi jest bardzo niedojrzała. Prowadzą nieruchome życie martwych natur, cały czas czekając".
Styl pani Penny jest równie ujmujący, jak jej główny bohater. Autorka nie spieszy się z akcją, świetnie przedstawia charakterystyki swoich bohaterów, zarysowuje łączące ich więzi, nie brakuje tu inteligentnego humoru i przede wszystkim emocji - zwłaszcza tych, przez które ludzie dopuszczają się zbrodni. Kryminał w starym stylu - tylko denat, morderca i umysł detektywa. Louise Penny swoim debiutem dowodzi, że nie trzeba wplątać swojego bohatera w sprawy, gdzie ciał jest więcej niż kartek w powieści, by trzymać czytelnika w napięciu do ostatniej strony. Do tego samo miejsce akcji jest czymś odświeżającym pośród skandynawskich czy amerykańskich klimatów - kiedy ostatnio czytaliście o relacjach między frankfofonami i anglofonami? Dla mnie Quebec i jego specyfika to absolutna nowość.
Powiedzieć, że mi się podobało to jak nic nie powiedzieć. Jestem tą książką po prostu zachwycona i już nie mogę się doczekać, aż zabiorę się za Zabójczy mróz

Egzemplarz recenzencki od wydawnictwa Poradnia K.

Tłumaczenie: Kamila Slawinski

Cytaty: strona 254, 151

Komentarze

  1. Namówiłaś mnie! Normalny detektyw to rzeczywiście rzadkość, więc chętnie się z nim zapoznam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postać Gamache'a i całe miejsce akcji jest czymś odświeżającym, polecam;)

      Usuń
  2. Niesamowicie zachęcająca recenzja! Mam teraz wielką ochotę na tę książkę. Jestem jej ogromnie ciekawa 😊

    Pozdrawiam,
    Ksiazkowa-przystan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio przed kryminałami bronię się rękami i nogami. Nie wiem dlaczego mam uraz. Może jesień będzie bardziej sprzyjała kryminalnym klimatom, ale z tego co piszesz może być to coś dobrego i może właśnie to ta książka będzie tą, która przywróci mi wiarę w kryminały :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Moje wrażenia czytelnicze nie do końca pokryły się z oczekiwaniami, liczyłam na mocniejsze akcenty i szybszą dynamikę, lecz nie mogę napisać, że się zawiodłam, gdyż otrzymałam coś innego, nieszablonowego, subtelnie nawiązującego do klasyki kryminalnej, a do tego spójnego, logicznego i z zaskakującym zakończeniem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może gdybym zasiadała z konkretnymi oczekiwaniami, to też moja ocena byłaby inna. Ale nie miałam żadnych, a to co otrzymałam, po prostu z miejsca do mnie przemówiło:)

      Usuń
  5. Zachęcasz. Bardzo! Aż poczułam ten klimat. Detektywów- ludzi jest niewielu, wszystko poszło w stronę Sherlocka Holmesa, haha. A miło jest czytać o ludziach zwyczajnie dobrych w swoim fachu. Przyjrzę się bliżej tej pozycji!
    mrs-cholera.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co prawda Holmes, a raczej Doyle nigdy mnie nie przekonał, ale wydaje mi się, że detektywi wszyscy poszli właśnie w stronę odwrotna do Holmesa, a Gamache go trochę tym swoim przenikliwym umysłem przypominał :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarz, który w żadnym stopniu nie nawiązuje do treści posta, nie przechodzi przez moderację. Zero tolerancji dla spamu.

Komentarze na temat są bardzo mile widziane. Konstruktywna krytyka również :)

Popularne posty z tego bloga

Aline Ohanesian - Dziedzictwo Orchana

Peety. Pies, który uratował mi życie.

Katarzyna Berenika Miszczuk - Ja, anielica [recenzja]

Obserwatorzy