Magdalena Knedler - Twarz Grety di Biase. Do sześciu razy sztuka


Adam prowadzi niewielką galerię we Wrocławiu. Cierpiący na nerwicę mężczyzna zamknął świat w sztywnych ramach utartych schematów i rytuałów, przez co może i nie doświadcza zbyt wiele z życia, ale jeszcze nie wylądował na oddziale zamkniętym. Uśpione od lat emocje nagle budzą się w nim pod wpływem dwóch obrazów tajemniczej włoskiej malarki. Uwieczniona  na nich twarz Grety di Biase działa na Adama jak światło na ćmę, podobnie jak mailowa korespondencja, która się między nimi zawiązuje. Pomimo ograniczeń własnego umysłu mężczyzna postanawia odnaleźć malarkę i wyrusza w podróż do Włoch. Czy znajdzie tam Gretę?

Książki Magdaleny Knedler, które do tej pory miałam okazję czytać, ujmowały mnie stylem, wrażliwością, postaciami i poruszaną tematyką. Nie mam zbyt wielu ulubionych pisarzy, ale to między innymi po książki tej autorki sięgam w ciemno. Tym razem jednak strzał w ciemno okazał się dla mnie mocno chybiony. Dlaczego?

Malarstwo nigdy szczególnie na mnie nie oddziaływało, nie pasjonuję się też włoskimi artystami jak i samymi Włochami i może tu leży po części problem, ponieważ te tematy odgrywają w tej powieści znaczną rolę. Może nawet zbyt znaczącą z punktu widzenia laika takiego jak ja? Bo oczywiście w konwersacji historyka sztuki i malarki nie mogło zabraknąć malarzy, dzieł sztuki, nurtów czy technik, ale ich natężenie mogło być zbyt duże. Dla mnie było.

Problem miałam nie tylko z tym. Niestety główny wątek, czyli pogłębianie się relacji Adama i Grety i wreszcie podróż mężczyzny do Włoch, okazał się dla mnie wręcz zaskakująco mało interesujący. Przyczyn tego stanu rzeczy upatruję w - mówiąc wprost - przegadaniu tej historii i nie mam na myśli dialogów, których było tu jak na lekarstwo. Kilkustronicowe maile, opisy stanów wewnętrznych bohatera, o szczegółowych detalach dotyczących obrazów czy ich historii nie wspominając, doprowadziły do tego, że niczym Adam kolejnego maila od Grety wypatrywałam jakiegokolwiek przyspieszenia akcji. Tyle że on czekał z niecierpliwością, a ja rosnącym znużeniem. I nawet to, że punkt kulminacyjny pod tym względem jako tako spełnił moje oczekiwania, niczego niestety nie zmienia.

Bilans jest taki, że po pięciu zachwytach przyszedł czas na rozczarowanie.

Nie jest jednak tak, że Twarz Grety... nie ma w sobie niczego interesującego. Uwagę na pewno przykuwają charakterystyczni bohaterowie, do których zresztą przyzwyczaiła czytelników autorka. Łatwo było wyobrazić sobie umęczonego nerwicą Adama, jego przyjaciela Zygmunta (pisząc te słowa mam przed oczami jego obraz ze zmaltretowanym Chrystusem), Nitę czy inne postacie z tła. Dało się też poczuć  emocje, które towarzyszyły bohaterowi przy poszukiwaniu śladów Grety we Włoszech, ale skłamałabym twierdząc, że śledziłam je z zapartym tchem. Warto wspomnieć o innych niż nerwica problemach poruszanych w tej książce, takich jak samotność, przemoc, ludzka słabość i przede wszystkim to, jak bardzo ubogaca życie otwarcie się na potrzeby drugiego człowieka, a jak spłyca je ograniczenie się tylko do własnego wnętrza. 

Biorąc pod uwagę te wszystkie wątki, z których stworzona została Greta, na myśl przychodzi mi cytat z książki w pełni oddający to, co czułam w trakcie lektury:

- (...) To niezwykłe, że z tak ciekawego tematu można zrobić tak nudny film.

Z książką niestety może być podobnie.

Tekst powstał przy współpracy z portalem Zażyj kultury.

Komentarze

  1. Dziękuję za szczerość w recenzji Zdecydowanie sobie odpuszczę. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, bo tytuł mnie zaintrygował na tyle, że byłabym skłonna kupić książkę, a tak raczej tego nie zrobię.

    OdpowiedzUsuń
  3. Poczytaj jeszcze inne recenzje, bo są raczej bardzo pozytywne, i wtedy podejmij decyzję:) wiadomo że odbiór książek jest subiektywny, może tobie podeszłaby bardziej. Ale ja nie jestem zadowolona z lektury, a też miałam ją kupować.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fascynujące u Magdy Knedler jest jej wczucie się w klimat książki. Ja czytałam powieści o Annie Lindholm, policjantce ze Szwecji. A klimat z kolei był typowo wenecki ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja jeszcze nie czytałam nic tej autorki i szczerze mówiąc chciałam zacząć od tej lektury... Ale i mnie nie po drodze z malarstwem, więc chyba zdecyduję się na coś, co mnie może zaciekawić...

    OdpowiedzUsuń
  6. Skoro tak stawiasz sprawę w recenzji to ja raczej podziękuję za tę książkę :)

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
  7. Może zaskoczę Panią, ale nie zniechęciła mnie Pani chłodną opinią o tej powieści. Od czasów młodości interesuję się sztuką wizualną i muzyką. Czytuję bardzo różne książki, które czasem niespodziewanie budzą moje zainteresowanie, kiedy zaczynam je odbierać przez "filtr malarstwa, fotografii, symboliki". Takie odczucia miałem też podczas czytania reportażu "Ortodroma" https://krainslowa.blogspot.com/2018/06/tytu-ortodrama-autor-mateusz.html Pozdrawiam i zapraszam do przeczytania mojej recenzji wczoraj opublikowanej.

    OdpowiedzUsuń
  8. W takim razie ta książka może się okazać dla Pana odpowiednią :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taką mam nadzieję :) Po jej lekturze obiecuję podzielić się wrażeniami. Już ja wpisałem na moją listę. Pozdrawiam i życzę miłego dnia.

      Usuń
  9. A mnie trochę zaintrygowałaś :) Może nie tym, że czekałaś nie tak jak główny bohater, jednakże nie mam chyba nic przeciwko mailującym bohaterom czy też Włochom :) Ale co osoba to gust :)

    Pozdrowienia!
    rozchelstanaowca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie to może być książka dla Ciebie ;)

      Usuń
  10. Szkoda, że się rozczarowałaś.

    OdpowiedzUsuń
  11. Akurat ta książka autorki mnie nie zainteresowała, ale na inne jej pozycje mam ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  12. Do tej pory nie miałam okazji poznać autorki .

    OdpowiedzUsuń
  13. Rzeczywiście, temat wydaje się ciekawy. Szkoda, że wyszło tak nijako, bo w przeciwnym wypadku byłabym nawet skłonna przeczytać. Cóż, chyba każdemu pisarzowi zdarza się w końcu ten gorszy tytuł. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarz, który w żadnym stopniu nie nawiązuje do treści posta, nie przechodzi przez moderację. Zero tolerancji dla spamu.

Komentarze na temat są bardzo mile widziane. Konstruktywna krytyka również :)

Popularne posty z tego bloga

Aline Ohanesian - Dziedzictwo Orchana

Peety. Pies, który uratował mi życie.

Katarzyna Berenika Miszczuk - Ja, anielica [recenzja]

Obserwatorzy