Helena Waszniewska - Udomowiona. Nigdy nie poddam się [recenzja przedpremierowa]
Alicja marzyła o tym samym, co spora część kobiet - chciała stworzyć dom pełen miłości dla siebie i swojego synka. Mieć rodzinę, w której nie będzie zawadzać, gdzie będzie mogła być matką, żoną i po prostu sobą. Być może dlatego tak szybko zdecydowała się na małżeństwo bądź co bądź z rozsądku. Co prawda Łukasz był sympatyczny i wyraźnie w nią wpatrzony, jednak ich znajomość była głównie korespondencyjna, w czasach sprzed internetu i telefonów komórkowych. Alicja mimo wszystko zdecydowała się na ten krok, z którym łączyła się wyprowadzka do innego miasta. Chciała mieć rodzinę i zamierzała dać z siebie wszystko, by ją stworzyć. Łukasz też chciał, by im się udało. W takim razie dlaczego kobieta tyle razy musiała powtarzać sobie "Nigdy się nie poddam"? Czy nawet najszczersze chęci nie są wstanie pokonać prozy życia? W którym momencie można było powiedzieć "pas"? I czy winą powinno się obarczać tylko jedną stronę?
Książka licząca ponad pięćset stron, będąca pierwszym tomem historii o jednej kobiecie. Sporo, jak na życiorys wydawać by się mogło zwyczajnej matki i żony. Z lektury wynika, że Alicja miałaby dzisiaj ponad pięćdziesiąt lat, a Udomowiona to relacja z przeszłości, której punkt kulminacyjny sięga kilkunastu lat wstecz. Co się wtedy stało? Jak do tego doszło? I dlaczego los Alicji okazuje się zbyt częstym losem nas, kobiet?
Bohaterka zdecydowanie nie ma w życiu lekko. Wrażliwa kobieta ze zbyt dużym bagażem doświadczeń, rozpoczyna nowy etap w życiu. Była przy tym pełna nadziei i dobrych chęci. Jak bardzo ją podziwiałam! Nie było dla niej rzeczy niemożliwych. Potrafiła walczyć o szczęście rodzinne, o dobro swoich dzieci, o swoje małżeństwo, o dom. O wszystkich i wszystko poza... sobą samą. Jako paliwa potrzebowała jedynie dobrego słowa i uwagi męża. Chciała czuć, że jest nie tyle doceniana, co po prostu zauważana. Dałaby radę z całym światem za garstkę uczucia. A gdy paliwa zabrakło....
Po tej lekturze nasunęła mi się cała masa pytań. Dlaczego my kobiety tak często nie potrafimy odpuścić? Czy oddając innym wszystko, absolutnie całą siebie, mamy szansę osiągnąć szczęście? Nie tylko w dziedzinie ogniska domowego, ale chociażby w związkach, pracy, relacjach z rodziną - często chcemy dobrze. Może za bardzo chcemy? Czy to kwestia wychowania dziewczynek na układne, zgodne i zadowalające wszystkich wokół? A wobec mężczyzn - czy jeśli nie pije, nie bije i chodzi do pracy, to każdy inny wymóg jest już fanaberią ze strony kobiet? Czy mimo upływu lat role społeczne z czasów naszych rodziców wciąż mają się dobrze, choć wobec kobiet stawia się obecnie więcej zadań? I czy faktycznie świat by się zawalił, gdybym ja czy Ty na jakiś czas przestała próbować zostać perfekcyjną panią domu?
Mimo obszerności i częstych pobocznych dygresji, siłą rzeczy spowalniających główny wątek, książkę czyta się nadzwyczaj lekko i szybko. Barwne opisy, sympatyczne postaci, życiowe problemy, gdzieś w tle zmieniająca się Polska - to wszystko wpływa na pozytywny odbiór treści. Trzecioosobowa narracja prowadzona głównie z perspektywy Alicji daje możliwość bliskiego poznania tej niezwykłej kobiety. Od samego początku wiemy, do jakich dramatycznych wydarzeń doszło w tej rodzinie, by potem przez kolejne rozdziały dowiadywać się, co się na nie złożyło. Dzięki temu zabiegowi po odłożeniu książki nie sposób nie zastanawiać się, co stało się dalej, i nie oczekiwać na jak najszybsze wydanie kontynuacji.
Dlaczego pytałam na początku, czy winą można obciążać tylko jedną stronę? Wydaje mi się, że biorąc na siebie zbyt wiele, same niejako przyczyniamy się do swojego przeciążenia. Chcemy być Herculesami, Matką Roku, Perfekcyjną Panią Domu i bohaterką erotyka w jednym. Dlatego chciałabym poznać bliżej perspektywę Łukasza, dowiedzieć się, co nim kierowało, kiedy podejmował takie a nie inne decyzje. Czy był naprawdę tak niezainteresowany domem, pewny, że wywiązuje się ze swoich obowiązków, czy może powód jego zachowania był zupełnie inny? Z drugiej strony kwestią sporną pozostaje dla mnie, czy bohaterka mogła zrobić coś jeszcze. Dotąd nie znalazłam odpowiedzi. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że historia z kart powieści wydarzyła się naprawdę, ale wrażenie to jedno, a tekst mówiący o przypadkowym podobieństwie do prawdziwych wydarzeń to drugie.
Dlaczego pytałam na początku, czy winą można obciążać tylko jedną stronę? Wydaje mi się, że biorąc na siebie zbyt wiele, same niejako przyczyniamy się do swojego przeciążenia. Chcemy być Herculesami, Matką Roku, Perfekcyjną Panią Domu i bohaterką erotyka w jednym. Dlatego chciałabym poznać bliżej perspektywę Łukasza, dowiedzieć się, co nim kierowało, kiedy podejmował takie a nie inne decyzje. Czy był naprawdę tak niezainteresowany domem, pewny, że wywiązuje się ze swoich obowiązków, czy może powód jego zachowania był zupełnie inny? Z drugiej strony kwestią sporną pozostaje dla mnie, czy bohaterka mogła zrobić coś jeszcze. Dotąd nie znalazłam odpowiedzi. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że historia z kart powieści wydarzyła się naprawdę, ale wrażenie to jedno, a tekst mówiący o przypadkowym podobieństwie do prawdziwych wydarzeń to drugie.
Alicja to kobieta, która chyba zbyt często musiała sobie powtarzać, że nigdy się nie podda. Jestem pewna, że w jej historii każda z nas odnajdzie część siebie. Refleksyjna, mimo trudnego tematu pełna ciepła opowieść o sile, którą mamy w sobie. Wystarczy wytrwale jej szukać i się nie poddawać. Tak jak Alicja.
Za przesłanie egzemplarza do recenzji dziękuję wydawnictwu Novae Res.
Zaciekawiłaś mnie swoją recenzją. JEstem ciekawa czy odbiorę ją podobnie :)
OdpowiedzUsuńI właśnie takie historie lubię. Gdy mogę odnaleźć cząstkę siebie.
OdpowiedzUsuńPolska autorka więc od razu daję punkty za pochodzenie. Dodatkowo chyba niezła książka. Zobaczymy. :)
OdpowiedzUsuńTeraz kończę Kasię Mlek (kolejną książkę), potem zabieram się za drugą Kasię (Bulicz-Kasprzak).
Chociaż Twoja recenzja jest zachęcająca, to nie czuje, aby ta książka przypadłaby mi do gustu... :(
OdpowiedzUsuńAleż mnie zaciekawiłaś. A co do kobiet, muszę się zgodzić,trafiłaś w punkt, nigdy się nie poddajemy, nie potrafimy odpuszczać. Chyba taka nasza natura. A czy zawsze warto?
OdpowiedzUsuńKsiążka porusza chyba bardzo aktualny problem i myślę, że znajdzie szerokie grono czytelniczek. Chętnie kiedyś ją przeczytam :)
OdpowiedzUsuńWiesz, jak to ze mną jest, czytam recenzje takich książek, ale i tak po nie nie sięgnę, z jednego, już wcześniej wspomnianego, powodu.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
polecam-goodbook.blogspot.com
Zachęcająca recenzja, książka też wydaje się interesująca, a skoro nasuwa wiele takich życiowych pytań to chętnie się z nią zmierzę :)
OdpowiedzUsuńNie przekonują mnie związki, w których o wspólne życie trzeba walczyć, czyli w praktyce chodzić wokół partnera na paluszkach, nie mieć wymagań, poświęcać się przez cały czas. Jeśli bohaterka tak właśnie robiła, byle tylko nie poddać się i na siłę stworzyć rodzinę to nie znalazłybyśmy wspólnego języka.
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam. Coś w tym jest, że kobiety zawsze na siłę chcą dobrze. Ja też bym wszystkim dookoła chciała pomóc, wesprzeć, sprawić radośc, a czasem obraca się to przeciw mnie..
OdpowiedzUsuńtematyka niezbyt moja...
OdpowiedzUsuńZ obyczajówkami u mnie cienko i tutaj tematyka też mnie jakoś nie porwała. Ostatnio u mnie tylko tajemnice i krew na zmianę z młodzieżówkami. :D
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, chyba bym się aż tak z bohaterką nie zaprzyjaźniła, zbyt wiele działań "z rozsądku" i pragnienia bycia nie do zgięcia. Czasami jednak wolałabym dać na luz. ;)
Zachęcają mnie do sięgnięcia po tę książkę dwa argumenty: występujące w treści życiowe problemy i fakt, że mogę dostrzec tutaj kawałek samej siebie. Lubię takie historie, więc nie mówię jej "nie" :)
OdpowiedzUsuńBardzo cenię sobie powieści skłaniające do refleksji, a w tym przypadku takowych na pewno by mi nie zabrakło.
OdpowiedzUsuńTa książka mogłaby mi się spodobać. Z perspektywy kobiety, o życiu codziennym :)
OdpowiedzUsuńTa książka mogłaby mi się spodobać. Z perspektywy kobiety, o życiu codziennym :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że nas tak właśnie wychowano, żebyśmy dbały o wszytko i były przy tym perfekcyjne. A najgorsze jest to, że czyjeś dobro stawiamy wyżej niż swoje. Może właśnie takie książki naucza nas innego życia.
OdpowiedzUsuńZacząłem Wam robić konkurencję :)
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się tego, ale mnie zachęciłaś, zdecydowanie :)
OdpowiedzUsuńTemat ciekawy, bo taki życiowy. Trochę się jednak obawiam tych 500-set stron, bo jak na powieść będącą dopiero pierwszym tomem, to sporo. Nie zaprzeczam jednak stwierdzeniu, że sięgnę kiedyś po tę książkę. Teraz na pewno nie, bo jestem zakopana w zaległościach, ale może w przyszłości :)
OdpowiedzUsuń