#nierozumiem - o zachowaniach niektórych blogerów.


Tytuł tego posta jest nieprzypadkowy. Bardziej chodzi mi w nim o to, że nie rozumiem pewnych zachowań, a nie że mnie one denerwują (z wyjątkiem pierwszego). Widząc je tak jak Kajah zastanawiam się pocopocopocopoco? Może teraz pomyślicie "a ty po co tworzysz kolejny już post o tym, jaka blogosfera jest be?" Nie mam zamiaru się tu użalać, diagnozować ani zwracać;) - cichutko i na boku napiszę tylko, co nieodmiennie mnie tu wprawia w osłupienie. 

No to lecimy.

Ta książka mogłaby mnie zainteresować:) 

I najlepiej jeszcze link do bloga. 
Po co pisać taki komentarz? Co on daje? Czy faktycznie ktoś oddaje tego typu spam? Nie rozumiem, jak po pierdyliardzie postów w sieci o tym, że spam odstrasza, dalej są ludzie potrafiący napisać trzy wyrazy bez związku z postem i kliknąć opublikuj. Jasne, czasem czyjś post po prostu nie daje pola do większych manewrów. Czasem. A nie kilkanaście razy dziennie.

Tak wyglądam czytając kolejny spam.

Zamawiam, więc jestem

Każdemu według możliwości, był czas że czytałam trzy razy więcej niż teraz. Jak ktoś daje radę przeczytać 20 książek w miesiącu to bez ironii napiszę, że podziwiam. Ale jak ktoś ma 20 przeczytanych książek czekających w kolejce do zrecenzowania to przykro mi, ale nie wiem, jak teksty o nich mogłyby być dokładne, dopracowane czy pogłębione. 
Ale przecież nikt nie mówi że muszą, prawda?

Tłumacz Google

Umówmy się - nie każdy jest po polonistyce. Ale każdy miał w szkole język polski. Jak widzę recenzję - pal licho z ortografią, każdemu się zdarzy - ale ze składnią porąbaną siekierą maniakalnego zabójcy, to zawsze jestem w szoku czytając na końcu "za egzemplarz recenzencki dziękuję..." Ten szok potęguje się, gdy widzę komentarze pod takim postem. Praktycznie nigdy nie są one krytyczne. Zastanawiam się wtedy, czy to pokarm dla trolla książkowej blogosfery (coś jak moja cegiełka do licznika odwiedzin tej strony), czy to tylko wyznawcy punktu pierwszego tej listy.


Plagiat? Jak to wyłapali?!?

Dalej są osoby, które nie wiedzą, że w takiej społeczności jak ta książkowa nie ma opcji, żeby prędzej czy później to nie wyszło. Nie ma. A mimo to nie ma chyba miesiąca, żeby ktoś nie wykazał się tym mało widowiskowym samobójem. Przecież po czymś takim zostaje tylko zwinąć biznes albo zmienić adres bloga .
Mimo to chodzących na takie skróty nie brakuje.
Brwi za każdym razem same idą do góry. 

Dlaczego publikuję taki post? Jest kilka powodów:
- bo mogę,
- bo mnie naszło,
- bo może komuś da do myślenia,
- bo nie wiem, ile jeszcze tu między wami pobędę, to co sobie mam żałować - kiedy mam o tym napisać, jak nie dziś? ;) 


Komentarze

  1. Daj spokój... Z tymi plagiatami to mi czasami witki opadają. Jeżeli kiedykolwiek nadzieję się na swoją recenzję na cudzej stronie, to chyba nawet nie będę rozmawiać, tylko od razu rzucę pozwem o odszkodowanie. Może jedna osoba tak zrobi, druga i ludzie się w końcu nauczą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja zawsze piszę, że "Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości..."i nie zawsze egzemplarze recenzenckie są pozytywnie ocenienie. Głownie robią to te osoby, które starają się, aby nie stracić współprac. Ja za długo w tym siedzę, aby się podlizywać, ale fakt, że wybieram tylko niektóre tytuły do recenzji gdyż nie che na siłę czytać czegoś co do mnie nie pasuje. Nie lubię gdy mam narzucony tytuł.. Plagiat - bo im się czytać nie che, a książki za darmo otrzymywać chcą więc kradną cudze teksty. Mi już na ten temat to nawet mówić się nie chce. Ja czytam bo lubię. Czasem i mnie denerwują linki towarzyszące komentarzom, ale cóż ...weterani raczej ich nie umieszczają. Mój rekord do 17 powieści - raz mi się udał taki miesiąc, a czytam od lat :) Tu masz racje gdybym ja miała pisać ile mam nieprzeczytanych książek na półkach to nie miałabym czasu już czytać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko że nie tekst, se książka jest od wydawcy jest zaskakujący, a taki tekst pod postem wyglądającym jak z traslatora. A linki pod komentarzem spamowym są żenujące, nie pod normalnym, z takim nie mam problemu;)

      Usuń
  3. Ja w sumoe zawsze miałam problem z wyrażaniem myśli, ale tez nie wmawiam nikomj ba sile, ze pisze recenzje, bo zdaje sobie sprawę, ze do recenzji to mi daleko. Raczej staram sie, zeby to, co pisze mialo ręce o nogi. A w kwestii adresu - dla m oe to np jest naturalne ale kiedy ja zaczynalam blogowac robili tak wszyscy, bo wtedy byl boom na blogi i ciezko sie bylo polapac ktp jest skad :-D (Ach ten stary Onet). Ale zniechęcilas mnie do tego. Fajny post, lubie takie z jajem :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, tu konkretnie mam na myśli posty które trzebaby jeszcze tłumaczyć na polski, do tego stopnia są nieskladne:) a adres bloga jako taki mnie nie rusza, chyba że zostawia go osoba pisząca beznadziejny komentarz tylko po to, żeby właśnie ten adres zostawić;p

      Usuń
  4. Ja czasami zostawiam komentarz podobny do tego z przykładu☺ tylko bez linka. Nie dlatego, że nie mam nic więcej do powiedzenia, ani dlatego, że post nieciekawy. Czasami nie mam czasu a chcę zostawić ślad, że w ogóle na danym blogu bywam i czytam. Poza tym ostatnimi czasy komentarzy jest wszędzie coraz mniej , może oprócz kilku blogów, gdzie jest ich wręcz niezrozumiale wiele. Dlatego często zostawiam chociaż krótki komentarz, że jestem, bywam, czytam. Nie sądziłam, że to może kogoś drażnić ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słowo klucz to "czasem" - czasem to każdemu się zdarzy, ale są tacy, którzy tylko takie zostawiają i to ich mam na myśli;)

      Usuń
  5. Akurat długa kolejka książek do recenzji nie musi oznaczać niskiej jakości późniejszych tekstów. Sama robię zazwyczaj mniej lub bardziej obszerne notatki w czasie lektury i zaglądam do nich nawet, gdy recenzję piszę dwa dni po skończeniu książki. Problem tkwi w "jakości" samego procesu czytania i dokonanej analizy (jeśli ktoś w ogóle zadał sobie w tym kierunku jakikolwiek trud). Plus kompletnie nie rozumiem, co to ma do wspomnianego w nagłówku "zamawiania" - można równie dobrze mieć w kolejce dwadzieścia pozycji zakupionych za własne pieniądze. Zresztą jeśli ktoś bazuje na książkach otrzymywanych od wydawnictw, to jeszcze nie znaczy, że nie ma niczego sobą i swoim pisaniem do zaprezentowania. Nawet jeśli nie umie planować pracy i zobowiązuje się do zbyt wielu współprac. I w końcu: nie licząc kwestii budowania słabego PR dla całej blogosfery, blogi nastawione na zdobywanie "darmoszki" obchodzą mnie w minimalnym zakresie - nie uważam, by mogły mi w czymś zaszkodzić, a poza tym - to naprawdę słaba motywacja na dłuższą metę i dłużej wytrwają przede wszystkim pasjonaci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do nagłówka - mam na myśli zamówienie kilkudziesięciu książek do recenzji od wydawnictw i potem pisanie tekstów po lekturze ich wszystkich. Sama bazuje na książkach od wydawnictw na blogu, bo poza blogiem czytam z biblioteki ale ich nie recenzuję. Nie twierdzę, że trzeba pisać zaraz po skończeniu lektury. Ale jestem zdania, że pisanie o książce którą przeczytało się dwadzieścia książek temu nie jest najlepszym pomysłem. Wtedy wychodzą teksty "książka była fajna, szybko się czytało" i skrót z blurbu. A jeśli ktoś robił notatki, ma do powiedzenia coś więcej i to w tekście widać;)

      Usuń
  6. Przyznaje się bez bicia, że wielokrotnie zgrzeszyłam punktem pierwszym(Bez linka), bo po prostu nigdy nie wiem, co mogę więcej napisać pod recenzją książki, której ani nie czytałam, ani nigdy o niej i autorce nie słyszałam:(

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyznaję, że ja również sporo z tych rzeczy nie rozumiem. Jednak plagiatu nie rozumiem najbardziej. To się kłóci ze wszystkimi moimi zasadami, a poza tym jest to po prostu przestępstwo. Nie licząc jednak tego - ja bardzo nisko trzeba upaść, by podpisać się pod czyjąś pracą swoim nazwiskiem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga na skróty to jedno, ale kurcze, jak można wierzyć, że to nie wyjdzie na jaw? Mój niszowy blogasek i jeszcze bardziej niszowe recki były już dwa razy "inspiracją", a zdjęcie brzydkie jak noc listopadowa wykorzystane dwa razy. Raz zrobiła to zwykła czytelniczka nie wiedząc, że wrzucenie zdjątka z grafiki google na grupę nie jest dobrym pomysłem. A drugi raz to był bookstagram i "profesjonalne" bookstagramerki. One powinny wiedzieć takie rzeczy. To skoro to dotyka takiej plotki jak ja, to co dopiero mają mówić grube ryby?

      Usuń
  8. Też nie rozumiem, więc nie jesteś sama. ;)

    Ale nie zgodzę się, do każdego wpisu można napisać sensowny komentarz. Do każdego.

    Nie widzę powodu dla którego każda recenzja miała być pogłębiona i dokładna. Czasem mam na takie ochotę, czasem nie. Mój czas jest cenny i ograniczony. Ba, zdarza mi się nawet po paru miesiącach zrobić dłuższy post z mini recenzjami. Zaręczam, że pamiętam. Jestem wzrokowcem. Jeśli nie pamiętam patrząc na okładkę w necie, to przypomnę sobie kartkując przypadkowe strony. A tak w ogóle to zazwyczaj piszę coś na GR, parę słów.

    Co do dwóch ostatnich, zostaje mi tylko spuścić zasłonę milczenia. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mnie osobiście nie rażą linki do blogów, jak ktoś mi zostawia, to wejdę z ciekawości, ale mnie samej głupio by w sumie było. Szczególnie, że większości opcji komentowania jest miejsce zostawienia bezpośredniego linka do strony ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarz, który w żadnym stopniu nie nawiązuje do treści posta, nie przechodzi przez moderację. Zero tolerancji dla spamu.

Komentarze na temat są bardzo mile widziane. Konstruktywna krytyka również :)

Popularne posty z tego bloga

Aline Ohanesian - Dziedzictwo Orchana

Peety. Pies, który uratował mi życie.

Katarzyna Berenika Miszczuk - Ja, anielica [recenzja]

Obserwatorzy