Janusz Niżyński - Książę wieczności


Kasia w poszukiwaniu swojego biologicznego ojca zawędrowała do Starych Babic. W ślad za dziewczyną podążył jej ojczym, który miał wobec pasierbicy własne plany. W ostatniej chwili dziewczynę z opresji wyratował młody chłopak Michał, pomógł on też znaleźć Kasi schronienie przed bezwzględnym napastnikiem. Ratunek był jednak tylko chwilowy, a nad głowami bohaterów zawisły czarne chmury. Kim jest tytułowy Książę wieczności? Czy młodym ludziom uda się go przechytrzyć?

Niespełna stustronicowa baśń trafiła do mnie od autora, Janusza Niżyńskiego, który swoją działalność literacką prowadzi już od kilkudziesięciu lat, a jego fanpage na Facebooku zrzesza kilka tysięcy czytelników. Już na pierwszy rzut oka lektura zrobiła na mnie pozytywne wrażenie, ponieważ jest naprawdę ładnie wydana, zarówno jeśli chodzi o oprawę jak i wnętrze. Myślę, że warto to zaznaczyć ze względu na to, że została wydana w Ridero. Dotychczas nie czytałam żadnej z książek autora, a Książę wieczności miał być krótką wprawką, swego rodzaju testem, gdzie sprawdzona miałam być zarówno ja, jak i tekst. Czy wynik okazał się pozytywny?

Baśń, choć z całą pewnością z gatunku tych dla dorosłych, skupia się na problemie nieszczęśliwej, bo przemijającej miłości. Tytułowy bohater zapragnął dla siebie wiecznego życia, ale chyba do końca nie przemyślał swojej decyzji. Ulotność szczęścia i jego przemijanie często nie dociera do ludzi w momencie, gdy oni właśnie chwytają dzień i żyją patrząc przez różowe okulary. Książę wieczności uosabia dramat jakim jest bezsens naszej egzystencji dla samego istnienia - kiedy nie mamy dla kogo żyć, a sami sobie nie jesteśmy w stanie wystarczyć, choćby cały świat padał przed nami na kolana. Sens tej baśni jest jasny, mądry i jak najbardziej trafiający do czytelnika. Dlaczego więc w trakcie lektury czułam, że czegoś mi zabrakło?

Jestem czytelnikiem z rodzaju tych, którzy szukają dziury w mniej lub bardziej całej fabule. Lubię, kiedy nawet w wątkach pobocznych, sytuacjach trzeciorzędnych nie rządzi przypadek, a logika. Mimo że świat realny ma więcej wspólnego z tym pierwszym, a nie na wszystkie pytania da się udzielić racjonalnych odpowiedzi, to i tak ich szukam. Choćby to była baśń, nawet jeśli główny wątek jest solidny, i tak liczę na to, że tło ze swoimi szczegółami nie każe mi za często się nad nim zastanawiać. Książę wieczności miał kilka sytuacji, które mnie nie przekonały, a fabularne rozwiązania były dla mnie albo niezrozumiałe, albo zbyt oczywiste, jednak nie podam przykładów ze względu na to, że zbyt łatwo byłoby zaspoilerować treść książki. Psuło mi to chwilami podążanie za treścią, miejscami wolałabym dostać więcej informacji, których brak mocno odczuwałam. Podobnie rzecz miała się z bohaterami i ich motywacjami, historią czy obawami, ale trzeba jednak brać pod uwagę prawa gatunku, a baśń z założenia nie będzie robić miejsca na psychologię postaci. W tym miejscu to moje oczekiwania były nieadekwatne do tego, czym był i miał być Książę. Jednak jeśli chodzi o na przykład mało naturalne dialogi Kasi i Michała uważam, że w tym miejscu miałam prawo oczekiwać naturalności bez względu na formę.


Być może nie byłam odpowiednio przygotowanym uczniem do tego rodzaju testu - fantastyka czy baśń to nie są klimaty, w których na co dzień się obracam. Być może Książę wieczności to po prostu zbyt krótki arkusz pytań - jak dla mnie przydałoby mu się jeszcze kilkanaście czy kilkadziesiąt stron więcej, tym bardziej, że tekst sam w sobie czytało się przyjemnie. Jedno jest pewne - piątki z tego egzaminu nie będzie.

Komentarze

  1. To nie są również moje klimat, więc myślę,że nie odnalazłabym się w tej książce.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też się doszukuję dziury w całymi i lubię jak w fabule rządzi logika, ale jak książka mi się bardzo podoba, to na niektóre rzeczy przymykam oko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak ja, czasem też odpuszczam i po prostu czytam:)

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarz, który w żadnym stopniu nie nawiązuje do treści posta, nie przechodzi przez moderację. Zero tolerancji dla spamu.

Komentarze na temat są bardzo mile widziane. Konstruktywna krytyka również :)

Popularne posty z tego bloga

Aline Ohanesian - Dziedzictwo Orchana

Peety. Pies, który uratował mi życie.

Katarzyna Berenika Miszczuk - Ja, anielica [recenzja]

Obserwatorzy