Po prostu magia. Kelly Barnhill - Dziewczynka, która wypiła księżyc


Protektorat to miejsce, nad którym unosi się gęsta mgła smutku - nic dziwnego, skoro co roku najmłodsze dziecko musi zostać ofiarowane wiedźmie mieszkającej w pobliskim strasznym lesie. Mieszkańcy pokornie znoszą ten okropny los, przecież albo to jedno dziecko się poświęci, albo zginą wszyscy... Skąd o tym wiedzą? Tak mówi Rada Starszych, zresztą to oni od wieków przekazują dziecko wiedźmie w Dniu Ofiary. Do tej pory nikt nie buntował się przeciwko okrutnemu, ale przecież koniecznemu poświęceniu. Do tej pory.

Mieszkająca w lesie wiedźma Xan nie ma pojęcia, dlaczego jakieś matki co roku porzucają swoje dziecko, ale czując smutek Protektoratu jakoś specjalnie nie wnika w tę kwestię. Za każdym razem idzie na skraj lasu, by zabrać nieszczęsne niemowlę i oddać na wychowanie jakiejś rodzinie żyjącej w Wolnych Miastach. Tym razem jednak nie dotrze tam z dziewczynką. Tym razem zamiast dać głodnemu dziecku do wypicia gwiezdny blask, poczęstowała je blaskiem księżyca. A to zmieniło wszystko. Dziewczynka, która wypiła księżyc, już nigdy nie będzie taka jak inni.

Antain nie bardzo nadawał się do Rady Starszych. Gdyby nie protekcja jego wuja, w ogóle nie przygotowywałby się na to stanowisko. Był po prostu nieodpowiedni - zbyt uczuciowy, zbyt spostrzegawczy, zbyt... dociekliwy. Sam też nie palił się do tej funkcji, a po dramatycznym Dniu Ofiary, w którym  matka poświęcanego dziecka wprost oszalała z rozpaczy, nie mógł dojść do siebie. Poczucie winy może zatruć całe życie. Czyny mają swoje konsekwencje, ale ich brak również. Antain sam się przekona. Przekona się nie tylko o tym.
"Wiedza to potęga, lecz gromadzona i ukrywana staje się potęgą straszliwą".
Już po tym samym nadzwyczajnie jak na mnie rozbudowanym wstępie możecie się domyślić, że w przypadku tej książki nie ma mowy o prostej, nieskomplikowanej fabule. Słowo rozmach pasuje do niej za to jak ulał. Już od dosłownie pierwszych stron poczułam, że ta historia mnie urzeknie, i to bez brania jakiekolwiek poprawki na wiek grupy docelowej. Nie patrzyłam na nią jako matka zastanawiająca się, czy warto dać ją do czytania dziecku, ale jak zwykły, zaintrygowany losami postaci czytelnik. Sama do tej pory zastanawiam się, jak to możliwe, że było nie było baśń aż tak mnie wciągnęła. Przychodzi mi do głowy tylko jedno wytłumaczenie: że to po prostu magia.

Świat wykreowany przez autorkę jest jak już wiecie rozbudowany, ale mój wstęp bynajmniej nie zarysowuje wszystkich wątków tej historii. Protektorat to miejsce smutne, Wolne Miasta, do których trafiają poświęcane dzieci, smutne nie są. Pośrodku mamy niebezpieczny las z okrutną wiedźmą, która wcale okrutna nie jest. By znaleźć odpowiedzi na pytanie, kto to wszystko tak urządził, razem z bohaterami będziemy musieli cofnąć się o kilkaset lat. W tej podróży będzie nam towarzyszył smutek, zapomnienie, ofiara, a także przebiegłość i bezwzględność. Na szczęście dołączy też miłość, przywiązanie i odwaga, dlatego strach nie rozpanoszy się za bardzo. Mówiąc wprost - na tych stronach wśród baśniowej otoczki odnajdziemy sporo o wartościach, którymi warto kierować się tak w baśni jak i w życiu.
"Ostatnie, czego było im trzeba, to pozwolić, żeby ludność zaczęła myśleć. Wszak myślenie jest niebezpieczne".
Nie jest to jednak bajka na dobranoc dla dzieci, a już na pewno nie dla maluchów. Pomijając kwestię jej objętości i wielu wątków, jest ona w kilku momentach brutalna. Też nie jest tak, że dziecko czytające o Jasiu i Małgosi wyprowadzanych przez macochę do lasu nie styka się z brutalnością, baśnie raczej nie opowiadają o tęczowych jednorożcach. W Dziewczynce... jednak postać negatywna i ogólnie pojęcie zła dotykającego mieszkańców Protektoratu jest na tyle skomplikowane, że lekturę rekomendowałabym dzieciom mającym minimum około 10 lat (ale tu jak wiadomo, zależy po prostu od dziecka). Górnej granicy wieku według mnie nie ma. Tak działa magia tej książki, urzeknie niezależnie od tego, ile mamy lat. 

Data premiery: 09.05.2018
Tłumaczenie: Marta Kisiel-Małecka
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 356
Cytaty: strona 291, 216

Komentarze

  1. Choć dla dzieci, sama chętnie przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie moja tematyka tym razem, ale ważne, że Tobie się podobało. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobra recenzja, która sprawiła, że chcę przeczytać książkę. Bardziej niż dla dzieci, książka pasuje mi dla nastolatków i dorosłych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczytane, troszkę starsze dzieci też spokojnie sobie z nią poradzą:)

      Usuń
  4. Nie mogę się doczekac premiery tej ksiazki! I choc przewaznie odpuszczam sobie wiekszosc nowosci, ktore mnie ciekawia - inaczej bym zbankrutowala - tej ksiazki sobie nie odpuszczę. Uwielbiam fantasy i uwielbiam baśnie, a slowo "rozmach" zachecilo mnie jeszcze mocniej. Nie mogę się doczekac az będę mogla to kupić, przeczytac i opisac u siebie na blogu :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak tylko czytałam wstęp Twojej recenzji wiedziałam już, że muszę kiedyś koniecznie sięgnąć. Brzmi absolutnie urzekająco <3

    OdpowiedzUsuń
  6. "Dziewczynka, która wypiła księżyc" to książka pełna magii, która będzie doskonałą lekturą dla każdego - bez względu na jego wiek. Jest napisana z wielkim rozmachem i niebywałą pomysłowością, a jej jej czytanie jest prawdziwą przyjemnością. Polecamy wraz z Tobą! :) Świetna recenzja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:)
      A autorce rzeczywiście nie brakuje ani rozmachu, ani pomysłowości :)

      Usuń
  7. Zamiast czytać dzieciom, sama wolę ją przeczytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Po pierwsze - przepiękna okładka. A po drugie - szkoda, że dopiero koło 10 lat polecasz, bo moja siostrzenica ma zdecydowanie za mało, a ja się już rozglądam za jakimiś książkami dla niej, żeby od samego początku zarażać ją czytaniem. ;D Nawet, jeśli ma dopiero 3 miesiące. XD

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarz, który w żadnym stopniu nie nawiązuje do treści posta, nie przechodzi przez moderację. Zero tolerancji dla spamu.

Komentarze na temat są bardzo mile widziane. Konstruktywna krytyka również :)

Popularne posty z tego bloga

7 błędów, które popełniłam w ciągu dwóch lat prowadzenia bloga książkowego

Mario Puzo - Ojciec chrzestny [recenzja]

Truchlałam w środku. Luke Dittrich - Eksperyment [recenzja przedpremierowa]

Obserwatorzy