No cóż... Lena Wolska - Wróżka z gwiezdnego pyłu


Ośmioletnia Hania marzy o tym, by zostać wróżką niosącą innym dobro. Dziewczynka pewnego dnia spotyka niezwykłego wilka Alberta, z którym wyrusza w magiczną podróż po alfabecie wartości. Czy odkrycie tajemnicy Gwiezdnego Pyłu pomoże Hani spełnić jej marzenie?

Nie będę owijać w bawełnę - mam duży problem z napisaniem opinii o tej książeczce. Tłumaczy dziecku pojęcia abstrakcyjne takie jak absolut, euforia czy miłość, próbuje uwrażliwić małego odbiorcę na świat, przybliżyć go do zrozumienia trudnych, życiowych tematów jak chociażby osiągnięcie harmonii z samym sobą. Na pewno znajdzie ona zadowolone, nawet zachwycone grono odbiorców. Tyle że każdy człowiek tłumacząc dziecku świat, siłą rzeczy robi to według własnego światopoglądu. I tutaj pojawia się problem, ale zacznijmy od pozytywów.

Najbardziej podobało mi w tej opowieści ukazanie nauki, poznawania świata jako celu samego w sobie. Podobnie jak Albert Hanię, ja też chciałabym nauczyć córkę szczerości z samą sobą, żeby potrafiła doceniać małe rzeczy, żyła bardziej świadomie zamiast uciekać myślami w przeszłość czy przyszłość, a także tego, że aby móc kochać innych, powinna najpierw pokochać, zaakceptować samą siebie. Ujmujący jest też styl, w jakim Lena Wolska napisała tę książkę, intuicyjnie czyta się ją niespiesznie, jak baśń z gatunku "dawno, dawno temu...". Krótkie lekcje, spokojne tempo i mała dziewczynka w baśniowej otoczce poznająca świat.  Nie przeszkadzał mi też brak humoru czy nawet ilustracji. Dlaczego więc nie uległam magii tej historii?

O ile kilkuletnie dziecko nie weźmie na poważnie gadających zwierzątek, o tyle już to, co one mówią, może potraktować bardzo serio. Być może uznacie, że przesadzam, że metafora, że przecież nie można traktować takich zwrotów dosłownie. Ja to wiem. Ale czy wie to też kilkulatek? Na studiach uczono mnie, że zawsze trzeba starać się zważać na słowa kierowane do dziecka, bo nigdy nie wiemy, co z tego zostanie w jego głowie na dłużej. Nie ze wszystkim się w tej książce zgadzam, niektóre rzeczy mi się nie podobają, a żeby nie być gołosłowną, przytoczę kilka przykładów.

Wystarczy tylko czegoś bardzo pragnąć, a świat zmieni się w taki sposób, że dostaniesz to, czego chcesz. Czyli jeżeli prosisz o coś z czystymi intencjami i jest to coś tak pięknego, jak bycie dobrą wróżką, to wszechświat ci to ofiaruje. (str.32)
Wspierający mnie wszechświat, który podporządkuje się moim czystym i pięknym marzeniom to naprawdę cudowna wizja. Tyle że jakoś niespecjalnie do mnie przemawia. Tak jakby "ja chciałabym" wystarczyło, a reszta miałaby zrobić się sama.

Wszechświat da ci wszystko, czego potrzebujesz, tylko bądź wdzięczna. (str. 93)
Słowo wszechświat wystarczy zastąpić słowem Bóg i w zasadzie jako wierząca powinnam się z tym zgodzić. Ale świat tak według mnie nie działa. Nie dostaje się wszystkiego, choćby naprawdę dziękowało się za wszystko, od powietrza po nową zabawkę. Haczyk tkwi w tym czego potrzebujesz, dziecko jednak może go nie wyłapać.

Wszechświat cię pilnuje, ofiarowując kilka dobrych duchów. (str. 52)
I jeśli dziecko się postara, to może nawet pozwolą się mu zobaczyć. To z tym zobaczeniem mam problem - albo się dziecko rozczaruje i obwini, że nie stara się wystarczająco, albo przyjdzie i powie "widzę aniołki". Trochę dylemat, czy dzwonić po księdza, czy do psychologa. Na pewno można najeść się słysząc takie słowa strachu.  A co do strachu...

Strach jest wytworem Twojego umysłu, Haniu (...). On nie istnieje tak długo, jak mu na to nie pozwolisz. Jeżeli swoimi myślami stworzysz strach, to on powstanie z twojej energii (...). (str. 78)
Nie. To, że się boję, nie jest moją winą. Nie tworzę swojego strachu myślami. To normalna reakcja organizmu na zagrożenie. Strach chociażby przed ciemnością towarzyszy ludzkości od czasów jaskini i ma swoje uzasadnienie. Raczej nie jest nim "energia".

To bardzo proste. Decydujesz, że jesteś szczęśliwa i wtedy to uczucie się pojawia (...). (str. 101)
Tu potrzebny jest szerszy kontekst, bo pojedyncze zdanie komentowałoby się samo. Myśl była z tego co rozumiem taka, że ludzie uzależniają swoje szczęście od warunków zewnętrznych, jakichś wydarzeń, na które czekają, a tak naprawdę szczęście noszą w sobie. Tyle że nie zgadzam się z tym, że wystarczy je w sobie odnaleźć i już, mogę bez ograniczeń i zawsze być szczęśliwa. "Sama tworzysz swoje szczęście" - nie przeczę, że są tacy ludzie, którzy to potrafią. Ja sama sobie do szczęścia jednak nie wystarczam.

Wszystko, o czym myślisz, pojawia się w twoim życiu. Twoje myśli mają moc sprawczą, ponieważ każda myśl to energia. (str. 59).
Jak sobie wyobrażę, że każda głupia myśl, która wpadnie mi do głowy, w jakiś sposób materializuje się w moim życiu, robi mi się nieswojo. Bardzo nieswojo.

Na podstawie tych kilku fragmentów starałam się jak mogłam wytłumaczyć, dlaczego nie jest mi po drodze z tym tytułem. Jednych Wróżka... zachwyci, inni tak jak ja nie do końca zgodzą się ze sposobem, w jaki tłumaczy ona świat. Kwestia interpretacji - chociażby przytoczone przeze mnie cytaty ktoś inny może odebrać całkiem odmiennie. Moja córka jednak Hani nie pozna. Jak będzie z Wami? Dajcie znać, jestem bardzo ciekawa Waszego zdania.

Komentarze

  1. Podoba mi się, jak wnikliwie podeszłaś do tej książki. Rzeczywiście podejście do życia, jakie można nakreślić z przytoczonych przez Ciebie fragmentów, jest dość naiwne i życzeniowe. Zderzenie tych założeń z rzeczywistością może być dość bolesne dla dziecka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci że naprawdę ciężko było mi się o niej wypowiedzieć. Teoretycznie negatywne teksty pisze się łatwiej, ale w praktyce bywa różnie :p dla mnie między innymi te fragmenty były nie do przyjecia, ale opinie książka ma pozytywne.

      Usuń
  2. Ja nie mam dylematu czy sięgnąć po książkę...mam już odchowane dzieciaki i raczej takie pozycje nie dla nich.
    Jednak patrząc na podane fragmenty nie bardzo przekonują mnie co całości. Jak na coś dla dzieci - jakieś takie za dorosłe tłumaczenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To skoro dzieci masz już duże, to dylematy z Wróżką nie masz:)

      Usuń
  3. Bardzo się cieszę, że tak krytycznie podchodzisz do książek, które mogłaby poznać Twoja córka. Że nie czytasz jej wszystkiego jak leci, tylko dlatego, że to ładna historia z fajną okładką i gadającym zwierzem. I że chcesz nauczyć ją myślenia, brania odpowiedzialności za własne czyny, nieobwiniania się za brak spektakularnych sukcesów i dokonań. To prawda, trzeba uważać na to, co mówi się do dzieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony ktoś mógłby powiedzieć, że nie takie rzeczy usłyszy dziecko w swoim życiu. Z drugiej jednak nie będzie słyszeć ode mnie czegoś, z czym się nie zgadzam:) Nie zawsze się da uważać nawet na to, co samemu się mówi do potomstwa, bycie rodzicem bywa strasznie trudne, ale jak się da wybierać chociażby lekturę, to trzeba to robić:)

      Usuń
  4. Zobaczyłam okładkę, zobaczyłam tytuł i pomyślałam, że może być całkiem ciekawie... Ale zawsze dogłębnie sprawdzam, czy to, co chciałbym podarować dzieciom jest dla nich odpowiednie. I w tej chwili zdecydowanie zgadzam się z wszystkim co napisałaś. O każdym wymienionym cytacie pomyślałabym to samo, co pomyślałaś Ty...
    Dziękuję za tak dogłębną opinię, bo dzięki Tobie nie wydałam pieniędzy w błoto i nie "zniszczyłam" dzieci ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "zniszczenie" tą książką by się nie dokonało, są fragmenty, z którymi na pewno też byś się zgodziła, a te z którymi byś się nie zgadzała najwyżej byś wytłumaczyła po swojemu:) jak dla mnie byłoby jednak za dużo tego tlumaczenia w stylu "wiesz, to nie do końca jest tak jak tu mówią", żebym chciała się z tą książką bawić.

      Usuń
    2. Cóż... Wiesz, że w pełni się z Tobą zgadzam. Piękne opakowanie skrywa zawartość, której w przeważającej części nie akceptuję. Wiele z ukazanych "prawd" kompletnie do mnie nie przemówiła, a ich przekaz nierzadko jest wręcz nieadekwatny do rzeczywistości. Idee ujęte w bajeczce kłócą się z moją wizją życia. I tyle. Dlatego też, podobnie jak Ty, nie przeczytam tej książeczki córce.

      Usuń
  5. Rzeczywiście przytoczone przez Ciebie zdania mogą dać dziecku mylne pojęcie o rzeczywistości. Raczej bym swoim dzieciom jej nie czytała ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj widzę, że nieciekawa książka, cytaty hmm... no szkoda, że ja sama sobie szczęścia wytworzyć nie potrafię.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdecydowanie nie sięgnę po tę książkę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarz, który w żadnym stopniu nie nawiązuje do treści posta, nie przechodzi przez moderację. Zero tolerancji dla spamu.

Komentarze na temat są bardzo mile widziane. Konstruktywna krytyka również :)

Popularne posty z tego bloga

Aline Ohanesian - Dziedzictwo Orchana

Peety. Pies, który uratował mi życie.

Katarzyna Berenika Miszczuk - Ja, anielica [recenzja]

Obserwatorzy