Mary Beth Keane - Gorączka


Nowy Jork przyjął młodziutką Mary Mallon z otwartymi ramionami - piętnastoletnia Irlandka miała zapał do pracy a także konkretny cel. Chciała zostać kucharką i udało jej się to osiągnąć. Na początku XX wieku nie brakowało domów, w których mogła się nająć na to stanowisko, często też zmieniała miejsce pracy. Często też ludzie wokół niej... umierali. Inspektor sanitarny, doktor Soper, nie wierzył w przypadki, a już na pewno nie takie jak gorączka tyfusowa w zbyt wielu domach, w których pracowała Mary. Kobieta została odizolowana od społeczeństwa jako zdrowy nosiciel gorączki tyfusowej. Jednak irlandzka krew nie zamierzała tak po prostu pozwolić Mary się poddać. Przecież, na Boga, ona sama czuła się świetnie. Była naprawdę dobrą kucharką. Owszem, tyfus zdarzał się wśród rodzin, które jadły z jej kuchni, ale przecież też się nie zdarzał. Nowy Jork to nie było najczystsze miejsce na ziemi, choroby czaiły się wszędzie.
Kto miał rację - Soper czy Mary? 

Tyfusowa Mary istniała naprawdę. Wyobraźcie sobie jej położenie - ma świetną, dobrze płatną pracę, którą kocha. Jest kobietą w kwiecie wieku, ambitną, charakterną, potrafiącą żyć wbrew społecznym konwenansom. Pracodawcy od zawsze ją chwalą. Nagle znikąd zjawia się jakiś człowiek i mówi jej, że odpowiada za śmierć wielu osób. Musi przestać gotować. Musi dać się zbadać. Ostatecznie zostaje aresztowana i odizolowana na wyspie, ciągle nie przyjmując do wiadomości, że zaraża tyfusem poprzez przygotowane posiłki, a ci ludzie w jej otoczeniu, którzy umarli, chorowali i wyzdrowieli, zarazili się tyfusem od niej. Nagonka w prasie dokłada oliwy do ognia. Związek z ukochanym Alfredem się sypie. Nie miała lekko, prawda? A z drugiej strony... 

Historię poznajemy z perspektywy głównej bohaterki, i to jej pogląd na wydarzenia mamy przed oczami. Czytelnik sam jednak jest w stanie wyraźnie dostrzec wszystkie szarości tej opowieści. Bo określenie, czy Mary była ofiarą, czy w pewnym sensie katem, bynajmniej nie jest proste. Patrząc na tę historię przez pryzmat jednostki, w oczy rzuca się jej dramat. Kiedy jednak wzrok skierować na ludzi, którym Mary gotowała, to cóż, widzi się dokładnie ten sam dramat. Czy bohaterka oślepła na krzywdę innych ludzi? Czy społeczeństwo było głuche na argumenty odizolowanej kobiety? Czy prawda i w tym przypadku leżała pośrodku? Jak skończyła się ta historia? 


Tę opowieść czyta się z wypiekami na twarzy. Duża w tym zasługa postaci Mary, która wszystko robiła intensywnie, namiętnie, z pasją i żarem. Biła z niej siła i energia, ale też pewna dzikość i nieokiełznanie. Charyzmatyczna kobieta walcząca o swoją wolność to temat wystarczająco interesujący, ale kiedy doprawi się go tak niejednoznacznym jak tyfus dodatkiem - nic dziwnego, że prasa swego czasu tak bardzo się nim interesowała. Nie jest to jednak opowieść jedynie o Tyfusowej Mary, ale również o Mary, która była kobietą z krwi i kości. Historia jej związku z Alfredem zajmuje sporo miejsca w tej książce, wątek miłosny nie jest jednak lukrowany, jego smak ma w sobie sporo goryczy. W tle zawirowań życiowych Irlandki możemy poczuć klimat wielkiego miasta na początku XX wieku z jego wspaniałością, ale i brudem, smrodem, oraz wszelkimi innymi wadami życia w tak wielkim skupisku ludzi. Jest to również czas rozkwitu medycyny, dzięki któremu nosiciele pokroju Mary byli odnajdywani.

Gorączka to pełna niespodzianek opowieść o kobiecie i śmierci, która chodziła za nią krok w krok. Jak Mary żyła z takim cieniem? I co to było za życie? Odpowiedzi szukajcie w książce.

Premiera: 23 maja 2018
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Przekład: Jędrzej Polak

Komentarze

  1. Bardzo mnie zaciekawiłaś. Chętnie bym ją przeczytała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś czas temu oglądałam dokument o kobiecie roznoszącej nieświadomie tyfus...W sumie jestem skoro powrócić do literackiej wersji,

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę koniecznie sięgnąć! Uwielbiam takie klimaty, więc jestem pewna, że mi się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wczoraj natknęłam się na tę książkę w zapowiedziach wydawniczych i przyznam, że bardzo mnie zainteresowała. Jak rozumiem tutaj nie chodzi o to czy bohaterka była nosicielką, czy nie tylko raczej o przedstawienie jej życia i zmagań z koniecznością odosobnienia?

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że to nie będzie spojler (o Mary jest nawet na Wiki;)) chodziło nie o to, czy jest nosicielką, tylko czy jako nosicielkę ją odizolować a jeśli nie, to na jakich warunkach pozwolić jej funkcjonować w społeczeństwie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Coraz częściej widzę tę książkę na blogach i instagramie i coraz bardziej mnie interesuje. Trochę zwątpiłam jak przeczytałam o tym wątku miłosnym, ale jak nie jest lukrowany to dam radę. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątek miłosny nie jest lukrowany, nie chcę więcej zdradzać żeby nie spoilerowac, w każdym razie tęczowych jednorożców się nie ma co spodziewać w nim :)

      Usuń
  7. Sama nie zdecydowałabym się na tę książkę, ale po przeczytaniu paru recenzji, mam na nią ochotę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wpisuję sobie tę książkę na listę do przeczytania. Nigdy wcześniej nie słyszałam o czymś podobnym. A to, że jest to opowieść oparta na faktach, intryguje jeszcze bardziej. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurdę, czas akcji nie należy do moich ulubionych ale historia... ona zdaje się niesamowita i bardzo, bardzo chcę ją poznać! Jeszcze takiej powieści nie czytałam, wydaje się niesamowicie głeboka i oryginalna. Cieszę się, że się o niej dowiedziałam, bo wcześniej nie słyszałam o tej powieści.

    Pozdrawiam i zapraszam:
    Biblioteka Feniksa

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarz, który w żadnym stopniu nie nawiązuje do treści posta, nie przechodzi przez moderację. Zero tolerancji dla spamu.

Komentarze na temat są bardzo mile widziane. Konstruktywna krytyka również :)

Popularne posty z tego bloga

7 błędów, które popełniłam w ciągu dwóch lat prowadzenia bloga książkowego

Mario Puzo - Ojciec chrzestny [recenzja]

Truchlałam w środku. Luke Dittrich - Eksperyment [recenzja przedpremierowa]

Obserwatorzy