Mariusz Zielke, Artur Nowak - Zło


Wzięty adwokat Tomasz Mauer przeniósł się z rodziną do małego miasteczka, by zacząć wreszcie spokojne życie. Szybko uwikłał się jednak w miejscowe układy, które z jednej strony stawiały go wśród miejscowej elity, z drugiej, cóż... Dość powiedzieć, że bycie elitą ma swoją cenę. Choćby taką, że na "prośbę" swojego przyjaciela, a zarazem miejscowego potentanta, Tomasz ma zająć się sprawą zamkniętego w szpitalu psychiatrycznym Jana Wiśnika. Dlaczego Szymura każe wyciągnąć go na wolność akurat teraz?

O brudzie politycznych układów, krępujących więzach zależności, bezradności i bierności, a przede wszystkim o złu. Złu, które może czaić się wszędzie - o tym jest ta książka.

Trzeba przyznać, że szybko i mocno zostajemy wprowadzeni w akcję. Na pierwszych stronach dowiadujemy się, co stało się z głównym bohaterem, by za chwilę cofnąć się w czasie i prześledzić drogę, która doprowadziła Mauera do tego miejsca. Z każdą czytaną stroną coraz bardziej czujemy, że to, co miało być dla głównego bohatera sielankowym życiem, i co z zewnątrz na pewno na takie wyglądało, jest głębokim bagnem; bezlitośnie wciągającymi ruchomymi piaskami. Każda próba wyszarpnięcia się z tego układu może tylko pogorszyć sytuację. Tomasz po zapoznaniu się ze sprawą Wiśnika nie może dłużej udawać, że nie widzi, co się wokół niego dzieje. Nie może ignorować pewnych spraw nie tylko jako adwokat mogący mieć problemy za naciąganie prawa dla Szymury, ale i jako człowiek mający sumienie. Pytanie tylko czy można zwalczyć zło, skoro ono czai się wszędzie...

Te rozterki głównego bohatera jak i klimat małomiasteczkowego Mirowa z jego układami, legendami i zamkniętą społecznością są dużym atutem tej książki. Sięgając po nią trzeba nastawić się na lekturę trudną, brudną; z duszną, depresyjną atmosferą i ciężkimi postaciami. Tu nie ma przeciwwagi dla tytułowego zła, ono czai się w zasadzie wszędzie, a sztuką jest zlokalizować to największe. Tak jak w życiu, tak i w tym przypadku było to trudne, dla mnie nawet za trudne - na takie rozwiązanie, jakie zaserwowali autorzy, nie wpadłam. Za to też należy się kolejny plus - zaskakujące zakończenie.

Nie jest jednak tak, że wszystko w tej książce zagrało bezbłędnie. Jak dla mnie Tomasz Mauer był postacią boleśnie bez wyrazu, a biorąc pod uwagę fakt, że to narrator tej powieści, obniżało mi to satysfakcję z lektury. Tomasz był dość miałki, przez większość czasu zbyt bierny, analityczny, cofający się do swojej trudnej przeszłości (swoją drogą nagromadzenie trudnych przeszłości w tej książce było ciut za duże). Gdybym go polubiła, gdybym przejęła się jego losem, na pewno dużo bardziej przeżywałabym sytuację, w której się znalazł. Tak się jednak nie stało, więc śledziłam przygotowane dla niego "atrakcje" z taką samą biernością, z jaką on je w moim odczuciu relacjonował. Mimo tego wyraźnego braku chemii między nami epilog sugerujący dalszą część tej historii skutecznie zachęcił mnie do sięgnięcia po ewentualną kontynuację. Coś czuję, że Mauer może tam zaprezentować się od dużo bardziej interesującej strony.

Podsumowując, Zło będzie dobrym wyborem dla szukających książki cięższej w odbiorze, z dobrze oddanymi realiami polskich mniejszych miast i wymagającym skupienia przeciwnikiem w postaci czarnego charakteru. Jeśli do tego zapałacie sympatią do głównego bohatera, lektura na pewno nie zawiedzie.

Egzemplarz recenzyjny od wydawnictwa Od deski do deski.

Komentarze

  1. Dobrze jest trafić na książkę, która skrywa zaskakujący finał, jednak nie to jest najważniejsze. Jak książka jest ciężka, bohater "miałki", a samo jej odebranie stanowi reakcję "okeej, jedźmy dalej", to nie trafi ona w gusta odbiorców. Nie przepadam za polskimi autorami, a swoją recenzją już kompletnie mnie zniechęciłaś:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś na razie nie czuję chęci na tę książkę. Nie mam konkretnego powodu, po prostu mam wrażenie, że fabuła nie zainteresowała mnie na tyle, żeby po nią sięgać. Czyżby przesyt gatunkiem?

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam pytać o ten cudzysłów przy "prośbie", ale później wydedukowałam (chyba), czemu się pojawił ;) Z jednej strony zainteresowała mnie ta książka, ale z drugiej chyba to nie dobra pora. Na razie chodzę nabuzowana z powodu morza jentelegientnych wypowiedzi, jakie w tym tygodniu przewalały się przez sieć i potrzebuję czegoś tendencyjnego. Jakiegoś mordobicia, pokarania złych bez wątpliwości i litości. Myślę, że zbyt by mnie denerwowało czytanie o takim grajdołku, w którym są świnki równe i równiejsze, a ci, którym wolno wszystko, grają na nosie całej reszcie. Nie znoszę takich ludzi, nawet i bez dodatkowego nabuzowania ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A mówią teraz, że zło nie istnieje, albo że to obgadany, wyeksploatowany temat. Cieszę się, że wciąż autorzy je zauważają i nie boją się z nim rozliczyć na kartach powieści :)
    Myślę sobie, że w tej chwili książka byłaby dla mnie dość trudna, ale mogę niedługo potrzebować dobrego studium zła, dlatego będę o niej pamiętać :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarz, który w żadnym stopniu nie nawiązuje do treści posta, nie przechodzi przez moderację. Zero tolerancji dla spamu.

Komentarze na temat są bardzo mile widziane. Konstruktywna krytyka również :)

Popularne posty z tego bloga

Peety. Pies, który uratował mi życie.

5 cech dobrej książki

Jessie Burton - Marzycielki

Obserwatorzy