Fiodor Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu [recenzja]


W 1849 roku Dostojewski za przynależność do Koła Pietraszewskiego został skazany na karę śmierci przez rozstrzelanie, niemal w ostatniej chwili car zamienił ją na więzienie połączone z ciężkimi robotami. Pisarz przebywał na katordze cztery lata, a swoje wspomnienia włożył w usta szlachcica skazanego na 10 lat ciężkich robót za zabójstwo żony, głównego bohatera powieści (sam Dostojewski był więźniem politycznym).

Czego można się spodziewać sięgając po książkę mówiącą o pobycie na katordze? Męki, głodu, zimna, brudu i walki o przetrwanie? U Dostojewskiego o karach cielesnych jest niewiele, poza karaluchami w kapuśniaku o głodzie też nie przeczytamy za dużo, o syberyjskiej zimie również, o wszach gryzących niemiłosiernie wspomina autor ze dwa razy, a walka o przetrwanie dotyczy tu bardziej sfery psychicznej aniżeli fizycznej. Długo zastanawiałam się, dlaczego właśnie w ten sposób autor przedstawia katorgę? Czy to z powodów politycznych? Może jako więzień mający w ostrogu pieniądze zapewnił sobie na tyle względne warunki bytowe, że nie widział i nie odczuwał potworności miejsca, w którym się znalazł? A może zamknął się na to, co dokuczało ciału, ponieważ ból psychiczny był zbyt silny, by unieść jeszcze więcej? Ponoć miejsce, do którego trafił było "sielanką" w porównaniu z innymi, czy to było przyczyną? A może unikając w ostatniej chwili  rozstrzelania człowiek patrzy inaczej nawet na katorgę? Ostatecznie doszłam do wniosku, że w grę wchodziły po części wszystkie te powody.
A ja chciałem żyć jeszcze i po wyjściu z ostrogu.
Aleksander Pietrowicz jako szlachcic nie miał łatwego życia wśród innych katorżników, wywodzących się w znakomitej większości ze stanu chłopskiego. Pogardzali oni byłym paniczem, część nawet darzyła go nienawiścią jedynie ze względu na pochodzenie i nie przepuścili okazji, by z niego podrwić, okazać mu lekceważenie czy przypomnieć, że nie był i nigdy nie będzie "jednym z nich". Ten społeczny ostracyzm był jedną z głównych przyczyn początkowego załamania więźnia, jego "chowania się w sobie". Nie potrafił i nie chciał dostrzec wśród współwięźniów gestów życzliwych i podnoszących na duchu, katorżników sobie podobnych.  Ten rozdźwięk między więźniami z różnych warstw społecznych wybija się na tle innych tematów poruszanych we Wspomnieniach... Pietrowicz skupia się w swojej opowieści na portretach psychologicznych katorżników, wzajemnych relacjach, opisach ich wyglądu i wyglądu ich więzienia. Jak sam zaznacza, najwyraźniej w pamięci zachowały mu się pierwsze miesiące katorgi, reszta pobytu zlała się w jedno, zatarła. Obraz wyłaniający się z jego opowieści przedstawia świat zamknięty, rządzący się swoimi prawami i regułami, których każdy musi się nauczyć, im prędzej tym lepiej. Mimo że inaczej niż w książkach o podobnej tematyce autor przedstawia (a raczej nie przedstawia wcale) warunki bytowe skazańców, tak i z jego opowieści wyłania się jedno, wspólne dla opowieści o uwięzionych przesłanie: więzień najwyżej ceni godność własną, najbardziej tęskni za wolnością, najbardziej nienawidzi miejsca swojego więzienia, i jest w stanie przyzwyczaić się do naprawdę wielu rzeczy.

Mimo podziału na rozdziały odniosłam wrażenie, jakby Aleksander Pietrowicz opowiadał swoją historię w sposób nieuporządkowany. Zatapiając się we wspomnieniach nie raz gubił wątek, przerywając główną myśl jakąś anegdotą bądź opisem. Z tego powodu, a także przez zdecydowaną przewagę opisów wobec szczątkowych dialogów, lektura wymagała ode mnie większego skupienia. Nie ma w tej książce akcji, intrygi, wątku, wokół którego autor zbudowałby napięcie - jest katorga, katorga, niekończąca się katorga... Samotność wśród ludzi i rutyna otoczona nieprzyjaznymi współwięźniami, tęsknotą za wolnością i nienawiścią do ostrogu.

Co ostatecznie sądzę o tej dwustustronicowej pozycji? Na tle innych dzieł Dostojewskiego nie zachwyciła mnie jakoś szczególnie, nawet nie pamiętałam, że już kiedyś czytałam Wspomnienia..., uświadomiłam sobie to dopiero w trakcie lektury. Myślę, że tę książkę czyta się głównie ze względu na jej autora i fakt, że Dostojewski zawarł w niej swoje własne wspomnienia. Ta lektura nie ma według mnie uczyć, szokować ani nawet wzruszać - jest to typ książki, który bez względu na wszystko będzie czytany przez kolejne pokolenia, a jego wyjątkowość tkwi... no właśnie, w czym? Przekonajcie się sami.

Za przesłanie egzemplarza do recenzji dziękuję wydawnictwu MG.

Cytat ze strony 157.

Tłumaczenie: Józef Tretiak.

Komentarze

  1. Mnie Dostojewski do siebie zbytnio nie przekonał, choć nie wspominam go źle, to obyło się też bez zachwytów. Wolę bardziej współczesne powieści :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dostojewskiego czytałam tylko "Zbrodnię i karę", chyba pora to zmienić, choć może niekoniecznie zaczynając od tej pozycji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak pisałam Oldze, mnie najbardziej podobało się Bracia Karamazov, więc to ich polecam:)

      Usuń
  3. O proszę, jaka ambitna literatura u Ciebie, Dorotko ;). Ja z Dostojewskim znam się bardzo powierzchownie, bo za sprawą "Zbrodni i Kary", która mnie zachwyciła. Ale niestety nic z tym nie zrobiłam - sama nie wiem czemu. Chociaż jesteś daleka od zachwytów, ja z chęcią przeczytam :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbrodnie i karę doceniłam dopiero że trzy lata temu, w liceum nie doczytałam. Dostojewskiego najbardziej urzekli mnie Bracia Karamazov. Wspomnienia z domu umarłych na ich tle nie zachwycają, bo po prostu Dostojewski potrafi lepiej ;)

      Usuń
  4. Wiesz już, że moje spotkanie z Dostojewskim, przy okazji Zbrodni i Kary nie było zbyt udane, więc jednak się nie skuszę na kolejną książkę autora. Ale jedno muszę oddać wydawnictwu MG, że genialne oprawy mają ich klasyki! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja tego pana kojarzę tylko ze zbrodni i kary. I ta lektura tak we mnie weszła na studiach wałkowana strona po stronie że nie mam póki co ochoty na dalszą twórczość ziomka;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ok, strona po stronie to można się zniechęcić nawet do ulubionej książki i autora:)

      Usuń
    2. haha no niestety;p mam traumę:D

      Usuń
  6. Jeśli ten tytuł nie jest ani szczególnie interesujący, ani przesadnie cenny, wolałabym poświęcić czas na nadrobienie innych tytułów autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam Dostojewskiego! <3 Od kiedy poznałam Zbrodnię i Karę ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo mi się podoba wznawianie klasyki przez MG.
    Do Dostojewskiego muszę wrócić po latach. Obok jeszcze Tołstoj w kolejce ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam tylko "Zbrodnię i karę", ale mam w planach także "Braci Karamazow". A co dalej? To się okaże. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam Dostojewskiego, a gdy do tego dochodzą jeszcze piękne wydania od wydawnictwa MG to przepadłam :) Czaje się na tą pozycję, wręcz muszę ją mieć bo brakuje mi jej do kolekcji!
    Pozdrawiam!

    booklicity.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarz, który w żadnym stopniu nie nawiązuje do treści posta, nie przechodzi przez moderację. Zero tolerancji dla spamu.

Komentarze na temat są bardzo mile widziane. Konstruktywna krytyka również :)

Popularne posty z tego bloga

7 błędów, które popełniłam w ciągu dwóch lat prowadzenia bloga książkowego

Mario Puzo - Ojciec chrzestny [recenzja]

Truchlałam w środku. Luke Dittrich - Eksperyment [recenzja przedpremierowa]

Obserwatorzy