Bierzmy przykład. Timothy D. Walker - Fińskie dzieci uczą się najlepiej [recenzja].


W 2013 roku pewien wypalony zawodowo nauczyciel ze Stanów Zjednoczonych przeprowadził się do Finlandii, by tam podjąć zatrudnienie w jednej z państwowych szkół. Zafascynowany fińskim systemem oświaty, postanowił napisać o nim książkę, w której zawarł podstawowe założenia edukacyjne realizowane w tamtym kraju. Jego celem było objaśnienie w przystępny sposób nauczycielom z innych państw, na czym polega fiński sukces w nauczaniu dzieci i młodzieży. 

Jako pedagog z wykształcenia po prostu nie mogłam przejść obok tej publikacji obojętnie. Czy faktycznie fińskie dzieci uczą się najlepiej? Według ostatniego badania PISA z 2015 roku* Finlandia nie jest w nim już na pierwszym miejscu (to zajął Singapur), ale wciąż zajmuje wysoką pozycję w każdym z trzech badanych obszarów (swoją drogą spadek w tym badaniu wcale nie musi oznaczać czegoś złego, polecam ten artykuł). Wysokie wyniki nauczania mogłyby zastanawiać biorąc pod uwagę fakt, że uczniowie w Finlandii mają mało prac domowych i wcale nie poświęcają na naukę ogromnej ilości czasu. Zatem w czym tkwi sekret ich sukcesu? 

Zacznę może od przypomnienia, że fiński system edukacyjny prezentuje nam nauczyciel ze Stanów Zjednoczonych, bo jest to ważna według mnie informacja. Na dość wczesnym etapie przeczytałam jego zachwyt nad tym, że w Finlandii w trakcie zajęć otwierane są okna, dzięki czemu świeże powietrze poprawia koncentrację uczniów. Żeby nie być gołosłowną, cytat:
"W ciągu paru lat pracy w Stanach Zjednoczonych nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby otworzyć okno w sali, w której uczyłem, żeby ją przewietrzyć". 
Do tego kilkanaście stron później Timothy przyznaje, że chciał swoim piątoklasistom w pierwszych dniach września przeprowadzić ćwiczenia z bezpiecznego poruszania się po budynku szkoły (od razu skojarzyła mi się metka z napisem "Keep away from fire"). Przeżyłam chwilę zwątpienia w tego nauczyciela, chyba podobnie jak dzieci, które okazały zresztą swoją dezaprobatę dla jego pomysłu. Dlaczego o tym piszę? Bo mimo tych przykładów uważam, że warto dać Timowi szansę. Po zapoznaniu się z całą książką mam dla niego dużo szacunku. To oddany swojej pracy, dbający o swój rozwój a przede wszystkim o rozwój dzieci pedagog. 

Nie będę rzecz jasna streszczać tu książki, pisząc o wszystkich fińskich sposobach na efektywną edukację, pokuszę się jednak o stwierdzenie, że wiele z nich jest stosowane także i u nas, i nie są one dla mnie aż tak innowacyjne, jak dla autora (tak na marginesie, w badaniu PISA 2015 wyprzedzamy USA**). Nie oznacza to jednak, że nie moglibyśmy się od Finów wiele nauczyć. Mnie na przykład imponuje ich indywidualizacja w podejściu do nauczania, u nas jest to wciąż dążenie i cel raczej nie do osiągnięcia w obecnie przeładowanych klasach. Dodatkowo zazdroszczę tamtejszym dzieciom zajęć praktycznych z gotowania, szycia, majsterkowania, ciekawych programów uczących praktycznego działania rynku, oszczędzania i wielu innych rzeczy. Tamtejszym nauczycielom stworzonej atmosfery współpracy, braku rywalizacji i wyścigów "na wyniki" oraz społecznego prestiżu ich zawodu z pewnością mogą pozazdrościć nasi polscy nauczyciele. Ale przede wszystkim godne podziwu jest dążenie tamtejszego systemu oświaty do tego, żeby dzieci w szkole czuły się dobrze i były szczęśliwe. Wcale nie dziwię się autorowi, że fiński system oświaty zrobił na nim tak ogromne pozytywne wrażenie. 

Książka została podzielona na pięć głównych tematycznych rozdziałów. Dwustustronicowa publikacja zawiera wiele praktycznych wskazówek dla nauczycieli chcących wprowadzić trochę innowacyjności do swoich klas. Przystępny język w niczym nie przypomina tego z topornego akademickiego podręcznika, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by każdy mógł po tę publikację sięgnąć. Warto również zwrócić uwagę na przepiękne wydanie, jeśli macie w rodzinie nauczyciela, Fińskie dzieci... mogą okazać się fantastycznym prezentem.

Parafrazując, czy jest możliwe, żeby Polska była "drugą Finlandią"? Nie sposób rzecz jasna ściągnąć od wzorowych Finów wszystkich rozwiązań i przepisać ich na naszym własnym sprawdzianie z edukacji. Mimo to chyba wystarczy, że mamy od kogo się uczyć i jeśli zrobimy to mądrze, nasze dzieci na pewno dobrze na tym wyjdą.

 Cytat strona 50.
* ** - źródło: www.cen.gda.pl/wp-content/uploads/2016/12/IBE-PISA-raport-2015.pdf, dostęp 08.09.2017 godz. 20:28.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Literackiemu.

Autor: Timothy  D.Walker
Tytuł: Fińskie dzieci uczą się najlepiej
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: sierpień 2017
Liczba stron: 210
Tłumaczenie: Marta Kisiel-Małecka

Komentarze

  1. Nie raz myślałam nad przeprowadzką do Finlandii! Piękny kraj! :D

    Bookeater Reality

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto byłoby tam posłać dziecko do szkoły z pewnością, co do reszty, to nie wiem :)

      Usuń
  2. Super recenzja, ciekawa książka dająca do myślenia. Kiedyś na zajęciach technicznych dzieci gotowały, szyły, wbijały gwoździe. Dziś tego nie ma albo bardzo mało. Szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zajęcia praktyczne w Finlandii są fantastyczne, bardzo bym chciała, żeby i nasza szkoła uczyła praktycznych umiejętności.

      Usuń
  3. Warto z pewnością korzystać z takich wzorców. Interesująca publikacja.

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie niedawno mignął mi w sieci artykuł na temat fińskich szkół, w którym bardzo chwalono tamtejszy system oświaty i podejście nauczycieli do uczniów. Ciekawa sprawa, że autorowi nie przyszło nigdy do głowy przewietrzyć sali. Zdradzisz dlaczego? Chodzi o smog? Mama mojego narzeczonego jest nauczycielką, więc mogłabym jej polecić tę publikację, chociaż ona pracuje z młodzieżą a nie z dziećmi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, jemu nie przyszli to do głowy tak po prostu, zresztą jego uczniom też najwyraźniej nie, dlatego mnie to tak rozbroiło. Jakiś złotych rad wobec pracy z młodzieżą w tej książce pewnie nie znajdzie, ale mogłaby ją zainteresować tak ogólnie :)

      Usuń
  5. Teraz w Polsce nauczanie będzie gorsze, mówię ci.

    OdpowiedzUsuń
  6. Warto podpatrywać dobre wzorce. Kiedyś i u nas nauka stała na wysokim poziomie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że ostatnio nauka stała na wysokim poziomie w czasach ośmioklasowej podstawówki. Moja szwagierka, która szła tamtym systemem, ma dużo większą wiedzę ogólną niż ja po gimnazjalnym trybie. Chciałabym, żeby tamte czasy wróciły, ale czy kolejna reforma w tym względzie bardziej pomoże, czy zaszkodzi, czas pokaże.

      Usuń
  7. bardzo fajna pozycja:) daje do myślenia...

    OdpowiedzUsuń
  8. Chętnie przeczytam co kryje się za tym sukcesem Finlandii, jakie rozwiązania są tam stosowane :) Warto poszerzać swoje horyzonty i dowiadywać się nowych rzeczy :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wydaje mi się, że faktycznie w tej Finlandii aż tak wiele nowatorskich pomysłów nie ma, ale u nas problem siedzi często w nauczycielach i rodzicach. W tych pierwszych, bo niejednokrotnie słyszy się o tym, że zamiast uczniów motywować, to ich gnojono, wyzywano, wmawiano, że nie zda itd. Albo pełno nauczycieli, którzy sądzą, że budząc strach będą też budzić szacunek, a to niestety rzadko miejsce, gdzie stawiałabym znak równości. A rodziców? Bo często nie zauważają, że ich dziecko też bywa niegrzeczne i zwalają winę tylko i wyłącznie na szkołę. Przykład z mojej szkoły - jeden chłopiec z klas 1-3 był bardzo agresywny wobec innych uczniów oraz nauczycieli. Pewnego dnia zaciągnął jakiegoś innego chłopca do łazienki i zaczął go tam dusić, a matka, którą wezwano do szkoły jeszcze nadarła się na nauczycieli i dyrektora, że jej syn by w życiu czegoś takiego nie zrobił. A wątpię, by o agresji dziecka nie wiedziała, skoro na własne uszy słyszałam, jak przeklinał wielokrotnie na matkę...
    Ale rozpisałam się o zupełnie czymś innym niż książka. XD Więc do rzeczy - ciekawa tematyka, ale obawiam się, że nie dla mnie i że nie zrozumiałabym zachwytów autora (zwłaszcza, gdy był taki zadowolony z tych okien XD).

    OdpowiedzUsuń
  10. Zazdroszczę, że w Finlandii mają zajęcia praktyczne, u nas też by się to przydało :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wiem, czy w książce to widać, ale po dotychczasowych lekturach dochodzę do wniosku, że Finowie odnoszą sukcesy w edukacji, ponieważ specjalnie jej nie uświęcają. Dla nich to ścieżka, którą każdy musi przejść i dobrze by było, gdyby zrobił to w sposób najbardziej dopasowany do swoich potrzeb. U nas produkuje się obywatela, tam kształci się człowieka. A do książki chętnie zajrzę :) ps. Może w USA nie otwierają okien w klasach ze względu na klimatyzację?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W książce jest to widać:)

      A co do klimatyzacji, nie było o tym wzmianki. Był zachwyt nad świeżym powietrzem wpuszczonym do klasy i tym, że uczniowie sami, bez pytania, te okna otwierają :D

      Usuń
  12. Pozycja taka dokształcająca można powiedzieć ;) Myślę, że z czystej ciekawości można zajrzeć do środka... a jak coś fajnego można również "zagapić" to chyba nikt się nie pogniewa ;)

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Faktycznie - ta książka może być bardzo inspirująca i świetnie sprawdzi się jako prezent dla nauczyciela, choć chyba nie tylko. Fińskie praktyki są skuteczne, a samo wydanie zostało naprawdę świetnie przygotowane, więc czytanie tej książki to przyjemność. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetnie, że książka została napisana przez osobę z zewnątrz.
    Indywidualizacja nauczania, zajęcia praktyczne - tego bardzo brakuje w naszym systemie edukacji. Zanim to się zmieni, pewnie moja córka będzie już dorosła. To może chociaż wnuki się załapią... ;-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarz, który w żadnym stopniu nie nawiązuje do treści posta, nie przechodzi przez moderację. Zero tolerancji dla spamu.

Komentarze na temat są bardzo mile widziane. Konstruktywna krytyka również :)

Popularne posty z tego bloga

Peety. Pies, który uratował mi życie.

5 cech dobrej książki

Jessie Burton - Marzycielki

Obserwatorzy