Olivia S. - Dwoje nie do pary. Rzęsy i nonsensy [recenzja]


Bohaterka jest przedstawicielką  pewnej grupy współczesnych kobiet z klasy średniej - mieszka w wielkim mieście, pracuje w korporacji, lubi zakupy i nie stroni od medycyny estetycznej. Książka jest zapisem przemyśleń dotyczących przede wszystkim jej związku z mężem zwanym R., a także refleksji na temat życia jako takiego. Autorka postanawia odpowiedzieć czytelnikom na aktualne dla wielu z nich pytanie: czy można odnaleźć wspólną drogę do szczęścia w czasach rozwodów, selfie i botoksu?

Książka interesowała mnie od dłuższego czasu, ale jak to ostatnio u mnie bywa, nie mogłam podjąć się jej recenzowania tak szybko, jakbym tego chciała. Z opisu zapowiadała się na coś w kształcie dziennika kobiety, która z humorem i dystansem opisuje swoją i nie tylko swoją egzystencję. Jej głównym tematem jest codzienność Olivii (jak mniemam alter ego samej autorki, stąd pseudonim) i jej małżeństwo.

W trakcie lektury odniosłam wrażenie, że jesteśmy z Olivią w zbliżonym wieku. Czy łączy nas coś jeszcze poza podobną metryką i tą samą płcią? Różnic jest bez wątpienia sporo - pochodzenie, doświadczenie życiowe, miejsce zamieszkania czy chociażby zainteresowania. Nie chodzę na fitness, nie kupuję online (aż tyle), włączam zmywarkę i nie widzę potrzeby poprawiania natury skalpelem, przynajmniej na razie. Czytając książkę, byłam kimś na kształt słuchacza monologu kobiety, która żyje w całkiem odmiennej rzeczywistości niż ja. Mimo to pewnie znalazłybyśmy wspólne tematy do rozmów - jej podejście do związku i generalnie relacji damsko-męskich w wielu kwestiach pokrywało się z moim. Może rozmowa nie byłaby najdłuższa, ale z pewnością z kimś takim jak Olivia aż chciałoby się powymieniać poglądy. Jest konkretna, świadoma swoich wad oraz zalet i nie kreuje się na kogoś, kim nie jest. 

Myślą przewodnią tej książki, momentami przechodzącej w coś na kształt poradnika, jest przedstawienie obrazu codzienności tego młodego małżeństwa, a w tym obrazie seks jest barwą dominującą. Czuć wysoką temperaturę uczuć łączącą Olivię z R., niezależnie od tego, czy opisywała ich stosunek czy też zwykłą kłótnię o jakąś drobnostkę. Poza sypialnianymi igraszkami para ze sobą rozmawia, żartuje, przekomarza się - często można przy tym uśmiechnąć się czy roześmiać. Luźne anegdotki z życia młodych ludzi z kredytem na mieszkanie na pewno niejednej osobie wydadzą się całkiem bliskie.

Rozdziały są krótkie, język potoczny, autorka nie unika słów takich jak penis czy cipka, jednak nie raziły mnie biorąc pod uwagę fakt, że książka opisuje codzienność kochającej się pary. Całość czyta się w ekspresowym tempie, bez wysiłku, ale i bez większej refleksji. W zasadzie po kilku dniach od lektury pamiętam jedynie parę wyróżniających się wydarzeń z życia tej dwójki. Według mnie jest to typ książki, która ma nas w pewien sposób rozluźnić, ale nie wywołuje żadnych pytań po odłożeniu jej na półkę. 

Często jest tak, że po wysłuchaniu monologu osoby z całkiem innego niż nasz świata uśmiechamy się, kiwamy głową na znak zgody, po czym po prostu idziemy dalej, nie poświęcając jej już więcej ani jednej myśli. Tak właśnie jest ze mną i z lekturą Dwoje nie do pary - było miło, ale w zasadzie każde z nas pójdzie już w swoją stronę. A czy Olivia i R. odnaleźli wspólną drogę do szczęścia? Jeśli jesteście ciekawi, zajrzyjcie do książki.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Novae Res.

Komentarze

  1. Być może przeczytam, ale nie jest to mój priorytet :)

    OdpowiedzUsuń
  2. W mojej opinii autorka przedstawiła wiele uniwersalnych prawd o nas, żyjących w XXI wieku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio się coś mijamy z tematyką, bo znowu książka zupełnie nie dla mnie. ;) Może dlatego, że na razie mi do małżeństwa daleko, więc jakoś nie zagłębiam się w takie wątki. No i ostatnio z monologami nie miałam najlepszych wspomnień, więc wolę się i tutaj wstrzymać z lekturą. ;/

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba jeszcze nie czytałam czegoś podobnego, chociaż książka nie wydaje się super nowatorska. Może muszę czytać więcej literatury kobiecej? Jak dla mnie ta pozycja wygląda dość ciekawie :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejna pozytywna recenzja tej pozycji. Będę miała ja na uwadze ☺

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze, że książka Cię nie zawiodła, ale mam wrażenie, że szybko o niej zapomnisz, skoro dalej pójdziesz w swoją stronę. Może gdybym nie miała co czytać, sięgnęłabym, bo kilka elementów, o których wspominasz, nieco mnie zaciekawiło. Ale z powodu zalegającego stosu muszę starannie selekcjonować planowane tytuły. Chyba więc ten sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie czuję się do niej przekonana. Jak mam ją przeczytać po to, żeby potem odłożyć i o niej nie myśleć, to jednak wolę poświęcić czas na coś bardziej zapadającego w pamięć :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Może kiedyś się skuszę. :)
    Pozdrawiam. ♥

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarz, który w żadnym stopniu nie nawiązuje do treści posta, nie przechodzi przez moderację. Zero tolerancji dla spamu.

Komentarze na temat są bardzo mile widziane. Konstruktywna krytyka również :)

Popularne posty z tego bloga

Peety. Pies, który uratował mi życie.

5 cech dobrej książki

Jessie Burton - Marzycielki

Obserwatorzy